Reżyser jest zainteresowany sztuką Wojciecha Tomczyka „Bezkrólewie”. Żaden inny teatr nie chciał jej wystawić, ponieważ - jak twierdzi GPC i Klijnstra - są w niej wyraźne odniesienia do katastrofy smoleńskiej.

Reklama

Klijnstra organizuje publiczne czytanie sztuki, na które chce zaprosić dyrektorów teatrów. Reżyser uważa, że sztuka Tomczyka powinna zostać wystawiona, aby przełamać jednomyślność przekazu mediów w tej sprawie.

Teatry publiczne są w jakiś sposób powiązane i kontrolowane przez władzę, więc siłą rzeczy odbywa się tu jakaś nieformalna cenzura lub autocenzura. Oczywiście pozostaje nadzieja w teatrach prywatnych i produkcjach niezależnych - mówi Klijnstra w "GPC"

Klijnstra twierdzi, że „Bezkrólewie” to wartościowa sztuka, a jej autora porównuje do Gombrowicza, który celnie prześwietla mechanizmy obecnej władzy. Jego zdaniem jest wielu aktorów i artystów, którzy podzielają jego zdanie, ale boją się ostracyzmu, więc siedzą cicho.

Reklama

Mam wielu kolegów, którzy myslą podobnie, ale maja kredyty, rodziny i twierdzą, że nie mogą publicznie wypowiadać tego, co myślą. Wolą milczeć, bo po prostu się boją. Rozumiem to, bo moje środowisko jest bardzo zależne od obecnej władzy. Nie mówię, że ja się nie boję. (...) Od wielu lat świadomie nie jestem na etacie, więc nie zależę od żadnego dyrektora. Mogę podejrzewać, że pewne propozycje się urywają ze względu na moje poglądy, ale trudno. Nie wyobrażam sobie, żebym nie mógł mówić tego, co myślę. Jako człowiek chce być wolny, jako artysta muszę być wolny - podsumowuje Klijnstra.

On sam ostracyzmu się nie obawia:

Seryjnego samobójstwa dokonuje się i tak co chwilę na wolności słowa i swobodzie wypowiedzi. Mnie zależy tylko na prawdzie. Jeśli chodzi o Smoleńsk, cały czas nie wiem, co tak naprawdę się stało, a ja chcę to po prostu wiedzieć. Jeśli spotkałby mnie z tego powodu jeszcze większy ostracyzm niż ten, który jest teraz, to zawsze jeszcze mogę pracować w Holandii.