Sąd podkreślił przy tym, że sprawa Gawła (zgadza się na podawanie nazwiska - PAP) była prowadzona w sposób "w pełni obiektywny" i nie ma żadnych powodów, by uznać, że jest on prześladowany.

W kasacji na korzyść mężczyzny rozpoznanej w piątek przez Izbę Karną SN obrona wskazywała m.in. na bezwzględną przyczynę odwoławczą, jaką miał być brak udziału obrońcy Gawła w czynnościach prowadzonych przed sądem pierwszej instancji. Inne zarzuty dotyczyły głównie jakości kontroli odwoławczej.

Reklama

Polityczny aspekt sprawy

Reklama

Obrońca mężczyzny mec. Bartłomiej Wojtaszek wskazywał też na polityczny aspekt sprawy, przekonując, że jego klient nie może liczyć na przeprowadzenie uczciwego procesu w Polsce. -Te działania, które były podejmowane w stosunku do niego, mogły mieć w istocie charakter odwetowy - mówił.

Zdaniem prokuratury w sprawie nie wystąpiła bezwzględna przyczyna odwoławcza, a zarzut ten został podniesiony przez obronę dlatego, by ta miała jakikolwiek powód do kasacji.

Kasację "oczywiście bezzasadna"

Ostatecznie sąd oddalił kasację jako "oczywiście bezzasadną". Jak wskazywał sędzia sprawozdawca Andrzej Siuchniński, zgodnie z wywodem obrony wystąpienie bezwzględnej przyczyny odwoławczej było uzależnione od innych okoliczności w sprawie, które mogły, ale nie musiały się potwierdzić.

Sędzia podkreślił, że w sytuacji, o której mowa, oskarżony pozostawał bez obrońcy jedynie przez chwilę - za swoją zgodą. - W tej sprawie nie można mówić, że doszło do sytuacji, w której oskarżony w istotnym sensie pozostawał bez obrońcy – zaznaczył sędzia.

Reklama

Jako oczywiście bezzasadne sąd ocenił również pozostałe zarzuty dotyczące nierzetelnej kontroli odwoławczej. - Sąd odwoławczy do wszystkich zarzutów odniósł się w sposób precyzyjny, szeroki, analityczny, żadnej z okoliczności podniesionej w apelacjach nie pomijając - a to, że wnioski nie są takie, jakich by oczekiwał obrońca, nie oznacza, że zarzuty są zasadne - podkreślał sędzia.

Sąd odniósł się również do podnoszonej przez obronę kwestii uzyskania przez Gawła azylu politycznego w Norwegii. - Z obowiązku rzetelności należy powiedzieć wyraźnie, że jeżeli tak się stało, to raczej z przyczyn ogólnych związanych z odbiorem wymiaru sprawiedliwości w Polsce, a nie w związku z tą sprawą - podkreślił sędzia Siuchniński.

Jak zaznaczył, sprawa Gawła była prowadzona przez sądy "nadzwyczaj starannie, nadzwyczaj rzetelnie i w sposób w pełni obiektywny". - Nie ma w tej sprawie żadnych dowodów na to, że pan Rafał Gaweł był rzeczywiście z jakich powodów prześladowany - uznał sąd.

Gaweł nigdy nie przyznał się do stawianych mu zarzutów, argumentując m.in., że cała sprawa to zemsta śledczych za składanie przez niego licznych zawiadomień dotyczących propagowania faszyzmu. - Wygrzebano sprawy z mojego życia, które mogły być co najwyżej sprawami cywilnymi, np. umowy budzące kontrowersje podmiotów gospodarczych. W moim przypadku prokuratorzy stwierdzili, że działałem z zamiarem oszustwa. Jeżeli złożyliśmy wniosek o dotację i moi podwładni zrobili w dokumentach jakąś pomyłkę, prokuratura automatycznie kwalifikowała to jako wyłudzenie - mówił w październiku ubiegłego roku w wywiadzie z "Gazetą Wyborczą".

Ośrodka Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych i Teatr TrzyRzecze

Oprócz prowadzenia Ośrodka Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych Gaweł jest także współzałożycielem Teatru TrzyRzecze. Białostocka prokuratura badała wątki prowadzonej przez niego działalności gospodarczej. W jednym przypadku chodziło o oszustwo na szkodę banku (kwota zarzucanego wyłudzenia to 240 tys. zł), a w pięciu kolejnych – o oszustwa na szkodę prywatnych przedsiębiorców, którym oskarżony miał nie zapłacić za odebrane towary (chodzi o kwoty rzędu kilku, kilkudziesięciu tysięcy złotych).

Dwa kolejne zarzuty dotyczyły udaremnienia egzekucji wierzytelności. Wierzyciele to m.in. Urząd Miejski w Suwałkach i Podlaski Urząd Wojewódzki w Białymstoku, a kwoty miały przekraczać 20 tys. zł. Wśród zarzutów było też kilka związanych z działalnością na szkodę różnych podmiotów – firm i fundacji. Niektóre z tych ostatnich związane były z działalnością stowarzyszenia prowadzącego Teatr TrzyRzecze.

W styczniu 2019 r. Sąd Apelacyjny w Białymstoku skazał Rafała Gawła na dwa lata pozbawienia wolności, zmieniając wyrok sądu I instancji, który skazał go na cztery lata więzienia. Obecnie przebywa on w Norwegii, gdzie otrzymał azyl polityczny.

Azyl w Norwegii

Założyciel Ośrodka Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych Rafał Gaweł otrzymał w Norwegii azyl polityczny - pisał w październiku norweski dziennik "VG". W Polsce został on skazany na dwa lata więzienia za wyłudzenia i oszustwa.

Jestem bardzo szczęśliwy. Teraz możemy na spokojnie rozpocząć życie w Norwegii - mówi gazecie Rafał Gaweł, przedstawiany jako obrońca praw człowieka.

Do Norwegii Gaweł wraz z rodziną przyjechał 7 stycznia 2019 roku. Według jego relacji uciekł z Polski samochodem, a przekraczając norweską granicę, nie miał ważnego paszportu. Polskie władze pozbawiły mnie paszportu, ale dzięki kontaktom dyplomatycznym, których nie mogę ujawnić, dotarliśmy do Norwegii - opowiada.

Dwa dni później jego wniosek o azyl został odrzucony przez Norweską Dyrekcję ds. Imigracji (UDI), ale odwołał się od decyzji do wyższej instancji. Organ odwoławczy (UNE) 30 września przyznał Polakowi azyl polityczny. Skarga została uwzględniona. Skarżący jest uchodźcą na mocy prawa imigracyjnego i otrzymuje pozwolenie na pobyt na okres jednego roku z możliwością przedłużenia oraz daje możliwość integracji i otrzymania stałego pobytu (...) - podkreślono w dokumencie, cytowanym przez gazetę.

Dziennik "VG" pisze, że Gaweł został w Polsce skazany na dwa lata pozbawienia wolności za przestępstwa sprzed kilku lat. Według niego, "wyrok został sfabrykowany i jest w rzeczywistości działaniem odwetowym ze strony polskich władz".

Według prawnika prowadzącego sprawę Łukasza Niedzielskiego, organ odwoławczy UNE stwierdził, że sprawa karna w Polsce "nosi znamiona prześladowań politycznych".

W gazecie "VG" Gaweł utrzymuje, że założona przez niego organizacja jest "solą w oku" polskich władz, gdyż przyczyniła się do wykrycia powiązań policji z neonazistami. Twierdzi, że w Polsce został siłą umieszczony w szpitalu psychiatrycznym, gdzie dzielił celę z zabójcą.