Przyjaciel szefa policji mimo, że popełnił plagiat w konkursie który miał wyłonić komendanta wojewódzkiego policji w Bydgoszczy nie poniesie konsekwencji dyscyplinarnych - ustalił “DGP”. Ale to nie koniec absurdów bo do przejścia na emeryturę został zmuszony oficer, którego pracę splagiatowano. Istnieje też podejrzenie, że wcześniej jego pracą posłużyło się kilku...urzędujących komendantów wojewódzkich.

Reklama
Bezprecedensowa sytuacja rozegrała się 22 kwietnia, podczas narad komisji mającej wyłonić kandydatów na wakujące stanowisko szefa kujawsko-pomorskiej policji. Jurorzy zorientowali się, że dwaj kandydaci złożyli niemal identyczną koncepcję swojej pracy na tym stanowisku. Przeprowadzona z kandydatami rozmowa nie doprowadziła do wyjaśnienia przyczyn podobieństwa treści - brzmi fragment wewnętrznej notatki służbowej, która jest w posiadaniu redakcji.
Pierwszym z podejrzanych był inspektor Lech Kardaszyński, były szef wydziału ochrony świadka koronnego, a od trzech tygodni wicedyrektor Biura Służby Kryminalnej, nadzorujący tajne działania policji np. podsłuchy. Drugim to Zbigiew Melnik, wiceszef Biura Kontroli w centrali policji. Prywatnie mówi o sobie, jako wieloletnim przyjacielu szefa policji, którego był w początkach kariery przełożonym.
Przez kilka kolejnych dni weryfikowaliśmy tłumaczenia obydwu pułkowników. Okazało się, że kłamał Zbigniew Melnik - wyjaśnia “DGP” jeden z członków komisji. Kardaszyński wyjaśnił, że oparł się na koncepcji, którą przedstawił już w 2009 roku podczas - co ważne - pierwszego w historii policji konkursu na stanowisko komendanta wojewódzkiego policji w Radomiu.
Wtedy pisałem, że położę nacisk na poprawę sytuacji, komfortu świadków zeznających o przestępstwach. Chciałem też wzmocnienia komórek zajmujących się cyberprzestępczością. To również dziś aktualne wyzwania policji, dlatego swoją pracę powtórzyłem - mówi nam Kardaszyński. Melnik wyjaśniał komisji, że też się oparł na swojej pracy, którą wykorzystał w 2009 roku startując do konkursu na komendanta powiatowego policji w Kutnie.
Reklama
Sprawdziliśmy w archiwach. Melnik mijał się z prawdą co stwierdziliśmy w raporcie dla komendanta głównego policji - przyznaje nam członek komisji. Dokument szef policji generał Marek Działoszyński dostał 6 maja. Jak mogliśmy sprawdzić, bo komendant udostępnił całość materiałów komisji redakcji, widnieje na nim jego dekretacja: Akceptuję raport, skierować do wyjaśnień.
Nawet nie moje słowa, a dokumenty niezbicie wskazują, że ten niechlubny incydent był wyjaśniany, nikt go nie ukrywał. Niezależnie od tego, który z oficerów był moim znajomym - mówi “DGP” wczoraj Działoszyński umożliwiając nam wgląd do wszelkich materiałów tej sprawy. Ale nie wszystko znajduje się w opasłej teczce, część informacji musieliśmy zbierać zadając kolejne pytania. I tak okazało się, że inspektor Melnik nie poniesie żadnej odpowiedzialności dyscyplinarnej.
15 maja odchodzę ze służby na emeryturę. Nie dostałem podwyższonego dodatku na koniec. Nie popełniłem plagiatu, nie rozumiem co się wydarzyło to była moja praca i jest mi przykro, że wpędziłem w problemy przyjaciela - mówił “DGP” sam Melnik. Ale jeszcze dziwniejsza jest sytuacja inspektora Kardaszyńskiego, który również odchodzi ze służby na emeryturę!
Po wyjaśnieniu sprawy, że to ja zostałem splagiatowany wezwał mnie wiceszef policji i powiedział, że nie mam perspektyw dalszej kariery. Usłyszałem, że nie widzi takich możliwości sam minister i mój bezpośredni przełożony, więc złożyłem raport - mówi Kardaszyński i zapowiada złożenie sprawy do prokuratury. Z bólem, ale mogę się zgodzić na emeryturę. Ale nie na odejście bez jasnego stwierdzenia, że to nie ja jestem plagiatorem.
Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że policja w policji, czyli Biuro Spraw Wewnętrznych będzie teraz przeglądać dokumenty z innych komisji konkursowych. Istnieje poważne podejrzenie, że praca inspektora Kardaszyńskiego, która jego samego zaprowadziła na emeryturę pozwoliła kilku aktualnym komendantom wojewódzkim wygrać konkursy...