To dobry lekarz, który nigdy nie powinien zarządzać ludźmi - mówią o swoim szefie w TOK FM lekarze z kliniki anestezjologii.

Większość zespołu dała się wpędzić w coś na kształt psychozy. Kolega rozpracowuje ludzi w sensie osobowościowym - mówiła jedna z lekarek.

Reklama

Jak podaje TOK FM, doktor zaczynał na Banacha, jako młody anestezjolog, a po zrobieniu specjalizacji pracował na intensywnej terapii.

Jeśli chodzi o jego wiedzę, to nikt nie ma tu zarzutów. To jest doświadczony anestezjolog. Cały czas był jednak gdzieś blisko zarządzania. Najpierw zarządzał różnymi rzeczami w klinice, potem był pełniącym obowiązki kierownika, a wreszcie został wicedyrektorem szpitala - mówił TOK FM lekarz z wieloletnim stażem.

Reklama

Doktor awansował na wicedyrektora kilka miesięcy po tym, jak lekarze dawali sygnały różnym instytucje o tym, co się działo w szpitalu.

Raz doprowadził mnie do płaczu przy całym personelu. Nękaniem, przypominaniem, upominaniem - mówi jedna z poszkodowanych.

Jesteśmy specjalistami, ale w każdej najprostszej rzeczy musieliśmy pytać o zgodę. Czekaliśmy, aż łaskawie odbierze telefon. Jak słyszałam odgłos jego chodaków, to miałam reakcję wegetatywną - dodała.

Reklama

"Wszyscy jesteście debilami"

Jedna z niepracujących już w klinice lekarek mówi, że doktor krzyczał do lekarzy: "Wszyscy jesteście debilami".

Wiedziałam, że jeśli idę z nim do pokoju, to usłyszę coś, co wywoła moje łzy. Gadał dotąd, aż zaczynał mi się łamać głos. Wtedy mogłam wyjść - mówiła jedna z pracownic szpitala.

Zarzuty dot. także przyznawania urlopów.

Czasem był wpisany, ale znikał z systemu - mówi jedna z lekarek.

Ktoś był grzeczny, to numerek nie znikał. Ktoś był niegrzeczny, to numer znikał albo był na przykład 9 w kolejce i wiadomo było, że nic z tego nie będzie - dodaje inna lekarka.

Tak jak nas jako osób, nie szanował też naszej fizyczności - mówiła lekarka.

Gdy siedziałam przy komputerze, potrafił przyjść i na mnie usiąść. Siadał na kolanach. On to uważał za doskonały żart - relacjonowała.

Lekarka opisała również sytuację, w której doktor, widząc dziurawe spodnie lekarki, oberwał jej nogawkę.

Została w majtkach na korytarzu. Uważał, że to zabawne - mówiła.

Pamiętam jedną uwagę skierowaną bezpośrednio do mnie w sytuacji publicznej, choć było to wiele lat temu. Wchodząc do pracy usłyszałam od doktora: śniłaś mi się dzisiaj, śniło mi się, że się z tobą pieprzyłem - mówiła jedna z anestezjolożek.

Słyszałam komentarze na temat preferencji doktora. Np. tego, jaki lubi rozmiar pośladków. Mam też wrażenie, że dziewczyny, które miały takie kształty, bardziej ponętne, były częściej ofiarami takiego zachowania - relacjonowała lekarka.

Przygniatanie od ściany, siadanie na kolanach dotyczyło głównie kobiet i było okraszone komentarzami na temat ich tuszy, tego, czy tyłek im urósł - dodał jeden z lekarzy.

Jeżeli ktoś praktycznie na tobie siedzi i słyszysz takie rzeczy, to masz ochotę się zabić. I wtedy przypominasz sobie, że potrzebujesz mieć wolne w przyszłym tygodniu. Potem bierzesz prysznic i zmywasz to wszystko z siebie, bo wiesz, że sprzedałeś duszę diabłu - podsumowała pracę w szpitalu jedna z lekarek.

Jesteśmy sobą zażenowani, że na to pozwoliliśmy - mówiła starsza lekarka. Kiedy atakował różne osoby na odprawach czy obchodach, to większość z nas, i mówię to z absolutnym wstydem, patrzyła sobie na czubki butów i myślała: dobra, udaję, że tego nie widzę, bo potrzebuję pojutrze mieć dzień wolny - przyznała.

To jest człowiek, który się mści - komentuje inna pracownica kliniki. Nikt nie mógł mu zwrócić uwagi, bo byłby np. notorycznie wpisywany na dyżury weekendowe lub świąteczne - dodała.

Albo daliśmy sobie wmówić, że ma taką ogromną władzę nad nami, albo tak rzeczywiście było - mówił lekarz.

Przyzwolenie na takie zachowania jest w polskiej medycynie od lat. To nie jest tak, że pewnych rzeczy nie widzisz. Każdy je widzi, ale nikomu nie chce się nic zmieniać. Ludzie się boją, że zostaną zwolnieni, że stracą możliwości rozwojowe, których nie będą mieli w innych miejscach. Boją się, że nikt im nie uwierzy. Że coś, co się dzieje nagminnie, ktoś obróci w żart - oceniła chirurg.

Chirurg była również pytana, czy padła ofiarą molestowania.

Wielokrotnie - odpowiedziała.

Anna Łukasik, która od października kieruje Uniwersyteckim Centrum Klinicznym dowiedziała się o sprawie od TOK FM.