Premier i ministrowie publikują oświadczenia majątkowe, a rządzący zakupami dyrektorzy ministerstw – już nie. Co z tym bałaganem zrobić?
Kwestie oświadczeń majątkowych regulowane są przez kilkanaście ustaw, które powstawały w różnym czasie i w różnych ministerstwach. W efekcie informacje zawarte w oświadczeniach niektórych grup – np. sędziów, prokuratorów, policjantów czy urzędników państwowych – z mocy prawa stanowią tajemnicę prawnie chronioną, informacje zawarte w oświadczeniach samorządowców są jawne, a tylko w nielicznych przypadkach, dotyczących na przykład komendantów jednostek policji czy szefa Centralnego Biura Antykorupcyjnego i jego zastępców, oświadczenia majątkowe podlegają obowiązkowej publikacji.
Czyli tylko wąska grupa polskich VIP-ów ujawnia składniki swoich majątków?
Przepisy dopuszczają zwykle możliwość ujawnienia oświadczenia za zgodą osoby je składającej. Ministrowie i wiceministrowie, a także osoby kierujące innymi instytucjami i agendami rządowymi, wyraziły zgodę na publikację ich oświadczeń, reagując na oczekiwanie wyrażone przez premiera.
Reklama
Reszta oświadczeń, która liczy dziesiątki tysięcy, trafia do sejfów? Jaki to ma sens poza produkowaniem makulatury?
Reklama
Obowiązek analizy oświadczenia spoczywa na kierowniku jednostki bądź organie, do którego są składane. Jeżeli nabierze on wątpliwości co do prawdziwości zawartych w oświadczeniu danych, może podzielić się tymi wątpliwościami z CBA. Są instytucje, które korzystają z tej ścieżki. Wiemy też, że niestety nie wszyscy kierownicy przykładają się do analizy oświadczeń, a bywa, że nie reagują na ich nieskładanie.
Tak, ale czy oświadczenia powinny być poufne?
Jeżeli uważamy, że oświadczenia majątkowe mają być jedną z gwarancji przejrzystości życia publicznego, to nie. Bez wątpienia każdy, kto angażuje się w takie życie, musi godzić się na mniejszą prywatność – i to niekiedy znacznie – niż w przypadku zwykłego obywatela.
Czy poprzez oświadczenie majątkowe można udowodnić korupcję?
Oświadczenie nie jest instrumentem wykrywania korupcji. Nikt przecież nie wpisze, że dostał milion w reklamówce za korzystne decyzje. Oświadczenie ma służyć budowaniu przejrzystej, uczciwej administracji. Jego dostępność spowoduje, że urzędnik będzie miał świadomość, że obserwują go sąsiedzi, współpracownicy czy dziennikarze i że zauważą, czy jeździ wpisanym do oświadczenia małym samochodem, czy limuzyną.
Co wynika z sześcioletnich doświadczeń CBA jako kontrolera oświadczeń majątkowych?
Tuż po powołaniu na stanowisko prezesa NBP prof. Marek Belka udzielił „Polityce” wywiadu, w którym wspomniał o oświadczeniach majątkowych, które wypełniał w ONZ i MFW. Podkreślał, że w tamtych oświadczeniach przedmiotem zainteresowania było nie to, ile ma domów i ile są warte, ale czy posiada aktywa, które mogłyby generować konflikt interesów z pracą w tych instytucjach. Do podobnego wniosku prowadzi analiza wzoru oświadczenia składanego przez europosłów. Stąd pytanie, czy nie powinniśmy przemyśleć, co jako państwo chcemy osiągnąć poprzez oświadczenia majątkowe.
A inne zmiany?
Kolejna kwestia to sankcje za naruszenie przepisów. Nawet jeżeli prawo je przewiduje, a jest z tym różnie, to w praktyce bywają ostentacyjnie lekceważone: za złamanie ustawy antykorupcyjnej wicemarszałek województwa lubelskiego został odwołany z funkcji, by tego samego dnia zostać powołanym ponownie. Przemyślenia wymaga również, czy karą za podanie nieprawdy w oświadczeniu powinno być pozbawienie wolności, czy też może bardziej adekwatne byłyby kary o charakterze finansowym bądź też zakaz sprawowania funkcji czy zajmowania stanowiska.
Najważniejsze jest jednak, by w Polsce powstał wreszcie klimat, w którym do reagowania na naruszanie zakazów prowadzenia działalności gospodarczej czy też przypadki konfliktu interesów nie byłyby potrzebne służby specjalne; w którym reakcja taka następowałaby ze strony przełożonych czy organów powołujących i była trwałym składnikiem naszej kultury politycznej i etyki urzędniczej.