Dotąd znaliśmy Amazon jako największą internetową księgarnię i sklep z płytami CD. Problem w tym, że na świecie sprzedaż tradycyjnych płyt dramatycznie spada, więc sieciowy kolos zdecydował się podjąć rywalizację z iTunes, dotychczas niezagrożonym na pozycji największego sieciowego sklepu z plikami muzycznymi.

Reklama

Amazon.mp3 od środy oferuje ponad 2 mln utworów z każdego gatunku muzycznego około 180 tys. artystów z całego świata. Koszt ściągnięcia jednego utworu waha się od 89 do 99 centów. Większość albumów kosztuje od 5,99 do 9,99 dol.

Jakby tego było mało, muzykę można ściągnąć na praktycznie każdy nośnik - peceta, Maca, iPoda, a odtwarzać za pomocą programów iTunes, Windows Media Player lub poczciwego Winampa. Piosenki można zgrywać na płyty CD albo zrzucić na odtwarzacz MP3. "Cieszymy się, że więcej osób ma teraz dostęp do legalnej muzyki po przystępnej cenie" - pisze w informacji prasowej Bill Carr z Amazon.com.

Niestety, usługi Amazon.mp3, podobnie jak iTunes, nie są dostępne w Polsce. Przeszkadzają w tym nieuregulowane kwestie związane z prawami autorskimi. W efekcie rodzimy rynek muzyczny pozostaje zupełnie archaiczny. By się o tym przekonać, wystarczy wizyta w sklepie płytowym.

Reklama

Salon Empiku przy placu Skargi w Katowicach wczesnym popołudniem jest pełen młodych ludzi przeglądających płyty. Kupują niewiele - większość po prostu chce wiedzieć, co jest dostępne na rynku. "Zwykle składamy się w klasie na płytę, a potem kopiujemy ją na format MP3. Na naszą kieszeń krążki są za drogie" - mówią uczennice III Liceum Ogólnokształcącego im. Adama Mickiewicza.

Problem zaporowych cen (płyta zachodniego wykonawcy kosztuje zazwyczaj ponad 50 zł) dostrzegli również wykonawcy. Zdają sobie sprawę, że gdyby nie koszty dystrybucji, albumy mogłyby być nawet o 70 proc. tańsze, a ich sprzedaż wielokrotnie wyższa.

Zespół Perfect swój ostatni album sprzedawał tylko w internecie, ściągnięcie wszystkich nagrań kosztowało zaledwie 15 zł. "Mamy gdzieś pośredników, chcemy wolnej muzyki w sieci" - to słowa Grzegorza Markowskiego, lidera Perfectu, którymi rozpoczął koncert 1 kwietnia 2004 r., promujący sprzedaż płyty wyłącznie za pośrednictwem internetu.

Reklama

Ale chociaż od tej deklaracji minęły ponad trzy lata, polskie firmy sprzedające muzykę jakby zaspały i nie mają plików MP3 w ofercie. "Robimy rozeznanie rynku. Jesteśmy zainteresowani sprzedażą MP3. Trwają próby oprogramowania. Jednak żeby wprowadzić usługę, musimy mieć pełną ofertę polskich wykonawców. Dotychczas polskie firmy fonograficzne były sceptycznie nastawione do takich projektów" - mówi Monika Marianowicz z EMPiK-u.

Polskie Nagrania też jedynie przyglądają się rynkowi. "Chcemy udostępnić w 2010 roku w internecie muzykę Chopina na 200. rocznicę urodzin kompozytora. Wtedy też będziemy gotowi na dystrybucję muzyki poważnej za pośrednictwem sieci. Jednak dla wielu to spadek jakości i profanacja" - uważa Jan Popis, dyrektor artystyczny.

Wygląda na to, że sytuacja zmieni się dopiero, kiedy na ekspansję na polskim rynku zdecyduje się któryś z zachodnich potentatów. Niestety, na razie nie ma na to nadziei.

Anna Derendarz, marketing manager Apple w Polsce, właściciela serwisu iTunes, mówi, że sprzedaż empetrójek, filmów i programów telewizyjnych w internecie to projekt wprowadzony przez Apple już w 2003 r. przez centralę w USA. "Obecnie usługa dostępna jest w Europie Zachodniej, Stanach Zjednoczonych i Japonii. W Polsce jest bardzo duże zainteresowanie ściąganiem muzyki w sieci. Na razie jednak żadne oficjalne rozmowy nie są prowadzone" - wyjaśnia ogólnikowo.



Grzegorz Markowski, lider kultowego zespołu Perfect

Nasz zespół już dawno temu zdał sobie sprawę, że to właśnie do internetu należy przyszłość i powoli nadchodzi schyłek muzyki zapisywanej na płytach CD.

Obecnie muzyki słucha się przeważnie w formacie MP3. Dlatego właśnie nasz ostatni album "Schody", który wydaliśmy w kwietniu 2004 r. sprzedajemy w sieci. Podobnie postępuje wielu zagranicznych wykonawców, tymczasem w Polsce ta forma dystrybucji jeszcze raczkuje. My byliśmy prekursorem w naszym kraju. Możliwe, że dlatego rok temu podczas Światowego Dnia Telekomunikacji odebrałem w imieniu zespołu nagrodę za popularyzację internetu.

Moim zdaniem już niedługo muzycy nie będą mieli po prostu innego wyjścia i będą musieli rozpowszechniać swoje utwory przez sieć. Ale pocieszam wszystkich - wcale nie jest to tylko smutna konieczność.

Nasz przykład doskonale pokazuje, że to się może sprawdzić. Sprzedaliśmy w ten sposób 15 tys. egzemplarzy. I choć album kosztuje 15 zł - to zarobiliśmy na tym więcej niż na krążkach sprzedawanych tradycyjnie. Właściwa cena płyty to bowiem 30 proc. tego, co płaci się, kupując album w sklepie.

Pozostałe 70 proc. to m.in. koszt dystrybucji i marże sklepowe. Dzięki internetowemu kanałowi dystrybucji mogliśmy zaoferować naszą płytę za trzykrotnie mniej. A cena to jedna z największych barier w zakupach. Dlatego prędzej czy później polskie sklepy internetowe pójdą w ślady Amazona.