Jak powiedział na spotkaniu z mediami przewodniczący Międzyzakładowej Organizacji Związkowej Krajowego Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego "Ad Rem" Wojciech Mrozowski, od dłuższego czasu pracownicy wymiaru sprawiedliwości podejmują działania, aby "zwrócić uwagę opinii publicznej oraz wszystkich sił politycznych w Polsce na pogarszającą się sytuację w sądach i prokuraturze".

Reklama

Według niego pracownicy sądów i prokuratur są ignorowani i pomijani przez stronę rządową. - Strona rządowa jest gotowa do rozmów z różnymi grupami protestującymi, a dla nas nawet nasz minister nie znajduje czasu - powiedział.

Jak mówił, dotychczasowe działania ze strony Ministerstwa Sprawiedliwości nie mogą przez związkowców zostać uznane za wystarczające. Jego zdaniem przyznane od 1 stycznia tego roku 200 zł podwyżki "nie uleczą lat zaniedbań, oszczędności i obojętności".

Podkreślił, że do dzisiaj władze nie przedstawiły żadnych konkretnych pomysłów i propozycji, które mogłyby rozwiązać problemy trapiące polskie sądy i prokuraturę, w szczególności powstrzymujące narastające problemy kadrowe.

Reklama

Protestujący domagają się 1 tys. zł podwyżki, bo - jak mówią - poziom ich wynagrodzeń nie przystoi do odpowiedzialności, jaka na nich spoczywa. Płace wielu osób z wieloletnim doświadczeniem są niewiele wyższe od minimalnego wynagrodzenia.

Mrozowski przekonywał, że wszystko to, w coraz większym stopniu przekłada się na ogólną sprawność postępowań, odbijając się na prawie do rozpoznania sprawy w rozsądnym terminie. Dlatego pracownicy sądów i prokuratur "próbują powstrzymać nadciągającą katastrofę polskiego wymiaru sprawiedliwości".

Ich zdaniem rosnąca liczba spraw, ciągłe zmiany prawne i nasilające się problemy kadrowe grożą sparaliżowaniem całego systemu, tak ważnego dla ochrony praw każdego obywatela, sytuacji gospodarczej i naszego bezpieczeństwa. Żądają gwarancji, które pozwolą - w ich przekonaniu - na zapewnienie właściwego funkcjonowania trzeciej władzy - sądownictwa i prokuratury.

Jak powiedział Mrozowski, związkowcy nie wykluczają innej formy protestu, np. honorowego oddawania krwi.

Reklama

W Łodzi protestujący wyruszyli spod budynku Sądu Okręgowego, który znajduje się na placu Dąbrowskiego. Następnie przeszli kilkoma ulicami miasta. W tym czasie zmienione zostały trasy niektórych tramwajów i autobusów.