Choć Międzynarodowy Dzień Kobiet obchodzono z największą pompą w krajach tzw. demokracji ludowej, to jego historia jest dłuższa niż komunistyczne rządy. Sięga lutego 1909 roku, gdy po raz pierwszy świętowano na cześć kobiet, odpowiadając na dyspozycję Socjalistycznej Partii Stanów Zjednoczonych. Podczas międzynarodowej konferencji kobiet zorganizowanej przez II Międzynarodówkę w sierpniu 1910 roku w Kopenhadze Niemka Klara Zetkin wysunęła propozycję ustanowienia Międzynarodowego Dnia Kobiet. Pochodzące z 17 krajów uczestniczki konferencji poparły jej pomysł, ale nie ustaliły dokładnej daty obchodów. Dzień 8 marca miał upamiętniać demonstrację pracownic nowojorskich fabryk odzieżowych, rozpędzoną przez policję w 1857 roku, bądź też marcowe (według kalendarza juliańskiego lutowe) protesty kobiet w Sankt Petersburgu w 1917 roku.

Reklama

Międzynarodowy Dzień Kobiet szybko przyjął się w rewolucyjnej Rosji. Na Zachodzie nieco o nim zapomniano, aż do rozkwitu feminizmu w latach 60. Od zakończenia II wojny światowej obchodzono go już w całej Europie Środkowej i Wschodniej.

BIUROWA CELEBRA

W początkowej fazie PRL-u Dzień Kobiet był przede wszystkim świętem robotnic, które ustanawiały kolejne rekordy pracy, odbudowywały zniszczone miasta, pracowały w rolnictwie na traktorach lub obsługiwały maszyny w warsztatach i fabrykach. Tego dnia płeć piękna składała relację z tego, jak buduje socjalizm.

Reklama

W czasach gomułkowskich niemal we wszystkich fabrykach, szkołach i biurach odbywały się akademie ku czci kobiet oraz ich spotkania z władzami. Nieoficjalnym podsumowaniem uroczystych akademii był bankiet, podczas którego najhuczniej bawili się… panowie. Po szampańskiej zabawie i powrocie do domu zwykle nie mieli już sił, by złożyć życzenia żonie i wręczyć jej nieco sfatygowane goździki lub tulipany.

W związku z obchodzonym 8 marca świętem kobiet felietonista o pseudonimie "Feliks" pisał w tygodniku "Kobieta i Życie": Jest to zabieg korzystny dla […] mężczyzn. Wykpić się kwiatkiem, życzeniami, eleganckim pocałunkiem w rękę - a potem wrócić, jak gdyby nigdy nic, do niedobrych codziennych zwyczajów poganiania żony do wszelkich ciężkich robót. I miał rację. W PRL-u większość kobiet harowała na dwóch etatach: w pracy i w domu, a ich największym pragnieniem było przede wszystkim odciążenie w obowiązkach domowych. Większość panów spełniała to życzenie jedynie w tym szczególnym dniu w roku.

PROSZKU I TAK BĘDZIE ZA MAŁO

Reklama

Z okazji Dnia Kobiet prasa odpowiednio wcześniej przypominała o pozdrowieniach, upominkach, kwiatach dla kobiet. Na okładkach pism kobiecych ukazywały się okolicznościowe życzenia, na przykład lepszego zaopatrzenia sklepów. Zamiast życzeń redakcja zamieszczała niekiedy obietnice. W "Kobiecie i Życiu" z 7 marca 1965 roku dzieci obiecywały, że nie będą wracały późno do domu i zadbają o czyste szyje, krawiec zobowiązywał się, że uszyje kostium w terminie, szef, że nie będzie się złościł, współpasażer, że zawsze ustąpi miejsca, mąż, że będzie wierny, nawet odkurzacz obiecywał, że nigdy się nie popsuje. Bywało i tak, że obietnice dla kobiet pracujących składali dyrektorzy "strategiczni". Andrzej Siwiec z Polleny obiecywał więcej proszku "E", ale niestety było go za mało, by zaspokoić potrzeby wszystkich gospodarstw domowych. Józef Syroka z zakładów odzieżowych "Cora" zapowiadał znaczną poprawę jakości swoich wyrobów. Marian Lis z Zakładów Przetwórstwa Owocowo-Warzywnego "Hortex" gwarantował podwojenie produkcji za dwa lata. Albin Kostrzewski z Domów Towarowych "Centrum" zapewniał, że podejmie starania, aby towary były lepiej eksponowane.

