Posiedzenie przygotowawcze w sprawie Piotra Tymochowicza, na którym powinno zostać zaplanowane postępowanie dowodowe, odbyło się 1 września w III wydziale karnym Sądu Rejonowego dla Warszawy-Pragi Północ. Sprawę znanego specjalisty ds. wizerunku miał rozpoznawać sędzia Józef Biegański.

Reklama

Sąd jednak, zamiast planować kolejność przesłuchania świadków, zdecydował przychylić się do wniosku złożonego przez obrońców oskarżonego. Wnosili oni by sprawę Tymochowicza przekazać do rozpoznania sądowi okręgowemu. "Sąd rejonowy zwrócił się do Sądu Apelacyjnego w Warszawie z wnioskiem o przekazanie sprawy do rozpoznania Sądowi Okręgowemu Warszawa-Praga w Warszawie, jako sądowi pierwszej instancji. Przemawia za tym, zdaniem sądu, zawiłość sprawy i jej szczególna waga, czyli przesłanki opisane w artykule 25 p.2 kodeksu postępowania karnego" – przekazała we wtorek PAP Sekcja Prasowa Sądu Okręgowego Warszawa-Praga w Warszawie.

Jak ustaliła PAP, na zawiłość sprawy składa się przede wszystkim potrzeba zapoznania się i rozważenia opinii biegłych z rożnych dziedzin: psychologa, seksuologa, informatyków.

O tym, że proces Piotra Tymochowicza musi rozpocząć się od nowa, zdecydował sąd odwoławczy w lipcu 2020 roku. Od wyroku Sądu Rejonowego dla Warszawy Pragi-Północ, który 9 listopada 2018 roku wydała sędzia Magdalena Garstka-Gliwa, odwołali się obrońcy oskarżonego, domagając się uniewinnienia bądź powtórnego procesu. Prokurator Adam Borkowski z Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga oczekiwał, że sąd odwoławczy podwyższy Tymochowiczowi karę pozbawienia wolności z 3 lat na 4 lata i 6 miesięcy.

Reklama

Portal wyborcza.pl cytował adwokata Bogumiła Zygmonta, jednego z trojga obrońców Tymochowicza, który podczas rozprawy apelacyjnej powiedział, że "oczekuje sprawiedliwego procesu i tego, by sąd w wyroku nie przepisywał aktu oskarżenia, jak w pierwszej instancji, tylko rzetelnie zajął się sprawą". Mecenas Zygmont przypomniał, że sędzia Garstka-Gliwa odrzuciła 17 wniosków dowodowych obrony - wszystkie składane przez obrońców.

"Naruszenie przepisów prawa procesowego oraz oparcie ustaleń o materiał dowodowy, który nie został w sposób prawidłowy ujawniony na rozprawie, skutkowało naruszeniem prawa do obrony oskarżonego i nierzetelnością prowadzonego procesu sądowego. A to w pełni uzasadnia potrzebę powtórzenia i przeprowadzenia na nowo wszystkich czynności procesowych. Ta konieczność jest konsekwencją wadliwości procesu w pierwszej instancji. Sąd powinien respektować wszystkie zasady gwarantujące rzetelny proces w tej sprawie" - argumentowała sędzia Anna Zawadka z Sądu Okręgowego Warszawa-Praga, cytowana przez portal wyborcza.pl.

Reklama

Sąd zwrócił uwagę, że w pierwszej instancji nie wyjaśniono wszystkich okoliczności tak, by można było uznać winę Tymochowicza. - Posiadanie i rozpowszechnianie pornografii dziecięcej jest przestępstwem umyślnym. I to, że oskarżony to robił umyślnie, trzeba udowodnić - podkreślała sędzia Anna Zawadka.

Sędzia Garstka-Gliwa, która prawie dwa lata temu skazała Tymochowicza, mówiła w ustnym uzasadnieniu wyroku, że "wina oskarżonego nie budzi żadnych wątpliwości". Sąd wymierzył oskarżonemu wówczas karę łączną 3 lat więzienia za "posiadanie w celu rozpowszechniania" pornografii dziecięcej i za posiadanie treści pornograficznych, które miał przewozić za granicę, m.in. do Kambodży i Japonii. Oskarżony miał także zostać objęty prewencyjnym programem terapii sprawców przestępstw przeciwko wolności seksualnej. Biegli seksuolodzy stwierdzili, że ma on zaburzenia preferencji seksualnych.

Piotr Tymochowicz został zatrzymany pod koniec października 2017 roku. Przyjechał wówczas z Kambodży, by w hotelu na warszawskim Okęciu prowadzić szkolenie dla pracowników firmy ubezpieczeniowej.

Zarzuty, w związku z którymi Tymochowicz stanął przed sądem, były konsekwencją śledztwa prowadzonego od 2015 roku. Niemiecka policja śledziła w internecie plik pornograficzny z udziałem około pięcioletniej dziewczynki. 25 czerwca Tymochowicz miał pobrać ten plik (wraz z 53 GB innych pornograficznych filmów oraz zdjęć) na swój komputer za pomocą programu aMule. Zgodnie z zasadą działania tego programu, pobierając plik, jednocześnie go udostępniał. Kilka minut po zakończeniu ściągania do domu oskarżonego w ramach akcji RINA wkroczyła policja. Pornopliki były już umieszczone w koszu.

W domu Piotra Tymochowicza zabezpieczono komputery i nośniki pamięci, z których biegli informatycy odzyskali ponad 3,5 tys. skasowanych wcześniej plików z pornografią z udziałem dzieci, w sumie około 200 GB. W jego telefonie z ponad tysiąca zakładek odnoszących do stron internetowych, trzy miały przekierowywać na strony z treściami pedofilskimi.

Tymochowicz zgodził się na publikację danych osobowych i wizerunku. W toku śledztwa, ani później przed sądem, nie przyznawał się do winy. Sugerował, że treści, o których posiadanie jest oskarżony, mogły mu zostać podrzucone. Wymieniał także osoby, które mogły to zrobić, sugerował, że znalezione u niego materiały mogą mieć związek z jego polityczną działalnością. Podczas ostatniej rozprawy powiedział, że "żadnego z zarzucanych mu czynów nie popełnił".

Piotr Tymochowicz spędził w areszcie blisko dwa lata. Na ponowne rozpoznanie swojej sprawy czeka na wolności.