Do 22 października resort obrony narodowej zlecił polskiemu przemysłowi zbrojeniowemu kontrakty o wartości 3,3 mld zł. W 2013 r. wydał 2,8 mld zł. Tak wysokich zamówień nie było w naszym przemyśle od początku misji polskich żołnierzy w Afganistanie. Armia kupuje amunicję, rakiety, transportery opancerzone i samochody ciężarowe.
Paweł Soroka, koordynator Polskiego Lobby Przemysłowego im. Eugeniusza Kwiatkowskiego, grupującego kilkanaście zakładów zbrojeniowych, nie ma wątpliwości, że tak duży wzrost wydatków wiąże się z konfliktem zbrojnym na wschodzie Ukrainy, który trwa od wiosny. – Ta sytuacja wzmaga nasze poczucie zagrożenia – mówi Soroka.
Według niego powoli w życie wdrażane są także kluczowe dla Polski elementy wieloletniego "Programu rozwoju Sił Zbrojnych RP w latach 2013–2022". W tym dokumencie zawarty jest harmonogram zakupów sprzętu i uzbrojenia o wartości ponad 100 mld zł. Są tam m.in. śmigłowce, okręty dla Marynarki Wojennej, systemy obrony powietrznej i antyrakietowej oraz bezzałogowce.
Inne zdanie na ten temat ma były wiceminister obrony narodowej gen. Waldemar Skrzypczak. Według niego program modernizacji wymaga pilnego przeglądu, bo nie jest realizowany. W wywiadzie udzielonym DGP twierdzi, że oprócz zakupu supernowoczesnych pocisków manewrujących AGM-158 Joint Air-to-Surface Standoff Missile polska armia nie rozpoczęła tak naprawdę żadnego programu. Jego zdaniem w tej kwestii panuje zupełna bezradność. WYWIAD Z GENERAŁEM WALDEMAREM SKRZYPCZAKIEM>>>
Reklama
Resort obrony oficjalnie nie odnosi się do sugestii o zwiększeniu wydatków w kontekście sytuacji na Ukrainie. Według MON wzrost ma związek głównie z programami modernizacyjnymi w armii.
Reklama

CZYTAJ TAKŻE: NATO nas nie obroni? "Musimy pogodzić się z wydatkami na bezpieczeństwo">>>