Jak uzasadniono, "decyzję podjęto dla dobra wymiaru sprawiedliwości". Zdaniem sądu w świetle ostatnich wydarzeń, dotyczących odwołania w poniedziałek przez ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobrę prezesów krakowskiego sądu okręgowego i sugerowanego przez media związku tych decyzji z terminem rozprawy odwoławczej w procesie lekarzy – w odbiorze publicznym mogą powstać wątpliwości co do możliwości bezstronnego rozpoznania sprawy przez krakowski sąd.

Reklama

Jak podkreślił sąd, nie jest przy tym ważne, czy decyzja ministra, będącego stroną w tym procesie, wywołuje presję na sąd. Ważne jest już zaistnienie samego takiego podejrzenia w oczach części opinii publicznej. W takiej sytuacji rozstrzygnięcie krakowskiego sądu byłoby skażone podejrzeniem o brak obiektywizmu sędziów – a to nie leży w interesie wymiaru sprawiedliwości – podkreślił sąd w ustnym uzasadnieniu swojego postanowienia.

Przed czwartkową rozprawą kilka osób demonstrowało przed sądem poparcie dla oskarżonych lekarzy. "Sądy wolne od polityki", "Lekarze nie są cudotwórcami", "Ziobro = zero sprawiedliwości" - takie hasła widniały m.in. na transparentach. Kilka osób demonstrowało także w ten sposób przed wejściem do sali rozpraw.

PAP / Jacek Bednarczyk

W poniedziałek resort sprawiedliwości poinformował o odwołaniu trzech prezesów sądów z Krakowa, w tym - sądu okręgowego. Odwołano też siedmiu zatrzymanych w poniedziałek dyrektorów sądów z okręgu krakowskiego. Decyzje mają związek m.in. z poniedziałkowymi zatrzymaniami przez CBA w śledztwie dotyczącym podejrzenia korupcji w sądach.

Reklama

Jak podkreślił sąd w uzasadnieniu, informacja o odwołaniu prezesów natychmiast została połączona przez niektóre media z terminem rozprawy i nadano jej takie znaczenie, jakoby było to wywieranie przez ministra nacisku na sąd. W takim duchu wypowiadał się także jeden z oskarżonych Dariusz D. Tymczasem została ona wydana zgodnie z kompetencjami ministra i wynikała z toczącego się śledztwa, dotyczącego grupy działającej na szkodę SA w Krakowie.

Reklama

Dlatego decyzja o wystąpieniu o przeniesienie sprawy do innego sądu jest celowa i zasadna – podkreślił krakowski sąd. Ja zaznaczył, inny sąd nie będzie narażony podejrzenia, bo podobna koincydencja zdarzeń wydaje się mało prawdopodobna.

Zobaczymy, co powie Sąd Najwyższy i dalej będziemy stawiać swoje zarzuty – powiedziała dziennikarzom po postanowieniu sądu Krystyna Kornicka-Ziobro.

Dzisiejszy wniosek Sądu Okręgowego w Krakowie potwierdza to, o co upominałam się od lat. Żeby dla zachowania pełnego obiektywizmu, przenieść sprawę z Krakowa. Żeby nie było nawet najmniejszych podejrzeń, że jakieś środowiskowe czy towarzyskie powiązania mogą mieć wpływ na to, co się dzieje na sali rozpraw - powiedziała.

Poświęciłam 11 lat o walce o to, by niezawisły sąd potwierdził te fakty prawomocnym wyrokiem. Chcę, żeby to był wyrok sprawiedliwy i nie budzący wątpliwości co do jego obiektywizmu. Żeby nikt nie mógł zarzucić sądowi, że uległ jakiejkolwiek presji. Dlatego przeniesienie sprawy do innego sądu przyjmę z satysfakcją. Dzięki temu nie będzie także pretekstu do kłamstwa, jakim jest wiązanie toczącego się procesu ze zmianami personalnymi w krakowskim sądzie - dodała.

My ze spokojem czekamy na decyzję SN. Ta decyzja dopiero zapadnie i my niezależnie od tego, jaki sąd ostatecznie będzie w tej sprawie rozstrzygał, liczymy na to, że nasze argumenty wyrażone a w apelacjach zostaną wysłuchane i zapadnie sprawiedliwy wyrok – powiedział pełnomocnik oskarżycieli posiłkowych Adam Gomoła.

Sąd uznał, że zachodzi podejrzenie, że ten sąd dokona rozpoznania sprawy pod pewną presją. W związku z czym proponuje, żeby SN wskazał inny równorzędny sąd. Obawiam się, że każdy sąd będzie musiał pod taką presją tę sprawę rozpoznać, bo to jest sprawa niecodzienna, że jedną ze stron procesowych jest minister sprawiedliwości – prokurator generalny, który w świetle nowych przepisów uzyskuje dość szczególną pozycję względem sądów powszechnych – powiedział jeden z obrońców adwokat Jan Widacki.

Uważam, że decyzja sądu jest jak najbardziej trafna, nie można mówić o tym, iżby sądowi brakowało odwagi, jak sugerowali obrońcy, bo to nie w tym rzecz. Rzecz nie jest w odwadze, a w roztropności, tak aby wymiar sprawiedliwości na tym szwanku nie doznał – mówił z kolei dziennikarzom prok. Paweł Baca.

