Domiński poinformował, że zawiadomienie dotyczące incydentu zostało złożone w jednym z gdańskich komisariatów policji.

Przyjęcie zgłoszenia potwierdziła oficer prasowa Komendanta Miejskiego Policji w Gdańsku st. asp. Karina Kamińska. Wyjaśniła ona, że złożone przez pokrzywdzonego zawiadomienie dotyczyło znieważenia i naruszenia nietykalności cielesnej. Policjanci przesłali zebrany w tej sprawie materiał do Komendy Rejonowej Policji I w Warszawie – poinformowała Kamińska.

Reklama

Dodała, że – ponieważ czyny wymienione w zawiadomieniu ścigane są z oskarżenia prywatnego, do materiału dołączono wniosek o przekazanie dokumentacji do właściwego miejscowo sądu.

Domiński poinformował, że do incydentu, którego dotyczyło zawiadomienie, doszło w poniedziałek w jednym z warszawskich hoteli. Prezes Instytutu Lecha Wałęsy przebywał tam wraz z byłym prezydentem. Po śniadaniu wracali oni do swoich pokoi, gdy zaczepił ich nieznany im mężczyzna: idąc za Wałęsą i Domińskim, zwracając się do byłego prezydenta m.in. krzyczał "Bolek". Z relacji prezesa Instytutu wynika, że mężczyzna był bardzo agresywny, a na wyzwiskach skończyło się tylko dlatego, że Wałęsie towarzyszyła ochrona.

Reklama

Domiński wyjaśnił, że po odprowadzeniu byłego prezydenta do jego pokoju, zjechał windą do holu, by zrobić zdjęcie agresywnemu mężczyźnie i powiadomić o incydencie hotelową ochronę. Według relacji prezesa Instytutu, agresor - od którego czuć było alkohol - miał go dwukrotnie popchnąć, na co nie zareagowała ochrona hotelu.

Prezes poinformował, że zagroził agresywnemu mężczyźnie wezwaniem policji, a ten uciekł na ulicę. Domiński miał go dogonić, a wówczas uciekający uderzył Domińskiego pięścią w twarz. Z relacji współpracownika Wałęsy wynika, że zdążył on zrobić zdjęcie agresorowi i przekazał je policji składając zawiadomienie.

Reklama

Domiński wyjaśnił, że zgłoszenia na policję dokonał w Gdańsku, po powrocie ze stolicy, bo w Warszawie musiał towarzyszyć byłemu prezydentowi w zaplanowanym spotkaniu z przedstawicielami międzynarodowej organizacji zajmującej się walką o prawa człowieka.

Incydent w warszawskim hotelu opisał we wtorek rano Onet. W rozmowie z portalem, Domiński miał mówić o "zbudowanej z premedytacją przez PiS nienawiści wobec prezydenta Wałęsy". Dzisiaj okazuje się, że nawet w hotelu w centrum Warszawy nie można być pewnym, czy jakiś oszołom nie podejdzie i nie będzie mówił, że ktoś jest zdrajcą, czy jest z LGBT. Nie można być pewnym, czy nie zostanie się pobitym. Sytuacja nabrzmiała do tego momentu, że bandyci i chorzy psychicznie czują się bezkarnie – mówił Onetowi Domiński.

Zwrócił też uwagę na to, że w kraju Wałęsie towarzyszy ochrona. A co, gdyby do takiej sytuacji doszło za granicą, gdzie prezydentowi Wałęsie zabrano ochronę? Nie ma ochrony, ja jestem sam z prezydentem, a nagle pojawia się ktoś pijany i mocno agresywny. Prezydent byłby w niebezpieczeństwie. Czy to jest rozsądne, że były prezydent nie ma ochrony za granicą? – mówił portalowi Domiński.