Obchody 13 grudnia wg Prawa i Sprawiedliwości

Częścią zwycięstwa będzie moralne, a w niektórych wypadkach także karne rozliczenie tych, którzy kiedyś dopuszczali się zbrodni na Polakach - mówił we wtorek na zorganizowanych przez PiS obchodach upamiętniających ofiary stanu wojennego prezes partii Jarosław Kaczyński. Na manifestacji na placu Trzech Krzyży była obecna premier Beata Szydło i ministrowie jej rządu oraz marszałkowie Sejmu i Senatu. W uroczystości wzięli udział też odznaczeni Orderem Orła Białego Andrzej Gwiazda, Bogusław Nizieński i Zofia Romaszewska.

Reklama

Kaczyński zaznaczył, że najmłodsze ofiary stanu wojennego dzisiaj przekroczyłyby 50 lat. "To naprawdę ogromny szmat czasu" - powiedział. Pytał, dlaczego "ciągle pamiętamy, ciągle czcimy tę rocznicę, mimo że to rocznica wydarzenia tragicznego".

"Pamięć jest ważna, pamięć buduje wspólnotę, bez niej nie ma wspólnoty, nie ma narodu" - podkreślił.

"Tamte dni to był czas, kiedy komunizm całkowicie skompromitowany i konający wrócił do swoich korzeni, bo zaczął się w 44 i 45 roku od rządów w istocie bezpośrednio okupacyjnych" - mówił prezes PiS. "A stan wojenny to był powrót do okupacji; do czegoś, co można nazwać wewnętrzną okupacją przy pomocy sił własnych" - zaznaczył Kaczyński.

Reklama

"Pamięć o tym wydarzeniu musi trwać w narodzie" - podkreślił. Dodał, że należy pamiętać, co działo się w Polsce między 1944 a 1989 r.

"Musimy pamiętać i musimy ciągle przekonywać tych - a ciągle jest ich dużo - którzy nie do końca, czasami zupełnie nie uświadamiają sobie, z czym wtedy mieliśmy do czynienia, czym był komunizm, czym była kolonialna, a później zbliżona do protektoratu zależność od Związku Sowieckiego, czym był ustrój, który gwałcił nie tylko wolność, ale wszelkie prawa: prawa pracownicze, prawa związane z ludzką inicjatywą, czy prawo do zwykłego po prostu życia, takiego, w którym kupno chleba czy mięsa nie jest problemem" - mówił Kaczyński.

Reklama

Podkreślał, że w czasie stanu wojennego "zdeptane zostało naprawdę wszystko". "A przy końcu, można powiedzieć, doszło już do sytuacji zupełnie krańcowej, starsi z nas pamiętają kartki, pamiętają ten system prawdziwie wojenny" - powiedział prezes PiS.

"Ciągle w Polsce są ludzie, którzy tego wszystkiego nie chcą przyjąć do wiadomości i musimy ich przekonywać, musimy ciągle pamiętać dla siebie, ale musimy pamiętać także dla nich, musimy pamiętać dla młodszych pokoleń, także najmłodszych, by one nie zapomniały, żeby one nie dały się oszukać, żeby wiedziały, co Polskę spotkało w trakcie II wojny światowej i po wojnie światowej, by wiedziały zawsze, że przed takim biegiem historii musimy się bronić" - podkreślił Kaczyński.

Kaczyński mówił też o współczesnym wymiarze obchodów stanu wojennego.

Prezes PiS zaznaczył, że mamy dzisiaj do czynienia w Polsce z wielką, pozytywną zmianą. "Mamy rząd dobrej zmiany - rząd Beaty Szydło" - powiedział Kaczyński. Zgromadzeni zareagowali na te słowa oklaskami i okrzykami: "Beata".

"Mamy uparte dążenie do tego, by Polska się zmieniła, by stała się nieporównanie bardziej niż przedtem sprawiedliwa, by cały ten oszukańczy mechanizm rozdziału dóbr między uprzywilejowanych został złamany, i chodzi zarówno o dobra materialne, jak i o dobra innego rodzaju" - mówił szef PiS. Ocenił, że "wszystko to, co działo się w ciągu ostatnich dwudziestu kilku lat, to było coś wielce, wysoce niesprawiedliwego i szkodliwego".

"I chcemy to zmienić. Ale ta zmiana napotyka na opór. Można powiedzieć, że wściekły opór. Czyj? Tych, którzy tracą" - powiedział prezes PiS. Dodał, że ogromna większość społeczeństwa była przez system komunistyczny "oprymowana". "Traciła swoje szanse. Miała mniej niż mogła mieć. Była traktowana niesprawiedliwie i pogardliwie" - podkreślił.

"Byli i są tacy, którzy mieli się w tym systemie znakomicie. Na ogół, chociaż oczywiście bez licznych wyjątków, wywodzili swoją pozycję i wywodzą dalej z poprzedniego systemu. To oni próbują zanurzyć polskie społeczeństwo, Polaków, we mgle kompletnego absurdu. Próbują porównywać obecny rząd do tamtych. Próbują porównywać porządkowanie Polski do stanu wojennego. Próbują porównywać kraj, w którym jest być może najwięcej ze wszystkich państw Europy wolności, z tamtym państwem, gdzie niewola wróciła 13 grudnia w całej pełni" - mówił prezes PiS.

