Zbigniew Ziobro zwołał feralną konferencję prasową 14 lutego - dwa dni po zatrzymaniu doktora Mirosława G. przez Centralne Biuro Antykorupcyjne. Wypowiedział wtedy słowa, które ściągnęły na niego falę krytyki. Przez opozycję był posądzany o ferowanie wyroków i sugerowanie prokuraturze, jak ma formułować zarzuty. A sam Mirosław G. pozwał go za to do sądu.

Reklama

Kilka miesięcy później Ziobro stwierdził, że nie powtórzyłby słów o podejrzanym o korupcję kardiochirurgu. Dlatego, że jego słowa zostały wykorzystane do "torpedowania śledztwa i brutalnej politycznej walki".

Przyznał wtedy, że zarzut zabicia pacjenta, który postawiła Mirosławowi G. prokuratura, trzeba będzie przemyśleć. Jesienią powołany przez śledczych biegły z Niemiec stwierdził, że kardiochirurg nie jest winny śmierci pacjenta. A to oznacza, że zarzut zabójstwa zostanie prawdopodobnie skasowany. Wnioskuje o to obrońca doktora, Magdalena Bentkowska-Kiczor. Jednak na lekarzu ciąży także kilkadziesiąt zarzutów korupcyjnych.

Mirosław G. domaga się od Ziobry przeprosin w prasie i 70 tysięcy złotych zadośćuczynienia za naruszenie dóbr osobistych.