Stronę napisy.org, z której korzystało miesięcznie około 700 tysięcy użytkowników, zamknięto na prośbę dystrybutorów filmów w maju ubiegłego roku. Ich zdaniem, listy dialogowe do filmów, które można było za darmo ściągnąć ze strony, sprzyjały rozwojowi piractwa.

Reklama

Policjanci zatrzymali administratora strony napisy.org oraz ośmiu jego współpracowników, którzy tłumaczyli filmy. Miano im przedstawić zarzuty tłumaczenia i rozpowszechnianie napisów bez zgody posiadaczy praw autorskich.

Gazeta.pl dowiedziała się jednak, że do tej pory prokuratura nie przedstawiła im ani jednego zarzutu. A wszystko dlatego, że... prokuratorzy mają wątpliwości, czy w ogóle popełniono jakieś przestępstwo.

Powołano więc biegłego, który ma wydać opinię prawną w tej sprawie. "Chcemy, żeby się wypowiedział, na ile tłumaczenie jest odrębnym utworem i czy może ono stanowić naruszenie praw autorskich" - mówi gazecie.pl prokurator Alina Skoczyńska, szefowa Prokuratury Rejonowej w Zabrzu. "Stanowisko biegłego będzie brane pod uwagę przy podejmowaniu decyzji o dalszych losach sprawy" - dodaje.

Reklama