Przewodnicząca komisji Małgorzata Wassermann (PiS) pytała, jak świadek sprawdziła oferowane przez Amber Gold produkty, czy ustaliła kapitał firmy, banki, przelewy i czy ktoś jest pokrzywdzony. Świadek odpowiedziała, że nie mogła ustalić banków i przelewów, ponieważ te informacje są objęte tajemnicą bankową. Zaznaczyła, że z tego, co przypuszcza, jej informacja nt. Amber Gold była zbyt ogólna, by uzyskała zgodę sądu na zwolnienie z tajemnicy bankowej.

Reklama

Trwa ładowanie wpisu

Świadek pytana, jak ustaliła, jakie produkty oferował Amber Gold, odparła: - Głównie skupiłam się na monitorowaniu lokat (...). I te lokaty wzrastały, rosły w bardzo szybkim tempie, oprocentowanie, natomiast banki miały swoje oprocentowania na poziomie dużo niższym i porównywalnym - powiedziała Fołta-Nowacka.

W reakcji na te słowa, Wassermann zapytała, czy dobrze słyszy, że świadek chce jej powiedzieć, że funkcjonariusz operacyjny KWP wykonuje to, co ona może zrobić siedząc w domu, włączając internet. - Nie miałam dostępu ani innych możliwości operacyjnych, aby tę informację pogłębić - odpowiedziała świadek.

Reklama

Wassermann pytała również, czy świadek ustaliła pokrzywdzonych w wyniku działalności Amber Gold. - Nie, nie ustaliłam - przyznała. Szefowa komisji dopytywała jednak, dlaczego świadek tego nie zrobiła, skoro jest to jeden z podstawowych celów wszczęcia sprawy. Fołta-Nowacka odpowiedziała, że nie miała takiej możliwości.

W 2010 r., jeśli dobrze pamiętam, nie słyszałam o żadnych pokrzywdzonych, gdyby była jakakolwiek informacja o tym, że w tamtym czasie są pokrzywdzeni, na pewno spłynęłaby do komendy wojewódzkiej - powiedziała świadek. Dopytywana, czy monitorowała internet, świadek odpowiedziała, że "nie znalazła żadnych informacji".

To bardzo kiepsko pani szukała (...) pani na razie nie jest w stanie pół czynności wskazać, którą pani wykonała w ramach sprawy operacyjnej. Pani na razie ośmiesza Komendę Wojewódzką Policji i czynności operacyjne tym, co pani mówi. Macie państwo niezmierzone możliwości, bardzo szerokie, gdyby było tak, jak pani mówi, to znaczy, że każdy przestępca w Polsce może czuć się całkowicie bezpieczny - powiedziała Wassermann.

Reklama

Wassermann pytała też, czy świadek ustaliła i ściągnęła billingi z telefonu firmowego Amber Gold w celu ustalenia pokrzywdzonych. - Nie, nie ustaliłam, gdyż na tym etapie nie dostałabym zgody na ściągnięcie tych billingów - wyjaśniła świadek.

Poseł PiS Jarosław Krajewski pytał świadek, jakie miała doświadczenie w sprawach dot. prowadzenia działalności bankowej bez zezwolenia. - Nie miałam żadnego (...) nie prowadziłam nigdy takich spraw - odpowiedziała świadek. Dodała, że nie pamięta, aby w jej komendzie były prowadzone sprawy dot. prowadzenia działalności bankowej bez zezwolenia i nie potrafi powiedzieć, czy inni funkcjonariusze mieli taki doświadczenie.

Odpowiadając na kolejne pytania Krajewskiego, Fołta-Nowacka powiedziała, że postępowanie "zakończyło się fiaskiem".

Świadek mówiła, że decyzja o wszczęciu sprawy operacyjnej została przesłana do Komendy Głównej Policji rutynowo, jak przy każdym wszczętym postępowaniu. - Nikt się z Komendy Głównej nie interesował tą sprawą. Tak samo było po zakończeniu, decyzja również trafiła do Komendy Głównej - zeznała świadek.

Krajewski dopytywał, czy ani razu nie było żadnego odzewu ze strony KGP, odparła: "żadnego". Fołta-Nowacka dodała, że na pewno rozmawiała ze swoim przełożonym nt. Amber Gold, mówiła, że to były "rutynowe" rozmowy.

Poseł PiS pytał świadek, co udało jej się uzyskać poprzez czynności operacyjne i rozpoznawcze, jeśli chodzi o funkcjonowanie Amber Gold. - W sumie niewiele (...) wiedza bardzo ogólna, nie miałam dotarcia do żadnych osób, które mogłyby udzielić mi bardziej szczegółowych informacji (...) podejmowałam próby nawiązywania kontaktów, ale takie sytuacje po prostu nie zakończyły się pozytywnie - odpowiedziała.

Poseł PiS Marek Suski podał, że w styczniu 2012 r. zapadła decyzja o umorzeniu postępowania.

Wassermann przekazała teczkę postępowania ws. Amber Gold i poprosiła świadek o znalezienie jednego elementu jej pracy w ramach operacji "Bursztyn", gdzie coś weryfikowała z wyłączeniem wydruków ze stron internetowych. Świadek przez kilka minut przeglądała zawartość teczki.

Takich czynności nie ma w tej sprawie, gdyż na tamten czas, na tamtą naszą wiedzę zakładam, że rozmawiałam na ten temat ze swoim przełożonym i nie było takiej zgody, abym mogła, aby tego typu czynności mogły być wykonane - powiedziała świadek. Następnie zastrzegła, że mówiąc o "zgodzie" może użyła złego słowa. - Na tamtym etapie, w 2010 r. z wiedzą, którą wtedy mieliśmy, mój przełożony najprawdopodobniej uznał, że nie ma podstaw do wystąpienia o wszczęcie i wykonanie tych czynności operacyjnych - powiedziała świadek.