Jan Maciejewski, wicedyrektor wydziału opieki społecznej w urzędzie wojewódzkim, ujawnia, że prywatny dom opieki w podwarszawskiej Radości nie ma na swą działalność odpowiedniego zezwolenia. "Wiemy, że opiekuje się starszymi ludźmi, ale ponieważ nie ma go w naszych rejestrach, nie mamy prawa go kontrolować" - mówi dziennikowi.pl Maciejewski.

Reklama

Jak to możliwe? To proste. Wystarczy zarejestrować działalność gospodarczą w gminie. A potem hulaj dusza, piekła nie ma. Można brać pieniądze od rodzin i katować ich bliskich. Bezkarnie. Bo nikt nie będzie mógł kontrolować placówki, która nie znajduje się w żadnym rejestrze.

"Nie dotarły do nas żadne skargi, ale wiedzieliśmy, że taka placówka istnieje. Bez zezwolenia. Zwróciliśmy się więc do fundacji <Betania>, która ją prowadzi, o zarejestrowanie działalności. Niestety, do dziś fundacja nie wystąpiła z wnioskiem o pozwolenie" - tłumaczy Jan Maciejewski.

Co mogą zrobić urzędnicy? Praktycznie nic. Mogą jeszcze raz zwrócić się do fundacji z prośbą o wyjaśnienia. I to wszystko. Do czasu, gdy placówka nie uzyska pozwolenia wojewody na działalność, urząd nic nie będzie mógł zrobić - tłumaczy wicedyrektor.

Reklama

Innego zdania jest Bożena Diaby, rzeczniczka Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej. Jej zdaniem wojewoda powinien poinformować prokuraturę o przestępstwie. "To nie może być tak, że urzędnik państwowy, który wie o tym, że na jego terenie działa nielegalna placówka, nic nie robi" - mówi dziennikowi.pl.

"Prokuratura rozpoczęła z urzędu śledztwo w sprawie domu opieki w Radości" - poinformowała dziennik.pl prokurator Renata Mazur, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga. Śledczy zwrócą się do dziennikarzy o udostępnienie filmów, nakręconych w tej placówce. Przesłuchają także pracowników i pacjentów.

Opiekunowie, jak tłumaczy prokurator Mazur, mogą usłyszeć dwa zarzuty: znęcania się nad osobą, która jest pod ich opieką, lub narażenia jej na utratę zdrowia. Jeśli prokuratorzy udowodnią, że opiekunowie działali ze szczególnym okrucieństwem, mogą dostać nawet dziesięć lat więzienia.