Takie wnioski płyną z wydanego wczoraj przez Europejski Trybunał Praw Człowieka w składzie Wielkiej Izby wyroku w tzw. sprawie islandzkiej (nr skargi 26374/18). Zdaniem wielu specjalistów orzeczenie to ma istotne znaczenie także dla naszego wymiaru sprawiedliwości oraz znajdzie zapewne odzwierciedlenie w rozstrzygnięciach, jakie podejmie w przyszłości w sprawach dotyczących Polski Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Wczoraj w jednej z takich spraw odbyła się w Luksemburgu rozprawa.

Prawo do badania

Od pewnego czasu w Polsce zaczęła przeważać narracja, zgodnie z którą prezydencki akt powołania na urząd sędziego miałby sanować wszelkie błędy, do jakich doszło na wcześniejszych etapach procedury nominacyjnej. Bo nie ma takiego organu, który mógłby to badać i o tych błędach przesądzić. W takim duchu wielokrotnie orzekał Naczelny Sąd Administracyjny, Trybunał Konstytucyjny czy wreszcie tzw. nowe izby Sądu Najwyższego. Trzymali się tego również przedstawiciele obecnego obozu rządzącego. Było to z ich punktu widzenia korzystne, gdyż argument ten zamykał usta tym, którzy twierdzą, że z powodu zmian dokonanych w Krajowej Radzie Sądownictwa osoby, które zostały przez nią rekomendowane prezydentowi do powołania na urząd sędziego, de facto sędziami nie są. A uprawnione do stwierdzania tego są niezawisłe sądy. Teraz zyskali oni dodatkowy argument w postaci wczorajszego wyroku ETPC. Ten bowiem przesądził, że sądy nie tylko mogą, ale nawet powinny poddawać ocenie proces nominacyjny sędziów.
Reklama
– ETPC mówi jasno: musi być zagwarantowana realna kontrola tego procesu. Tymczasem co się dzieje w Polsce? Ci sędziowie, którzy będą chcieli taką kontrolę sprawować, muszą się liczyć z tym, że zostaną nawet wydaleni z zawodu – zauważa Krystian Markiewicz, prezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia”. Nawiązuje w ten sposób do tzw. ustawy kagańcowej, która wprowadziła nowe typy przewinień dyscyplinarnych, w tym m.in. kwestionowanie przez sędziego istnienia stosunku służbowego innego sędziego, skuteczności powołania sędziego lub umocowania konstytucyjnego organu.
Reklama
Ustawa kagańcowa działa / Dziennik Gazeta Prawna
Dlatego też zdaniem sędziego Markiewicza wczorajsze rozstrzygnięcie strasburskiego trybunału powinno być budzikiem dla polskich sądów, zwłaszcza tych najważniejszych, czyli NSA i SN.
– Sądy powinny zrozumieć, że także prezydent jest zobowiązany do stosowania prawa, a skoro tak, to jego decyzje nie mogą pozostawać poza jakąkolwiek kontrolą. Najwyższy już czas skończyć z orzekaniem na starych, wygodnych zasadach, nieuwzględniających praw człowieka – podkreśla prezes Iustitii.

Test strasburski

Należy jednak zaznaczyć, że ETPC wyraźnie zaakcentował, że nie każde naruszenie procesu nominacyjnego sędziów może prowadzić do naruszenia wynikającego z europejskiej konwencji prawa do niezawisłego sądu. Wskazał przy tym, jakie badanie należy przeprowadzić, aby można było uznać, że stwierdzone nieprawidłowości były na tyle poważne, że podważyły one prawo do sądu ustanowionego zgodnie z ustawą. W tym celu należy przeprowadzić trzystopniowy test:
1) ustalić, czy doszło do oczywistego naruszenia prawa krajowego przy powoływaniu sędziów,
2) sprawdzić, czy naruszenia prawa krajowego dotyczyły fundamentalnych zasad procesu powołania sędziów,
3) ustalić, czy naruszenie prawa do sądu ustanowionego zgodnie z prawem zostało należycie zbadane przez sądy krajowe.
W sprawie islandzkiej ETPC stwierdził m.in., że tamtejszy Sąd Najwyższy nie zbadał dokładnie, czy – na skutek decyzji ministra sprawiedliwości, który przedstawia kandydatów na sędziów – nie doszło przypadkiem do naruszenia trójpodziału władzy. I m.in. z tego powodu doszedł do wniosku, że nieprawidłowości w procedurze powołania islandzkich sędziów były na tyle poważne, że podważały prawo do rozpoznania sprawy przez sąd ustanowiony zgodnie z prawem.

Realne przełożenie

Powstaje oczywiście pytanie, na ile wczorajsze orzeczenie ETPC będzie miało realne przełożenie na sytuację w naszym kraju.
– To orzeczenie z całą pewnością ma ogromne znaczenie dla ukształtowania wspólnego dla wszystkich krajów europejskich standardu prawa do sądu – mówi Mirosław Wróblewski z Biura Rzecznika Praw Obywatelskich. Wczorajszy wyrok ma wyznaczać model oceny skuteczności powołań sędziowskich we wszystkich państwach, które są stronami konwencji. Proces ten musi bowiem spełniać minimalne wymogi zawarte w opisywanym orzeczeniu strasburskiego trybunału.
Trudno jednak spodziewać się, że teraz sądy w Polsce zaczną hurtowo badać proces powołania tych sędziów, którzy uzyskali rekomendację od obecnej, podważanej KRS. Można więc postawić tezę, że upłynie jeszcze wiele czasu, zanim wytyczne strasburskiego trybunału znajdą realne zastosowanie w naszym kraju. Zwłaszcza że rządzący niezmiennie stoją na stanowisku, że u nas nie doszło do pogwałcenia żadnych procedur.
– Nie ma żadnego czynnika, który wskazywałby, że zmiana w powoływaniu KRS jest zmianą, która narusza zasady funkcjonowania demokratycznego państwa prawnego. Prawidłowość powołania KRS potwierdził Trybunał Konstytucyjny – podkreśla Sebastian Kaleta, wiceminister sprawiedliwości.
Należy jednak zapytać również o to, czy wczorajszy wyrok ETPC wpłynie na to, co w kontekście Polski dzieje się w Trybunale Sprawiedliwości Unii Europejskiej.
Zdaniem prof. Roberta Grzeszczaka, specjalisty w zakresie prawa UE, wczorajszy wyrok nie pozostanie niezauważony przez instytucje unijne – Komisję Europejską, a zwłaszcza Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej.
– Interpretacja określonego prawa/wolności dokonana przez Strasburg wpływa także na jego rozumienie w Unii Europejskiej. A przecież prawo do sądu jest zapisane zarówno w europejskiej konwencji praw człowieka, jak i Karcie praw podstawowych UE – zauważa profesor. TSUE nie może więc przymknąć oczu na to, co powiedział ETPC.
Tymczasem wczoraj przed TSUE odbyła się rozprawa w jednej ze spraw dotyczącej polskiej reformy sprawiedliwości. Tym razem chodziło o postępowanie wszczęte wnioskiem Komisji Europejskiej, która skarży nasz kraj w związku z wprowadzonym przez obecną ekipę rządzącą nowym modelem postępowania dyscyplinarnego. Do skargi KE dołączyło wiele państw europejskich: Belgia, Dania, Holandia i Szwecja.