Gwałtownie rośnie zadłużenie Polaków. Podczas gdy w zeszłym roku zalegaliśmy na 5,6 miliarda złotych, teraz suma niespłaconych pożyczek wynosi aż 8,12 miliarda złotych. Przeciętny dłużnik ma 39 lat i jest winien wierzycielom prawie 6,5 tys. złotych, o półtora tysiąca więcej niż rok temu.

Reklama

Typowo, bo mniej więcej w wieku 40 lat, wpadł w spiralę długów pewien mieszkaniec Mazowsza. Teraz jest największym dłużnikiem w Polsce - wszystkim swoim wierzycielom jest winien aż 73 miliony złotych. Pieniądze brał na działalność gospodarczą lub grę na giełdzie. Jego dług cały czas rośnie, jeszcze w sierpniu wynosił "tylko" 71 mlilionów.

Według badań, mężczyźni wykazują o wiele większą niż kobiety niefrasobliwość w spłacaniu długów. I bynajmniej nie dlatego, że częściej biorą kredyty, bo w tej akurat sferze panuje w Polsce równouprawnienie. "Kobiety są solidniejsze w relacjach z bankami. Mężczyźni wpadają w tarapaty o prawie 30 proc. częściej" - opowiada ekonomista Andrzej Topiński.

Wtóruje mu socjolog ekonomii prof. Leszek Gilejko: "Kobiety są bardziej odpowiedzialne, a mężczyźni mają tendencje do ryzykownych zachowań".

Dlaczego nie spłacamy długów? Przyczyn jest kilka. "Jest wiele osób, które dobrze zarabiają, zaczyna im się dobrze powodzić, więc biorą kredyt na dalsze podniesienie standardu życia. Kupują lepszy samochód, a potem zapominają płacić, bo mają już inne priorytety. Ale są też osoby, które wzięły kredyt, bo potrzebowały pieniędzy. A teraz nie mają z czego spłacać" - mówi Mariusz Hilderbrandt, prezes zarządu biura informacji kredytowej Infomonitor.

Reklama

Prawie połowa dłużników ma zwrócić mniej niż 2 tysiące złotych. "Szczególnie przed świętami rośnie liczba ludzi, którzy biorą krótkoterminowe kredyty, tzw. chwilówki. Na prezenty, nowy telewizor czy superkomórkę. I nie zawsze dobrze wyliczą, czy będzie ich stać na spłaty" - tłumaczy Hilderbrandt.

Wiele osób wzięło kredyt na rozkręcenie działalności gospodarczej, a interes im nie wypalił. Tak popadła w kłopoty Joanna, która pół roku temu otworzyła niewielką restaurację w Warszawie. Na remont i wyposażenie lokalu wydała wszystkie oszczędności, wzięła też z banku 100 tysięcy złotych. "Liczyłam, że zyski pozwolą na spłatę raty, która wynosi nieco ponad 2 tys. zł miesięcznie. Niestety, klientów jest mniej, niż się spodziewałam, a przecież muszę płacić za dzierżawę lokalu, pensje pracowników, prąd, gaz. Pożyczałam od rodziny na raty, ale w końcu spóźniłam się ze spłaceniem dwóch kolejnych. Bank natychmiast wciągnął mnie na listę nierzetelnych dłużników" - opowiada.

Reklama

Ale żeby znaleźć się na tej liście, wystarczy jeden niezapłacony rachunek. "Można nawet się nie zorientować, że jest się dłużnikiem" - mówi Andrzej Topiński. Problem w tym, że potem trudno wyjść na prostą. "Wpadamy w spiralę zadłużenia, narastają odsetki" - mówi Topiński.

Czasami niespłacone długi prowadzą do tragedii. Na początku tego roku Dariusz P. z podwarszawskiego Nieporętu zastrzelił żonę i ranił dwóch synów, a potem sam popełnił samobójstwo. Nie był w stanie spłacić gigantycznych długów. W Polsce jest ponad milion nierzetelnych dłużników.