Choć "oczywistą winę" Polańskiego podważyło wielu artystów i polityków, premier nie zamierza przyłączać się do rozgrzeszania reżysera, który w 1977 roku miał uprawiać seks z 13-latką. W sprawie sobotniego zatrzymania artysty w Zurychu (na podstawie amerykańskiego nakazu aresztowania) wypowiadali się już prawie wszyscy politycy, prócz premiera. Dziś Donald Tusk postanowił to skomentować.
>>>"Polański prosił, żebym zdjęła bieliznę"
"Ja bym nie podnosił jakiegoś takiego narodowego larum. Natomiast trzeba podjąć wszystkie czynności, jakie podejmujemy wobec każdego polskiego obywatela, którego spotyka tego typu przykra sytuacja jak Romana Polańskiego w Szwajcarii" - powiedział Donald Tusk.
"Ale w żadnym wypadku nie można z tego robić wielkiej narodowej sprawy, bo to jest jednak bardziej problem obyczajowo-karny, a nie narodowo-polityczny" - oświadczył premier.
>>>Sikorski na ratunek Polańskiemu
Polański został w sobotę wieczorem zatrzymany na lotnisku w Zurychu i umieszczony w tymczasowym areszcie ekstradycyjnym na podstawie amerykańskiego nakazu aresztowania z 1978 roku. Amerykański wymiar sprawiedliwości zarzuca Polańskiemu, że w roku 1977 w willi aktora Jacka Nicholsona w Hollywood uwiódł 13-letnią wówczas Samanthę Gailey. W stanie Kalifornia czyn lubieżny z nieletnią klasyfikowany jest automatycznie jako gwałt.
"Nikt nie kwestionuje, łącznie z Romanem Polańskim, że to zdarzenie miało miejsce" - ocenia Donald Tusk seks-skandal sprzed lat, którego "bohaterem" był reżyser. Dziś, gdy artysta siedzi w areszcie w Szwajcarii, premier zachowuje dystans: "Nie jest moją rolą rozstrzyganie winy. Ona jest dość oczywista".
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama