Prof. Wiesław Binienda stwierdza, że sprawą drugorzędną jest odpowiedź na pytanie, czy technik pokładowy z Jaka-40, który 10 kwietnia 2010 roku lądował w Smoleńsku tuż przed katastrofą tupolewa, popełnił samobójstwo. Najważniejsze jest to, że kolejna osoba, ważna dla śledztwa, zostaje znaleziona martwa i chwilę potem jest stwierdzenie, że sama odebrała sobie życie - mówi ekspert zespołu Antoniego Macierewicza. Tłumaczy, że do takich konkluzji dochodzi się po tygodniach badań i przesłuchań osób, które miały kontakty ze zmarłą osobą.

Reklama

Zdaniem Biniendy, inny członek załogi samolotu Jak-40, porucznik Artur Wosztyl, powinien zostać objęty ochroną. Podoba decyzja powinna była - jego zdaniem - zostać podjęta w przypadku Remigiusza Musia. Gdyby taka osoba była objęta programem ochrony, przypuszczam, że nie popełniłaby samobójstwa - mówi Binienda.

Chorąży Remigiusz Muś został znaleziony martwy w swoim domu pod Warszawą w sobotę późnym wieczorem. Przeprowadzona w poniedziałek sekcja zwłok wskazała, że emerytowany wojskowy popełnił samobójstwo.