ŻADNEJ PRACY SIĘ NIE BOJĄ

Na początku lat 60. przeprowadzono badania wśród kobiet w różnym wieku. Większość na pytanie, z jaką propozycją zwróciłyby się do Urzędu do Spraw Ułatwiających Życie Kobietom, gdyby taki powstał, odpowiadała podobnie jak referentka Krystyna Okuła: Przede wszystkim złożyłabym wniosek o zautomatyzowanie kuchni. Tyle bowiem godzin traci codziennie każda z nas na przyrządzanie posiłków. A przy kuchni-automacie kobieta miałaby czas i na rozrywkę, i dla swych najbliższych, i na spotkanie się z kimś miłym w kawiarni.

Co ciekawe, ówczesna gwiazda telewizyjna Irena Dziedzic, prowadząca od 1956 roku program publicystyczno-rozrywkowy "Tele-Echo", pragnęła jedynie, by panowie nie strącali pań ze stopni w tramwajach i nie wyprzedzali w biegu do taksówki. Niemal równie wiele kobiet nie mogło się pogodzić z tym, że marnują cenny czas, stojąc w kilometrowych kolejkach sklepowych. Wobec tego, co radziły paniom kobiece poradniki? Przez całe lata 60. tygodnik "Kobieta i Życie" promował mrożonki, których wykorzystanie w kuchni miało ułatwić życie polskich gospodyń. Redakcja zamieszczała także różnego rodzaju przepisy na szybkie i łatwe w przygotowaniu dania ze smażonych ryb kupionych na stoiskach garmażeryjnych, na przykład na doradę po warszawsku (zapiekaną z boczkiem, śmietaną, jajkami i serem), pod beszamelem, z twarogiem, jajkami, ryżem, pomidorami i pieczarkami lub w jarzynach.

SOCJALISTYCZNE MATKI POLKI

Dorosłe Polki na łamach "Kobiety i Życia" narzekały na ciężar łączenia pracy w domu z pracą zawodową, a współczesne im nastolatki w listach do miesięcznika "Filipinka" z połowy lat 60. widziały siebie w przyszłości w kuchni. Pragnęły małego domku z ogródkiem lub dwupokojowego mieszkania z kuchnią i łazienką, niepijącego męża, marzyły o samochodzie lub motorze albo przynajmniej o sprawnej komunikacji miejskiej oraz dwojgu dzieciach. Tylko jedna z nich nieśmiało sobie wyobrażała, że kiedy wraca z pracy, to z obiadem czeka na nią mąż.

Gdy w 1966 roku redakcja "Kobiety i Życia" zrobiła bilans powojennych osiągnięć kobiet w Polsce, po stronie "mają" zapisała wiedzę, umiejętności, pracę, samodzielność, własne pieniądze, mieszkania, których wciąż za mało i dzieci z lepszymi perspektywami niż pokolenia przedwojenne. Dwa lata później, 10 marca 1968 roku, opublikowano zestawienie, w którym porównano odsetek kobiet pracujących zawodowo: PRL (36,4 proc.), NRD (61 proc.) i ZSRR (49 proc.). Oszacowano, że w 1966 roku zatrudnienie kobiet wzrosło w Polsce o 6,1 procent. Czy te przepracowane kobiety wychowujące dzieci w służbie Polsce Ludowej i walczące na co dzień, by zapewnić jako taki byt swojej rodzinie, miały siły i czas na realizację własnych ambicji? Czy właśnie nie sił i czasu potrzebowały najbardziej?

W marcowym wydaniu "Przekroju" z 1971 roku pojawiła się następująca informacja: W dniu Święta Kobiet życzenia pomyślności miłym klientkom składa Centrala Tekstylno-Odzieżowa w Łodzi w imieniu własnym i wszystkich uspołecznionych sklepów odzieżowych, tekstylnych i galanteryjnych. Pragniemy zarazem przypomnieć panom, że prócz kwiatka każdą Ewę ucieszy także prezent tekstylny.

MARCOWE GESTY ŻYCZLIWOŚCI

Z okazji Dnia Kobiet przedstawiciele zakładów pracy wręczali paniom dyplomy, odznaczenia i kwiaty - najczęściej pojedyncze goździki lub tulipany. Kobiety pracujące otrzymywały też drobne upominki w postaci deficytowych towarów (rajstop, ręczników, ścierek, obrusów), których odbiór należało pokwitować w dziale kadr, a czasem nawet bilety do teatru. W kręgu rodzinnym powszechnym zwyczajem była uroczysta kolacja, której bohaterkami były kobiety.

p