W najbliższym czasie nie ma co liczyć na poprawę pogody. Będzie padać, miejscami bardzo intensywnie. Synoptyk Maria Waliniowska z Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej mówi IAR, że to za sprawą bardzo wolno przesuwającego się nad Polską frontu. Front przebiega w pasie od Opolszczyzny przez centrum po Podlasie.

Reklama

Znów możemy spodziewać się na południu, w centrum i na wschodzie burz, miejscami gwałtownych z gradem i ulewami - mówi synoptyk. Spaść może nawet do 30-stu, a lokalnie 40-stu litrów deszczu na metr kwadratowy. Synoptyk dodaje, że opady mogą być groźne, podobne do tych do których doszło wczoraj w Warszawie. - To są groźne opady, bo mogą się powtarzać. Burza w niektórych miejscach może przejść dwa razy. Chociaż wystarczy, że jest intensywny deszcz jak dziś na przykład w okolicach Płocka, gdzie spadło 20 milimetrów deszczu - dodaje synoptyk.

W nocy front przesunie się z dzielnic centralnych nieco na południowy wschód. Opady lokalnie także mogą wynosić do 20 milimetrów na metr kwadratowy, a na Podkarpaciu do 30 milimetrów. Jutro opady i burze także wystąpią w kilku regionach kraju, w tym na Opolszczyźnie, na południu Ziemi Łódzkiej, w południowej części Mazowsza, na Górnym Śląsku, w Małopolsce, na Podkarpaciu i Lubelszczyźnie. Lokalnie mogą wystąpić burze z gradem i ulewy. Na południowym wschodzie może spaść nawet do 40 litrów deszczu na metr kwadratowym powierzchni.

Na razie nie grozi nam powódź, ale może dojść do podtopień. Hydrolog Mirosław Samulski z Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej mówi IAR, że intensywne opady sprzyjają tego typu zjawiskom. W kolejnych dniach w dorzeczu Odry sytuacja ma się stabilizować. Wody przybędzie w dorzeczu Wisły. Występujące obecnie opady to nic niezwykłego - mówi klimatolog Michał Kowalewski z Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej. Naukowiec przypomina, że w minionych latach takie ulewy się zdarzały. To jest zjawisko zdarzające się dość regularne, choć nie tak intensywne - mówi klimatolog.

Reklama

Nie bez znaczenia dla skutków opadów jest fakt dynamicznej rozbudowy miast. Tak dzieje się między innymi w Warszawie, gdzie doszło wczoraj do paraliżu. - Duża część kanalizacji w Warszawie była wykonana w latach 80-tych kiedy było dużo więcej terenów zielonych, tak zwanych czynnych. Tereny te są w stanie przyjąć wodę, która w nie wsiąka. Budowa nowych ulic, placów, parkingów powoduje, że woda musi być z powierzchni betonowych odprowadzana kanalizacją i nie wsiąka w grunt - podkreśla klimatolog.

Synoptycy przewidują, że front opuści terytorium naszego kraju w środę. W czwartek i piątek powinno zaświecić słońce.