Na czwartkowej rozprawie krakowski Sąd Okręgowy w wydziale odwoławczym miał przystąpić do rozpoznawania apelacji od wyroku uniewinniającego czworo lekarzy leczących Jerzego Ziobrę, ojca ministra sprawiedliwości. Sąd zaplanował trzy terminy rozpraw, jednak na początku rozprawy uprzedził strony, że rozważa możliwość wystąpienia do Sądu Najwyższego z wnioskiem o przekazanie sprawy innemu sądowi równorzędnemu w związku z wydarzeniami ostatnich czterech dni".

Sąd zapoznał się ze stanowiskami stron i ogłosił postanowienie po przerwie. Zarówno oskarżyciel publiczny prok. Paweł Baca, jak i oskarżycielka posiłkowa Krystyna Kornicka-Ziobro oraz dwaj pełnomocnicy oświadczyli, że nie sprzeciwiają się wnioskowi. Jak podkreślili pełnomocnicy, jakkolwiek nie mają wątpliwości co do bezstronności sądu, to jednak z powodu wpływowego środowiska lekarskiego w Krakowie uważają, że wskazane byłoby przeniesienie sprawy do innego sądu.

Przeciwko wystąpieniu do Sądu Najwyższego opowiedzieli się obrońcy oskarżonych i sami oskarżeni. Jak podnosili obrońcy, również oni nie mają wątpliwości co do bezstronności sądu. Ponadto – ich zdaniem – każdy sąd w Polsce znajdzie się w takiej samej sytuacji: że stroną w sprawie jest minister sprawiedliwości. Ponadto opinia publiczna może odebrać taką decyzję, że krakowski sąd boi się orzekać w tej sprawie. Po naradzie sąd ogłosił postanowienie.

Jerzy Ziobro był leczony od 22 czerwca 2006 r. w Szpitalu Uniwersyteckim UJ w Krakowie. Zmarł 2 lipca 2006 r. Prokuratura dwukrotnie umarzała śledztwo w tej sprawie, co otworzyło rodzinie drogę do złożenia w 2011 r. w sądzie subsydiarnego aktu oskarżenia. Akt taki może wnieść pokrzywdzony w sprawach ściganych z oskarżenia publicznego w sytuacji, gdy dwukrotnie - w tym po wykorzystaniu drogi zażalenia sądowego - odmówi tego prokurator.

W procesie oskarżonymi są: ówczesny kierownik II oddziału Kliniki Kardiologii i oddziału klinicznego szpitala prof. Jacek D., ówczesny lekarz tego oddziału i wiceszef pracowni hemodynamiki, a obecnie szef II oddziału Klinicznego Kardiologii oraz Interwencji Sercowo-Naczyniowych prof. UJ Dariusz D., lekarka dyżurna Katarzyna S. i ordynator sali monitorowanej Andrzej K.

Lekarzy oskarżono, że "pomimo ciążącego na nich szczególnego obowiązku opieki nad pacjentem (...) narażony on został na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia, skutkiem czego pacjent 2 lipca 2006 r. zmarł". Zarzuty dotyczyły nieprawidłowej diagnozy i wyboru nieprawidłowego leczenia - m.in. przeprowadzenia zabiegu angioplastyki wieńcowej (założenie stentów, w dodatku nieprawidłowych) zamiast operacji kardiochirurgicznej (wszczepienia by-passów), braku konsultacji kardiochirurgicznej, nieprawidłowości w leczeniu farmakologicznym.

Oskarżeni nie przyznali się do winy i w czasie procesu odmówili odpowiedzi na pytania oskarżycieli oraz ich pełnomocnika.

W wyniku przystąpienia do sprawy w 2016 r. prokuratury z zamiejscowego wydziału Prokuratury Krajowej w Krakowie proces toczył się w trybie z oskarżenia publicznego, a oskarżyciele subsydiarni stali się oskarżycielami posiłkowymi.

W lutym br. Sąd Rejonowy dla Krakowa Śródmieścia uznał, że nie było związku między działaniami lekarzy a śmiercią pacjenta i uniewinnił czwórkę lekarzy. W uzasadnieniu wyroku sąd stwierdził, że zebrany materiał dowodowy - wiarygodny i miarodajny - nie daje podstaw do przyjęcia, że postępowanie oskarżonych nosiło cechy błędu medycznego, skutkującego narażeniem pacjenta na niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia. Natomiast zaistniałe w przebiegu leczenia komplikacje i powikłania zdrowotne należy uznać za niepowodzenie lecznicze, mieszczące się w granicach przyjętego ryzyka.

Od tego wyroku apelacje wnieśli oskarżyciel publiczny i pełnomocnicy oskarżycieli posiłkowych.

W czwartek w sądzie stawili się prokurator i oskarżycielka posiłkowa Krystyna Kornicka-Ziobro wraz z pełnomocnikami. Obecni byli także obrońcy oskarżonych lekarzy i troje oskarżonych: Jacek D., Katarzyna S. i Andrzej K. Nie stawił się Dariusz D.