Sprawdzaniem bezpieczeństwa samolotów zajmuje się na bieżąco tylko trzech inspektorów. Problemy ujawniły się w czasie niedawnego strajku w Locie. Jak podał portal rynek-lotniczy.pl, były wątpliwości co do bezpieczeństwa poszczególnych operacji, bo kontrolerzy ULC nie nadążali sprawdzać, czy rejsy odbywają się z obsadą posiadającą wymagane uprawnienia. Związkowcy twierdzili np., że na rejsy długodystansowe wysyłany jest personel pokładowy, który nie ma odpowiedniego stażu. Inspektorzy nie nadążają też z przyznawaniem certyfikatów dla nowych samolotów, a tych LOT czy Ryanair rejestruje w Polsce sporo.

Reklama

ULC przyznaje, że ma braki kadrowe. Marta Chylińska z biura prasowego urzędu informuje, że nieobsadzonych jest ok. 30 proc. stanowisk, głównie inspektorów. Przez to nie można wykonać wszystkich planowanych audytów. W 2018 r. udało się przeprowadzić 63 proc. zaplanowanych kontroli pilotów (są m.in. sprawdzani pod kątem posiadania aktualnych certyfikatów) i 62 proc. kontroli sprawności technicznej samolotów.

Nad ULC wisi widmo obniżenia ratingu przez unijną Agencję ds. Bezpieczeństwa Ruchu Lotniczego. Od dawna alarmowała, że braki kadrowe w polskim urzędzie są niedopuszczalne. Najbliższy raport europejska instytucja wyda w marcu. W grę wchodzi nawet odebranie ULC części zadań i przekazanie ich do innego kraju.

Kłopoty kadrowe to efekt niskich zarobków w połączeniu z dużymi wymaganiami i odpowiedzialnością. Średnia miesięczna płaca inspektora to ok. 3,5 tys. zł netto. Po przyjściu do pracy po studiach zarabia się na rękę 2,1 tys. zł. Ci, którzy w ULC muszą się wykazać kompetencjami zbliżonymi do pilota, wolą pracować np. w liniach lotniczych, gdzie zarobki są kilkakrotnie wyższe.

Reklama

Od jednego z byłych pracowników ULC usłyszeliśmy, że od pracy w tym urzędzie odstrasza także pogorszenie wizerunku związane z aferą linii OLT Express. Urzędowi zarzucono, że w 2011 r. wydał pozytywną opinię o zdolności finansowej spółki, mimo że generowała straty, a jej płynność była zależna od wpłat jej udziałowca – Amber Gold. Jedna z byłych urzędniczek ma w tej sprawie postawione zarzuty.

Teraz w ULC pracują głównie pasjonaci, a także emerytowani wojskowi. Średnia wieku to ok. 50 lat.

Reklama

Wiceminister infrastruktury Mikołaj Wild w rozmowie z DGP twierdzi, że zna problem. Przyznaje, że trzeba go pilnie rozwiązać zwłaszcza w obliczu rozwoju branży – planów budowy centralnego portu lotniczego i zwiększenia operacji lotniczych. Wymusi to też większą liczbę inspektorów, którzy będą kontrolować samoloty.

Pracujemy nad systemowym rozwiązaniem problemu. Teraz finansowanie ULC jest oderwane od wzrostu ruchu lotniczego. To musi się zmienić – mówi Mikołaj Wild. Przygotowywane są rozwiązanie prawne, które mają zapewnić odpowiednie fundusze dla urzędu. Jednym z pomysłów jest przyznanie ULC osobowości prawnej, dzięki czemu znikną ograniczenia wysokości płac, które wprowadzono w przypadku urzędników. Wild zapowiada, że na początku roku zmiany w ustawach trafią do uzgodnień międzyresortowych. W życie miałyby wejść najpóźniej po kilku miesiącach.

Zapytaliśmy wiceministra, czy nie boi się, że wcześniej unijna agencja negatywnie oceni możliwości ULC i odbierze jej część kompetencji. – Musimy być gotowi na każdą ewentualność. Uważam jednak, że ULC spełnia standardy europejskie, choć na pewno potrzebuje pilnych zmian – mówi Mikołaj Wild.