Chodzi o trujące substancje, które wydobywają się z beczek. Wypowiadający się w programie „Alarm!” rybacy przyznają, że coraz częściej wyławiane przez nich ryby są owrzodzone. Najbardziej narażone są płocie, dorsze i flądry. Ich zdaniem ryby pochodzą z rejonów gdzie zanurzone są beczki z bronią chemiczną. Substancja, która może powodować rany i oparzenia widoczne na ich skórze, to najprawdopodobniej iperyt.

Reklama

Doniesienia, w rozmowie z reporterami programu "Alarm!" TVP1 dyrektor Global Compact w Polsce: - Te ryby, na co są też badania, one już dziś są mocno doświadczone, ich mięso jest zanieczyszczone bronią chemiczną. To widać po próbkach pobieranych z ryb, zwłaszcza tych, które żerują przy dnie - mówi Kamil Wyszkowski.

Zdaniem Jacka Wittbrodta, prezes Zrzeszenia Rybaków Morskich znajdujące się na dnie Bałtyku, wzdłuż całej polskiej linii brzegowej beczki z iperytem, cyklonem B, sarinem i substancjami paraliżującymi, to „bomba z opóźnionym zapłonem, która pozostawiona sama sobie, kiedyś wybuchnie”. - I wtedy będziemy mieli ogromną tragedię, ogromną katastrofę – mówił w rozmowie z TVP 1. Dodaje, że choć problem istnieje od kilku lat, nikt nie chce go rozwiązać. Okazuje się, że połowy są mniejsze, niż jeszcze dziesięć lat temu, a naukowcy jak informują reporterzy programu woda już niedługo wypłucze całą zawartość beczek. Nieoficjalnie ustalili oni, że problem broni chemicznej na dnie Bałtyku najprawdopodobniej zostanie poruszony podczas tegorocznego szczytu klimatycznego w Katowicach.