W ubiegłym tygodniu - w poniedziałek i wtorek - prokuratorzy wojskowi przeprowadzili w Gdańsku i Warszawie ekshumacje dwóch ofiar katastrofy smoleńskiej. Jedną z nich była - jak potwierdzili jej bliscy - Anna Walentynowicz; drugą - według informacji medialnych, gdyż bliscy i prokuratura nie ujawnili personaliów - Teresa Walewska-Przyjałkowska.

Reklama

Powodem ekshumacji - jak informowała prokuratura - były wątpliwości, czy ciała te nie zostały ze sobą zamienione; wątpliwości powstały na podstawie m.in. dokumentów przekazanych z Rosji. Badania genetyczne ekshumowanych ciał były przeprowadzane w dwóch ośrodkach, niezależnie od siebie. Pierwszym był Zakład Genetyki Molekularnej i Sądowej Katedry Medycyny Sądowej Collegium Medicum Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Bydgoszczy, zaś drugim Zakład Technik Molekularnych Katedry Medycyny Sądowej Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu.

Sprawozdania z badań genetycznych z obu wskazanych powyżej ośrodków akademickich wpłynęły do Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie we wtorek i wynika z nich jednoznacznie, że ciała te zostały ze sobą wzajemnie zamienione - powiedział PAP rzecznik prasowy NPW płk Zbigniew Rzepa.

Reklama

Prokurator dodał, że według przewidywań wyniki pozostałych badań sekcyjnych dotyczących obu ekshumowanych ciał ofiar katastrofy, które prokuratura zleciła biegłym, wpłyną w terminie trzech-czterech miesięcy.

W ubiegłym tygodniu - po przeprowadzonych ekshumacjach - szef prowadzącej śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej WPO w Warszawie płk Ireneusz Szeląg informował, że prokuratorzy zdecydowali o konieczności dokonania jeszcze kolejnych czterech ekshumacji ciał ofiar katastrofy. Powodem tych decyzji są wątpliwości dotyczące określenia tożsamości tych ciał. Niestety analiza zgromadzonego materiału dowodowego wskazuje, że takie wątpliwości dotyczą jeszcze dwóch par ciał ofiar katastrofy - mówił płk Szeląg.

Prokuratorzy nie ujawniają danych ofiar, które mają być jeszcze ekshumowane. Rodziny prosiły przedstawicieli prokuratury o jak najdalej idącą dyskrecję, zarówno co do tożsamości, jak i terminów - zaznaczał płk Szeląg. Prokurator dodawał, że zgodnie z przewidywaniami planowane ekshumacje i sekcje zwłok uda się przeprowadzić do grudnia tego roku.

Reklama

Płk Szeląg przypomniał, że w maju br. wpłynęła partia materiałów z Rosji, która została przetłumaczona w lipcu. Jak zaznaczył, badania tych dokumentów były bardzo skrupulatne i opierały się m.in. na analizie wzajemnej korelacji ciał, fragmentów ciał i badaniu miejsca zdarzenia. Decyzje o ekshumacjach zostały podjęte z urzędu, w przypadku Anny Walentynowicz występowała o to też rodzina.

Płk Szeląg zaznaczał też wtedy, że z dokumentów rosyjskich wynika, iż jeśli doszło do zamiany ciał, to mogło do tego dojść na skutek błędnego rozpoznania przez rodzinę, w innym przypadku przez przedstawiciela polskiej instytucji. Co do dwóch osób strona rosyjska uznaje, że jeśli pomylono ciała, to błąd leży po stronie rosyjskiej; mogło to polegać na tym, że wpisano do dokumentacji nieodpowiednie numery zwłok - mówił.

Do rozpoznania przez prokuraturę pozostają jeszcze dwa wnioski w sprawie ekshumacji ciał Tomasza Merty i Stefana Melaka. Ekshumacje, które mają się odbyć, nie są w zakresie tych dwóch wniosków - zaznaczył prokurator wojskowy.

Wcześniej w śledztwie dotyczącym katastrofy smoleńskiej wojskowa prokuratura dokonała trzech ekshumacji ofiar tragedii. W ubiegłym roku biegli badali szczątki Zbigniewa Wassermanna, zaś w drugiej połowie marca br. specjaliści medycyny sądowej dokonali badań ciał Przemysława Gosiewskiego i Janusza Kurtyki.

Powodem wszystkich ekshumacji - jak informowała prokuratura - były wątpliwości i rozbieżności między dokumentacją sądowo-medyczną otrzymaną z Rosji a innymi dowodami, np. zeznaniami świadków. Prokuratura podkreślała wtedy jednocześnie, że nie ma wątpliwości dotyczących tożsamości ciał tych trzech ofiar katastrofy.