Franek Broda to nie tylko siostrzeniec premiera Mateusza Morawieckiego, ale znany aktywista LGBT.

Reklama

W wywiadzie udzielonym magazynowi "Replika" opowiedział o swoich relacjach z rodzicami. Powiedział, że nie poznali jego życiowego partnera, bo ten odmówił spędzenia z nimi świąt.

Zaprosiłem go nawet na święta, ale odmówił, nie był na to gotowy. A rodziców postawiłem przed faktem dokonanym. Powiedziałem, że zapraszam mojego chłopaka na święta i tyle. Oni nie mieliby chyba dużego problemu, ale... nawet gdyby tak było, to bym powiedział: "Sorry, moje rodzeństwo przychodzi ze swoimi partnerami na święta, a ja nie mogę?" - wyznał.

Reklama

"Robię wszystko, żeby dogadywać się z nimi jakkolwiek"

Broda wyznał, że wyprowadził się od rodziców, bo dzielą go z nimi polityczne poglądy.

Mieszkam sam, wyprowadziłem się. Doszedłem do takiego konsensusu z rodzicami, oni zgodzili się na takie rozwiązanie, wynajęli mi mieszkanie. Nie chcę mówić zbyt wiele. To są moi rodzice, niejednokrotnie prosili mnie, żebym o nich nie mówił. Jakoś sobie daję radę. Nie dogaduję się z nimi politycznie, robię wszystko, żeby dogadywać się z nimi jakkolwiek. I tyle. A że jestem buntownikiem od dziecka... to jakoś mi się udaje tak żyć - mówi.

W pierwszej klasie liceum przyszedłem do szkoły z pomalowanymi ustami, wśród uczniów były oczywiście osoby, które dziwnie na mnie patrzyły. To zdarza się zawsze – są znajomi, którzy uważają to za chorobę, którzy sądzą, że to się jakoś leczy i z lubością używają wyzwiska "pedał". Gorsza reakcja spotkała mnie ze strony jednej z nauczycielek. Widząc moje pomalowane usta na zajęciach, przy całej klasie poprosiła, czy mógłbym to zmyć, bo jej się to nie podoba. Nie chciałem się z nią kłócić, wszczynać burd, zrobiłem to, mówiąc, że następnym razem, jak jej się to nie będzie podobać, to niech zamknie oczy - tak z kolei opisuje swoje doświadczenia związane z homofobią w szkole.