Dopiero po zbadaniu składu powietrza w rejonie, gdzie nastąpił wybuchu, będzie można zdecydować o wprowadzeniu tam ratowników.

Wszystko wskazuje, że wbrew wcześniejszym przypuszczeniom pod ziemią doszło jednak nie do zapalenia się metanu, ale do jego wybuchu. Taka jest opinia zespołu specjalistów, współpracującego z ratownikami. Wskazują na to także obrażenia poszkodowanych i sposób rozprzestrzenienia się pyłu. Jak dodaje Grzegorz Standziak, świadkowie relacjonowali, że czuli bardzo silny podmuch.

Reklama

Na powierzchnię wyjechało już 36 górników, 26 jest w szpitalach. Najciężej poszkodowani trafili do siemianowickiej oparzeniówki, część z nich może mieć poparzone drogi oddechowe.