Nie ma co ukrywać, że jest to kryzys. Moi koledzy księża, zwłaszcza w małych parafiach, mówią wprost, że teraz nie są w stanie utrzymać kościoła, zapłacić za prąd, gaz czy ubezpieczenie. Jeśli będzie trwało to kilka miesięcy, można jeszcze próbować załatać te dziury, ale znam przypadki, że parafie rezygnują z inwestycji i pieniądze zebrane na remonty muszą przeznaczyć na opłacenie mediów - mówił w rozmowie z "Faktem" ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski. To będzie test dla wiernych i księży, czy ta solidarność wiernych z Kościołem istnieje. Dużo zależy od postawy konkretnego duchownego. Widzę już teraz wśród moich znajomych księży, że ci, którzy są otwarci na społeczeństwo, są uczciwi, nie mają się o co bać. Ludzie będą ich wspierać. Natomiast jeśli ktoś się barykaduje na plebanii, może mieć ogromne kłopoty - dodał.

Reklama

Zapytano go też o rolę Internetu w życiu Kościoła w czasach pandemii. Odparł, że mszy przez sieć i składania ofiar na konta "do końca sobie nie wyobraża". I nawet, jeśli trzeba będzie podczas drugiej fali epidemii, wprowadzić jesienią kolejne restrykcje, to wierzy, że wszystko wróci do normy. Rozumiem ludzi, którzy mimo zniesienia zakazu uczestnictwa w nabożeństwach jednak zostają w domu. Bo niepokój pozostał. Natomiast doświadczenie z Internetem jest bardzo ciekawe. To jest takie szczęście w nieszczęściu, że Kościół powinien zdać sobie sprawę, że coraz większa liczba osób, zwłaszcza młodych, poznaje rzeczywistość przez internet. I jest to miejsce do ewangelizacji. Nie trzeba się tego bać - podsumował