Jak relacjonuje "Gazeta Wyborcza" Andrzej Tylman zeznawał w poniedziałek w procesie cywilnym, który wytoczył spółdzielni pogrzebowej Universum i jej dwóm podwykonawcom. Domaga się 100 tys. zł zadośćuczynienia za znieważenie zwłok i naruszenie jego prawa do przeżycia żałoby w spokoju.

Reklama

Jestem obrażany przez prezesa Universum, że chcę żyć za jego pieniądze. To nieprawda. Nigdy nie zostałem przeproszony. Najchętniej bym stąd wyszedł i nie chciał mieć z panem nic do czynienia - zwrócił się do Piotra Szlingierta, prezesa Universum. I dodał: - Ale za to, co żeście zrobili, macie być ukarani. Przywozicie zwłoki i robicie sobie zdjęcia. Hieny cmentarne tak robią. To jest hańba dla was.

Piotr Szlingiert powiedział, że bardzo współczuje rodzinie Tylmanów, ale nie chciałby być tym podmiotem, który będzie finansował pewnego rodzaju sprawy tej rodziny. - A jak widzimy, jest tam duży problem, jeśli chodzi o stronę materialną - mówił.

Reklama

Ewa Tylman zaginęła w Poznaniu w listopadzie 2015 roku. Jej ciało odnaleziono dopiero w lipcu 2016 roku - wyłowiono je z Warty. Do Zakładu Medycyny Sądowej (ZMS) w Poznaniu przewozili je dwaj pracownicy firmy transportującej zwłoki. W zakładzie jeden z mężczyzn otworzył worek z ciałem, a następnie obaj je fotografowali - jeden z nich miał też zrobić sobie z ciałem tzw. selfie. Zachowanie obu pracowników zarejestrował monitoring w ZMS.

Przeciwko obu osobom toczył się proces karny. Mężczyźni przyznali się w sądzie do znieważenia zwłok kobiety i wnieśli o dobrowolne poddanie się karze. We wrześniu 2017 roku sąd skazał ich na kary po 10 tys. grzywny.

Reklama

Ojciec Ewy Tylman pół roku temu wytoczył cywilny proces firmie pogrzebowej i jej dwóm podwykonawcom, którzy byli formalnymi pracodawcami skazanych mężczyzn. W pozwie Andrzej Tylman domaga się 100 tys. zł zadośćuczynienia za znieważenie ciała jego córki i naruszenie prawa do spokojnego przeżycia żałoby.

Jak powiedział przed rozpoczęciem procesu pełnomocnik rodziny Tylmanów adwokat Mariusz Papalczyk, próba uzgodnienia kompromisu z firmą pogrzebową zakończyła się fiaskiem.

- Do ugody potrzeba dwóch stron, do tego nie doszło, dlatego zdajemy się na rozstrzygnięcie sądu. Sąd cywilny jest związany z ustalenia wyroku sądu karnego, musi pochylić się nad odpowiedzialnością poszczególnych podmiotów - czy i w jakim zakresie odpowiadających za to zdarzenie. Pozywamy zarówno firmę Universum, jak i ich podwykonawców. Co do kwoty zadośćuczynienia jest to trudne do wyliczenia. Opieraliśmy się na wcześniejszych orzeczeniach sądu, które dotyczyły pomylenia przez zakład pogrzebowy ciała i skremowania niewłaściwego ciała wbrew woli rodziny. Wówczas ta kwota opiewała na kwotę rzędu 50-70 tysięcy złotych - tłumaczył Paplaczyk.