Sędzia podkreślił, że żadne dowody będące w dyspozycji sądu nie wskazywały na hipotezę zamachu. Tym samym nie ma podstaw do twierdzenia, że BOR tej katastrofie nie zapobiegło - dodał sędzia.

Reklama

We wtorek Sąd Okręgowy w Warszawie skazał gen. Pawła Bielawnego. za oba stawiane mu zarzuty na karę łączną 1,5 roku więzienia w zawieszeniu, 10 tys. zł grzywny i 5-letni zakaz zajmowania stanowisk w BOR. Wtorkowy wyrok Sądu Okręgowego w Warszawie jest nieprawomocny. Według sądu Bielawny. m.in. odstąpił od rekonesansu lotniska w Smoleńsku, zatwierdził zaniżony stopień ochrony wizyt, nie zapewnił ochrony samolotów w Smoleńsku. W efekcie sąd uznał, że oskarżony spowodował zagrożenie dla prezydenta i premiera. CZYTAJ WIĘCEJ TUTAJ>>>

Sędzia Dobosz podkreślił w ustnym uzasadnieniu wyroku, że rolą BOR jest zapobieganie wszelkim zagrożeniom dla osób chronionych, także np. zagrożeniem wybuchem. Temu służy np. sprawdzenie pirotechniczne, którego tutaj dokonano prawidłowo. BOR wykonał zadanie co do ewentualnego wprowadzenia na samolot ładunku wybuchowego - dodał sędzia.

Reklama

Sąd: VIP-y nie powinny były lądować w Smoleńsku

Podmioty współorganizujące wizyty z 7 i 10 kwietnia nie powinny w ogóle rozważać lotniska Smoleńsk-Siewiernyj jako miejsca lądowania VIP-ów - uznał sąd w uzasadnieniu wyroku wobec b. wiceszefa BOR gen. Pawła Bielawnego.

Sędzia zaznaczył, że powszechną wiedzą podmiotów współorganizujących obie wizyty - w tym kancelarii premiera, jak i kancelarii prezydenta - było, że Smoleńsk-Siewiernyj było "lotniskiem zamkniętym". Tymczasem, według instrukcji HEAD, lądowanie samolotów z VIP-ami mogło następować tylko na lotniskach czynnych - dodał sędzia. Z przytoczonych przezeń zeznań świadków wynikało, że Rosjanie zapewniali stronę polską, iż lotnisko będzie czynne na wizyty premiera Donalda Tuska i prezydenta Lecha Kaczyńskiego - 7 i 10 kwietnia 2010 r.

Sąd uznał, że w tej sytuacji podmioty współorganizujące obie wizyty nie powinny w ogóle rozważać tego lotniska jako miejsca lądowania VIP-w. Sędzia Dobosz podkreślił, że nie jest rolą sądu w tej sprawie badanie odpowiedzialności podmiotów państwowych w tej sprawie.

Reklama

Według sądu, w związku z taką sytuacją na BOR spoczywały dodatkowe obowiązki co do rekonesansu lotniska - którego nie przeprowadzono. To bardzo poważny błąd przy planowaniu zabezpieczeń obu wizyt - mówił sędzia. To było nieodpowiedzialne, za co odpowiada oskarżony - dodał sędzia. Jego zdaniem Bielawny mógł to uczynić poprzez interwencję u Federalnej Służby Ochrony Rosji.

Ponadto, według sądu, nie było sprawnego przepływu informacji między osobami zaangażowanymi w zabezpieczenie obu wizyt. Wynikało to z braku odprawy koordynacyjnej, którą powinien był zorganizować właśnie Bielawny - uznał sąd. Część funkcjonariuszy nie wiedziała, kto jest dowódcą zabezpieczeń - powiedział sędzia Dobosz. Zdaniem sądu stwarzało to zagrożenie dla bezpieczeństwa ochranianych osób, bo np. funkcjonariusze mogli nie wiedzieć, kogo się słuchać.

Sędzia Dobosz zaznaczył zarazem, że BOR nie mogło ingerować w czynności kontrolerów lotów. Funkcjonariusz BOR nie miał też prawa zakazać lądowania w Smoleńsku ze względu na trudne warunki atmosferyczne - oświadczył sędzia.