W środę o godz. 18.30 przed Pałacem Prezydenckim zebrali się przeciwnicy zmian w sądownictwie; mieli ze sobą transparenty i flagi polskie oraz europejskie. Na Krakowskim Przedmieściu stanęła scena, na której przedstawiciele partii i organizacji pozarządowych przemawiali do zgromadzonych. Demonstrację zwołała partia Razem.

Reklama

- Jesteśmy znowu tak jak w zeszłym roku na ulicach, żeby mówić, że nie godzimy się na to, co Prawo i Sprawiedliwość robi z polskim wymiarem prawa i co chce zrobić z wyborami. Jesteśmy tutaj, żeby powiedzieć prezydentowi Andrzejowi Dudzie, że my chcemy weta! - podkreślała Hanna Gospodarczyk z partii Razem. - Nie ma dla nas wakacji od demokracji. Sejm i Senat mogą sobie w nocy przegłosować te barbarzyńskie ustawy, ale my się na to nie zgadzamy – dodała.

Mówiąc o wyborach, Gospodarczyk odniosła się też do nowelizacji Kodeksu Wyborczego, której przyjęcie bez poprawek zarekomendowały w poniedziałek senackie komisje. W wyborach do europarlamentu każdy okręg wyborczy ma mieć przypisaną konkretną liczbę - co najmniej trzech - wybieranych z niego posłów (obecnie nie ma określonej liczby europosłów wybieranych w konkretnym okręgu; odbywa się według systemu proporcjonalnego, w którym głosy oddane na poszczególne listy przeliczane w skali całego kraju).

Reklama

Piotr Szumlewicz z Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych apelował przed Pałacem Prezydenckim "do ludzi pracy", by przyłączyli się do protestów. - Rok temu mówiłem, że nie mamy już w Polsce państwa prawa. Trybunał Konstytucyjny został zastąpiony trybunałem partyjnym, służba cywilna stała się służbą prezesowi, media publiczne są tępą propagandą rządową - mówił. Sytuację w kraju nazwał "zamachem stanu". - Zapisy konstytucji są jasne! Prezes sądu ma sześcioletnią kadencję, a sędziowie są nieusuwalni! Panie prezydencie, pan jest prawnikiem! Pan wie, że to jest łamanie konstytucji, tak nie wolno! - apelował Szumlewicz.

- Łączy nas przekonanie, że wolna Polska to Polska różnorodna, demokratyczna, to Polska, której nie musisz się bać, że do twoich drzwi zapuka spolegliwy wobec władzy prokurator, ze spolegliwą, zmuszoną do tego policją, potem będzie sprawa w sądzie spolegliwym, służalczym wobec ministra sprawiedliwości. Nie chcemy żyć w kraju, w którym sądy wykorzystywane są do partykularnych interesów - mówiła z kolei stołeczna radna Paulina Piechna-Więckiewicz (Inicjatywa Polska).

Reklama

Natomiast Adrian Zandberg z partii Razem przekonywał, że "PiS chce się pozbyć niezależnej instytucji, która jako jedyna kontroluje to, co oni robią (...) To jest wielkie, realne zagrożenie. To Sąd Najwyższy stoi na straży wolnych, uczciwych wyborów, sprawdza, czy partie są legalnie finansowane. Dlatego Sądu Najwyższego nie może kontrolować żadna partia polityczna. To jest zbyt wielka pokusa. Nie oddamy wolnych wyborów. Chcemy weta" - powiedział.

Odczytano także fragmenty Konstytucji RP. Około godz. 21 demonstranci zaczęli się rozchodzić. Część poszła pod Sąd Najwyższy.

Demonstracja została zwołana w związku z przyjęciem w piątek przez Sejm i poparciem w nocy z wtorku na środę przez Senat nowelizacją ustaw m.in. o Sądzie Najwyższym, ustroju sądów, Krajowej Radzie Sądownictwa i o prokuraturze. Przewiduje ona m.in., że Zgromadzenie Ogólne Sędziów SN będzie wybierało i przedstawiało prezydentowi kandydatów na I prezesa SN niezwłocznie po obsadzeniu 2/3 liczby stanowisk sędziów SN, a nie - tak jak obecnie głosi przepis - dopiero, gdy obsadzone są niemal wszystkie stanowiska.

Zgodnie z uzasadnieniem ustawy, "zasadniczym celem zmian w ustawie o Krajowej Radzie Sądownictwa i ustawie o Sądzie Najwyższym jest doprowadzenie do usprawnienia postępowań prowadzonych przez KRS w sprawach powołania do pełnienia urzędu na stanowisku sędziego, w tym sędziego SN". Jak zaznaczono, w zmianach chodzi m.in. o wyłączenie możliwości obstrukcji prowadzonych przed KRS postępowań nominacyjnych do SN.

Teraz ustawa trafi do podpisu przez prezydenta.