"My musimy o tym absurdzie mówić, musimy go odrzucać i musimy go rozumieć" - zaznaczył. Dodał, że ten absurd ma wprowadzić m.in. "poczucie zbanalizowania stanu wojennego".

Prezes PiS mówił też o "nieustannym opluwaniu i obrażaniu w mediach, na ulicy, nawet w gmachu Sejmu". Jak ocenił, zachowanie to ma przekonać ludzi, że dobra zmiana nie jest dobrą zmianą, a "to, co jest robione dla nich, nie jest robione dla nich, tylko dla jakichś dziwnych celów, ku jakiejś dyktaturze, do której rzekomo dążymy".

Według niego obchody rocznicy stanu wojennego to wspomnienia i pamięć, ale także współczesność i walka o to, by droga ku dobrej zmianie i lepszej, sprawiedliwszej Polsce była otwarta. "Byśmy mogli po niej dojść do ostatecznego zwycięstwa, a częścią tego zwycięstwa będzie przynajmniej moralne, a także w niektórych wypadkach i karne rozliczenie tych, którzy kiedyś dopuszczali się na Polakach zbrodni" - mówił prezes PiS.

Nawoływał do mobilizacji nie tylko przy urnach wyborczych, ale na co dzień. "Jestem pewien, że zwyciężymy" - mówił.

Obchody 13 grudnia wg Komitetu Obrony Demokracji

Pod hasłem "Stop dewastacji Polski" przeszła we wtorek ulicami Warszawy manifestacja Komitetu Obrony Demokracji. Zakończył ją wiec przed siedzibą Prawa i Sprawiedliwości. Według organizatorów demonstrowało 30 tys. osób.

Manifestacja, która była jedną z kilku zorganizowanych w stolicy w 35. rocznicę wprowadzenia stanu wojennego, po drodze spotkała się z kontrpikietą Związku Osób Represjonowanych w Stanie Wojennym. Obie grupy starały się nawzajem przekrzyczeć. Nie doszło do incydentów.

Lider KOD Mateusz Kijowski na wiecu przed siedzibą PiS przy ul. Nowogrodzkiej przekonywał, że po 35 latach znowu musimy być razem. "Nie dajmy się podzielić, nie dajmy podzielić Polek i Polaków, nie dajmy się podzielić w KOD-zie. Bądźmy wszyscy razem. Przyszliśmy tutaj, żeby razem sprzeciwić się zawłaszczeniu państwa, odbieraniu nam wolności, atakom na naszą godność" - podkreślił Kijowski.

"Dzisiaj nasza władza, tak jak 35 lat temu, atakuje nas, odbiera nam wolności nasze, chce odebrać godność pracownikom, chce odebrać prawa wypracowane przez emerytów, chce odebrać nam możliwość swobodnego rozwoju. Dzisiaj wszyscy musimy być razem, solidarni, bo solidarność nas łączy. Łączyła nas wtedy i łączy nas dziś" - powiedział Kijowski.

Przekonywał, że trzeba bronić zarówno swoich spraw, jak i spraw Polski. "Ale pamiętajmy, wszystkimi tymi sprawami musimy zająć się razem. Musimy wykazać solidarność z tymi, którzy wczoraj utrzymywali nas jako górnicy, a dzisiaj rząd próbuje zrobić im krzywdę. Z tymi, którzy uczą nasze dzieci, którzy nas uczyli, a dzisiaj chce się ich zwalniać, chce się zburzyć cały system edukacji. Z tymi, którzy bronili nas i chronili przez ostatnie lata w służbach mundurowych, dzisiaj chce się ich pozbawić emerytur" - mówił Kijowski.

Dodał, że "nie możemy się skupiać każdy na swoim dobru". "Musimy wszyscy myśleć o tym, co nas łączy, na tym polega solidarność (...) Nie dajmy się podzielić. Władza chce nas podzielić, będzie próbowała wskazywać - ci są ubekami, ci są złodziejami, ci są komunistami, każdy jest zły, na każdego coś się znajdzie. Nie wierzmy w to" - apelował Kijowski. Razem obronimy Polskę, demokrację i naszą wolność - dodał.

Radomir Szumełda z KOD, inicjator strajku obywatelskiego, którego pierwszym postulatem jest dymisja rządu premier Beaty Szydło, powiedział, że przed siedzibą PiS widać, że solidarność przestała być tylko medialnym frazesem, lecz stała się faktem.

"Jarosław Kaczyński powiedział, że będzie chciał po swojemu uporządkować działania opozycji. Ja przypomnę: 13 grudnia 1981 r. Wojskowa Rada Ocalenia Narodowego też uporządkowała działania opozycji, głównie w więzieniach i w obozach internowania" - powiedział Szumełda.

"Jarosławie Kaczyński, bilans twoich rządów nie pozostawia złudzeń. To demolka Polski niemal wszędzie, gdzie się spojrzy. Jarosławie +Demolko+ Kaczyński odwal się wreszcie od Polski raz na zawsze" - apelował Szumełda, nazywając prezesa PiS "samozwańczym naczelnikiem państwa", który stoi "tam, gdzie ZOMO, prokurator Piotrowicz i sędzia Kryże".

Działacz KOD powiedział też, że liderzy niektórych ugrupowań opozycyjnych namawiali, żeby nie przychodzić na demonstrację. "Liderzy muszą mieć jaja, bo jak nie - sami sobie poradzimy" - skomentował Szumełda.

Trwa ładowanie wpisu