Godzina 14.35. Za chwilę Przemek Saleta będzie przewożony z oddziału intensywnej terapii na oddział chirurgiczny. Jest w dobrym stanie, od rana żartuje i widać, że chętnie wstałby już na nogi i sam przeszedł ten krótki dystans. Na to jednak jest za wcześnie. Jest jeszcze zbyt osłabiony. Przewiezie go specjalnie podstawiona karetka.

Reklama

Sanitariusze otaczają go szczelnym kordonem. Chcą go zasłonić przed fotografami. Głowę przykrywają mu ręcznikiem. Saleta każe go zdjąć - nie widzi powodu, by nie pokazywać swojej twarzy. Wyjeżdża do karetki, krótka trasa i jest już na łóżku, które zajmował po operacji pobrania nerki, zanim pojawiły się komplikacje. Jego pokój tonie w kwiatach od osób bliskich. Przyjmuje też kwiaty od redakcji Faktu. "Czuję się lepiej" - mówi "Faktowi". "Jak poczuję się wystarczająco dobrze, zadzwonię" - dodaje.

"To było naprawdę ciężkie przeżycie" - mówi w rozmowie z "Faktem" Jan Saleta, ojciec Przemka. Jest bardzo przejęty, ostatnie dni nie były dla niego i mamy Przemka, pani Marii, łatwe. Cały czas drżeli o życie syna. "Wkrótce wybieramy się do niego. Wcześniej się nie pojawialiśmy, bo cóż moglibyśmy pomóc? Mieliśmy na miejscu bliską osobę, która informowała nas o wszystkim" - opowiada pan Jan.

Teraz ojciec Przemka w końcu może odetchnąć. "Poprawa wydolności oddechowej jest trwała" - mówi "Faktowi" docent Andrzej Chmura, transplantolog, który zajmuje się Przemkiem. "Czeka go krótka obserwacja, musimy sprawdzić działanie nerki i parametry oddechowe. Pod koniec przyszłego tygodnia wszystko powinno być już OK" - dodaje.

Reklama

Andrzej Chmura opowiada o Przemku z dużą atencją, widać, że zżył się z nim w ostatnim czasie. Ale, co wychodzi w rozmowie z "Faktem", od dawna interesował się losami Salety. "Kibicowałem mu wiernie, kiedy zdobywał tytuły w kraju i za granicą. Podobało mi się zawsze to, że oprócz walorów sportowych ten młody człowiek umie także używać swojej głowy" - opowiada docent Chmura.

Po chwili dodaje jeszcze jedną rzecz: "My, transplantolodzy, jesteśmy bardzo zżyci z naszymi pacjentami. Dawcy i biorcy narządów to nie są dla nas ludzie, którzy pojawiają się raz, a potem można na nich już nigdy nie trafić. Jesteśmy wielką rodziną, mamy ze sobą kontakt przez całe życie".

Przemek ani przez chwilę nie był sam, były przy nim byłe żony, Ewa Pacuła i Ewa Byzdra-Saleta, nie odstępowała go też partnerka życiowa, Ewa Wiertel. Można przypuszczać, że w tak pięknym towarzystwie Przemek będzie bardzo szybko dochodził do zdrowia. Ma wielkie szanse na to, by ze swoimi bliskimi spędzić święta.

Reklama

Jego rehabilitacja rozpoczęła się już wczoraj. W szpitalnym pokoju, który zajmuje, pojawili się masażyści. Rehabilitacja trochę potrwa, ale Przemek nie będzie się podczas niej nudził. "Dla Przemka znakomitym lekarstwem będzie sport" - mówi "Faktowi" docent Chmura. "On może uprawiać wszystko, prócz sportów ekstremalnych i sportów walki, bo urazy narażają na poważne konsekwencje. Ale z lekarskiego punktu widzenia sport jest bardzo ważny i Przemek będzie mógł go uprawiać. Również taki, który wymaga dużego wysiłku".

Saleta nie musi się też poddawać żadnej specjalnej diecie. "Od razu po wybudzeniu dostał zupkę i zjadł ją ze smakiem" - opowiada Andrzej Chmura. "No, przecież nie miał operowanego żołądka. On może jeść wszystko i niech je jak najwięcej, bo organizm potrzebuje teraz sporo kalorii" - mówi "Faktowi".