Bohaterami serii plakatów są zwierzęta szczególnie narażane przez ludzi na dokarmianie. Jest to np. niedźwiedź stojący obok klatki, pod którym widnieje przemawiający napis: Czy chcesz, aby ten niedźwiedź trafił do ZOO? Na innym plakacie widnieje sarna i napis: Czy chcesz, aby ta sarna zginęła pod kołami samochodu?

Reklama

Nasza akcja ma uświadamiać turystów i chronić zwierzęta przed lekkomyślnością ludzi i przykrymi konsekwencjami, jakie z tego płyną. Dokarmiając dzikie zwierzęta i błędnie zakładając, że jedzą one to, co ludzie, wyrządzają im krzywdę. Tymczasem dieta zwierząt, ukształtowana w toku ewolucji, zmienia się w zależności od etapu życia i pory roku. Skutkiem dokarmiania jest pogorszenie ich stanu zdrowia. Zwierzęta robią się słabsze i źle znoszą trudne warunki klimatyczne. Przebywając w miejscach dokarmiania, stają się bardziej podatne na ataki drapieżników i przestają bać się ludzi, tracąc tym samym umiejętność poszukiwania naturalnego pokarmu – przekonuje Paulina Kołodziejska z TPN.

Według przyrodników, dokarmiane ludzkim pożywieniem zwierzęta mogą się również stać łatwym celem dla kłusowników lub ofiarą kolizji z samochodem. Problem dokarmiania dotyczy dużej grupy zwierząt, m.in. kaczek krzyżówek, orzechówek, części gatunków ptaków wróblowatych, wiewiórek, jeleni, saren, lisów i niedźwiedzi.

Reklama

W samym Zakopanem od kilku lat pojawia się stado jeleni i saren, które często można spotkać na ulicach miasta. Niechlubnym przykładem jest jeleń znad Morskiego Oka, którego turyści nauczyli jedzenia wprost z ręki. Dla zwierząt takie "oswajanie” często kończy się śmiercią. Głośny na całą Polskę był tragiczny los niedźwiedzicy Magdy i jej trójki młodych, które na wskutek zbytniego uzależnienia od dokarmiania, w 1991 r. zostały zabrane do ZOO. Innym tragicznym przypadkiem jest lis z Doliny Pięciu Stawów, który na wskutek dokarmiania, całkowicie stracił instynkt polowania i został odstrzelony.

Jeśli zwierzę nadal ma dostęp do łatwego pożywienia, wszystkie podjęte przez nas wysiłki idą na marne. Wiele zależy od turystów, jak również mieszkańców terenów graniczących z TPN – zaapelowała Kołodziejska.