W środę rzeczniczka Generalnego Inspektoratu Ochrony Środowiska Agnieszka Borowska podała, że w ściekach komunalnych zrzucanych do Wisły po awarii kolektorów przesyłających nieczystości z lewobrzeżnej części Warszawy do oczyszczalni "Czajka" są też ścieki przemysłowe. Jak przekazała, w związku z tym istnieje zagrożenie skażenia rzeki metalami ciężkimi.

Reklama

W reakcji na te słowa prezydent stolicy na środowej konferencji prasowej podkreślił, że ścieki przemysłowe nie trafiają do kolektora, który uległ awarii, i są utylizowane w inny sposób. Dodał, że nie ma komunikatu o tym, by niedozwolone ścieki przemysłowe trafiały do Wisły, a w związku z tym - nie ma zagrożenia zanieczyszczenia rzeki metalami ciężkimi. Mówił też, że rozmawiał na ten temat ze "zwierzchnikiem" rzeczniczki, który również nie wspomniał o takim zagrożeniu.

Rzeczniczka GIOŚ przekazała jednak PAP, że prezydent Trzaskowski nigdy nie rozmawiał z głównym inspektorem, ani też nie ustalał niczego z Wojewódzkim IOŚ. Według niej Trzaskowski "myli osoby, ustalenia i sztaby".

Rzecznik ratusza powiedział PAP, że Trzaskowski nie rozmawiał z GIOŚ, ponieważ inspektor nie podjął tych rozmów. - Codziennie o godz. 12 odbywają się sztaby kryzysowe. My na ten sztab zapraszamy, również generalnego inspektora - wskazał Dąbrowa. Podkreślił przy tym, że niezależnie od tego, czy taka rozmowa się odbyła, czy nie, nie ma informacji o niedozwolonym zrzucie ścieków przemysłowych do Wisły.

Reklama

Również MPWiK odniosło się w środę do tych doniesień, wskazując, że nie ma w tej chwili sygnałów, by do rzeki trafiały jakiekolwiek niedozwolone ścieki przemysłowe stanowiące bezpośrednie zagrożenie dla zdrowia ludzi. MPWiK wyjaśniło, że "ścieki komunalne, które w sposób kontrolowany trafiają do Wisły, to mieszanina ścieków bytowych ze ściekami przemysłowymi albo wodami opadowymi lub roztopowymi".

MPWiK zastrzegło, że "ścieki przemysłowe pochodzące z lewobrzeżnej części Warszawy stanowią niewielki odsetek ogólnej ilości odprowadzanych ścieków, czyli mniej niż 2 proc.". Ścieki są wprowadzane do kanalizacji miejskiej na podstawie odpowiednich przepisów. Firma zapewniła, że jakość ścieków przemysłowych jest stale kontrolowana przez jej pracowników.

Wodociągi wyjaśniają, że ścieki przemysłowe to nieczystości "powstałe w związku z prowadzoną przez zakład działalnością handlową, przemysłową, składową, transportową lub usługową, a także będące ich mieszaniną ze ściekami innego podmiotu, odprowadzane urządzeniami kanalizacyjnymi tego zakładu". "W praktyce oznacza to, że ściekami przemysłowymi są te, które odprowadza huta, zakład poligraficzny, ale również piekarnia, stacja paliw czy też magazyn wielkopowierzchniowy" - tłumaczy spółka.

Reklama

Miasto zleciło dodatkowe kontrole, aby upewnić się, że nikt nie wykorzystuje obecnej sytuacji do pozbywania się nielegalnie szkodliwych substancji.

GIOŚ w komunikacie opublikowanym na swojej stronie zwraca uwagę, że MPWiK posiada pozwolenie wodnoprawne na odprowadzanie ścieków komunalnych z Oczyszczalni "Czajka", w którym określono dopuszczalne wartości stężeń różnych substancji. "Mogą one być wprowadzane do rzeki wyłącznie po ich oczyszczeniu. Są to między innymi substancje występujące w ściekach przemysłowych, określone jako szczególnie szkodliwe dla środowiska wodnego, takie jak rtęć, kadm, aldryna, trichlorometan" - wskazuje GIOŚ. "Obecnie, z powodu awarii linii przesyłowej, zanieczyszczenia przemysłowe w ściekach komunalnych wpływają bezpośrednio do rzeki" - podaje GIOŚ.

Wojewódzki IOŚ wezwał MPWiK do dostarczenia informacji o ilości nieoczyszczonych ścieków odprowadzanych do rzeki w ciągu godziny, wyników analiz próbek ścieków pobieranych dwukrotnie w ciągu doby oraz "ładunku poszczególnych zanieczyszczeń".

Do awarii jednego z kolektorów przesyłających ścieki z części lewobrzeżnej Warszawy do położonej na prawym brzegu oczyszczalni "Czajka" doszło 27 sierpnia. Nieczystości skierowano wówczas do drugiego kolektora, który jednak 28 sierpnia przestał funkcjonować. Od tego dnia do Wisły zrzucane są nieoczyszczone ścieki.