94-letni obecnie żołnierz Armii Krajowej Zbigniew Radłowski oraz Światowy Związek Żołnierzy AK wystąpili przeciwko producentom trzyczęściowego serialu "Nasze matki, nasi ojcowie", tj. UFA Fiction oraz ZDF (II program niemieckiej telewizji). Wytoczyli proces o naruszenie dóbr osobistych rozumianych jako prawo do tożsamości narodowej, dumy narodowej i narodowej godności oraz wolności od mowy nienawiści. Proces monitoruje i wspiera Reduta Dobrego Imienia.

Reklama

Jak argumentowała w mowie końcowej reprezentująca powodów mec. Monika Brzozowska-Pasieka, w produkcji nastąpiło naruszenie ich dóbr, a przedstawienie żołnierzy AK w biało-czerwonych opaskach nie było przypadkiem, a celową intencją, natomiast wśród przedstawicieli tej formacji nie występuje ani jedna pozytywna postać. Odniosła się również do najszerzej komentowanej w polskich mediach sceny, w której żołnierze AK pozwalają Żydom - zamkniętym w wagonie - odjechać na pewną śmierć, co - w jej opinii - wskazywać ma, że to Polacy winni są Holokaustu. Podkreślała również, że wolność artystyczna twórców nie może być nieograniczona.

Argumenty te jednoznacznie odpierał pełnomocnik twórców mec. Piotr Niezgódka. W jego opinii cała produkcja jest wyważona, a ingerencja w wolność artystyczną - niedopuszczalna. Podkreślił, że wartości takie jak m.in. duma z własnej tożsamości i bycia Polakiem nie mogą być traktowane jako dobra osobiste. Zaapelował również o nieuleganie emocjom, które towarzyszą całej sprawie. Wskazywał, że celem filmu było wywołanie w Niemczech debaty społecznej, a na uwzględnienie zasługuje fakt, że zostały w niej przedstawione niemieckie zbrodnie, a nie tylko "niemieckie cierpienie".

Powodowie domagają się m.in. przeprosin we wszystkich telewizjach, w których film był emitowany, lub poprzedzenia pierwszej emisji w pozostałych telewizjach, do których go sprzedano, informacją historyczną ze stwierdzeniem, że jedynymi winnymi Holocaustu byli Niemcy.

Reklama