Na wniosek rosyjskich śledczych rozpoczęły się przesłuchania, w których rodziny zmarłych podczas katastrofy smoleńskiej są proszeni o odsłuchanie nagrań z kokpitu samolotu. Jedną z osób, które już wzięły w nich udział jest Ewa Błasik, wdowa po generale Andrzeju Błasiku.

Reklama

- Prokuraturę rosyjską interesowało tylko jedno: Czy rozpoznaję głos swojego męża. O nic więcej nie pytała - opowiada portalowi Naszdziennik.pl Ewa Błasik. Przekonuje przy tym, że jego głosu nie rozpoznała, a praktycznie do ostatnich chwil w kokpicie panował spokój. - Na sto procent w kokpicie nie było żadnego generała - dodaje.

Podkreśla przy tym, że na nagraniu słuchać, że w tle toczą się też inne, niezależne rozmowy.

- Mikrofony zbierały głosy z różnych stron. Jak więc można twierdzić, że ktoś wchodził do kokpitu, skoro nie wiemy, co poszczególne osoby w danej chwili robiły, gdzie się znajdowały - zastanawia się wdowa po generale Błasiku.

Reklama