Akcja ojca Rydzyka ma charakter polityczny. Pokazuje bowiem, jak silnie zjednoczone jest środowisko Radia Maryja z opozycyjnym PiS i jak mocno zmobilizowani są oni we wspólnej działalności antyrządowej. Ojciec Rydzyk wykorzystuje tę ideowo-polityczną więź dla ochrony swoich interesów, zwłaszcza że były one od początku nader podejrzane. Ekipa PiS sprzyjała dziwacznym przedsięwzięciom poszukiwania wód termalnych w Toruniu i wspierała je unijnymi dotacjami.

Reklama

Oczywiste było, że rząd PO nie będzie dłużej szedł tą drogą. Demokracja ma jednak to do siebie, że wszyscy mają prawo do demonstrowania swojego niezadowolenia - również księża tacy jak ojciec Rydzyk. Rodzina Radia Maryja to przecież część społeczeństwa obywatelskiego.

Nie wykluczam, że ojciec Rydzyk spełni swoje groźby - wiadomo, że ma on rzeszę wiernych wyznawców i potrafi ich zmobilizować. Nie zdziwię się więc, jeśli za tydzień lub miesiąc do Warszawy zjadą dziesiątki autokarów, z których wysypią się setki obywateli nazwanych niegdyś przed Donalda Tuska moherowymi beretami.

To może być wręcz chrzest bojowy dla obecnego premiera, tak jak chrztem bojowym dla jego poprzednika było pielęgniarskie białe miasteczko. Spodziewam się jednak, że premier Tusk poradzi sobie z tym problemem lepiej niż Jarosław Kaczyński z protestem pielęgniarek: rzetelna, bezstronna analiza faktów oraz umiejętność rozmowy i przekonywania powinny odegrać zasadniczą rolę.

Reklama

Ta sprawa powinna przede wszystkim zaniepokoić polski Kościół. Oto religijna instytucja - "katolicki głos w polskich domach” - zapowiada demonstracje stricte polityczne, antyrządowe. Chodzi oczywiście o pieniądze i trudno odmówić prawa do dbałości o bardzo "ziemskie” interesy osobom w koloratkach. Pytanie tylko, czy hierarchowie będą umieli przekonać, że antyrządowe oblicze dyrektora Radia Maryja nie jest reprezentatywne dla całego Kościoła.