MARIUSZ NOWIK: 215 centymetrów to chyba dość nietypowy wzrost u kobiety, zwłaszcza jeśli mówimy o kobiecie żyjącej w średniowieczu. Tymczasem tyle mierzyła tajemnicza gigantka, której szkielet znaleziono na Ostrowie Lednickim. Co o niej wiadomo? Czy była młoda?
MAGDALENA MATCZAK: Groby z tego samego poziomu, w którym odkryto szkielet gigantki pochodzą z okresu od końca XII do początków XIV wieku. Wiemy, że w chwili śmierci kobieta miała nie więcej niż 25-30 lat. Dla nas, ludzi współczesnych, to bardzo młody wiek, należy jednak pamiętać, że w dawnych czasach umieralność w takiej wczesnej dorosłości była bardzo wysoka, zwłaszcza wśród kobiet. Wiązało się to z różnymi zakażeniami okołoporodowymi, brakiem higieny i słabą znajomością medycyny.
Na co zmarła olbrzymka? Czy da się to ustalić?
Na to pytanie niestety nie znamy odpowiedzi, ale znacznie więcej wiadomo nam na temat jej stanu zdrowia. Szkielet kobiety-gigantki został odkryty już w 1977 roku przez pracowników Muzeum Pierwszych Piastów na Lednicy i już wtedy naukowcy zaobserwowali na jej kościach szereg zmian patologicznych w tym tych świadczących o gigantyzmie. Następne badania wykonywano w końcu lat 90. XX wieku. Prowadziła je głównie prof. Gładykowska-Rzeczycka wraz z Anną Wrzesińską z Muzeum Pierwszych Piastów na Lednicy. Ustalono wówczas, że kobieta cierpiała na różne choroby, w tym takie towarzyszące gigantyzmowi.
Osoby z tym schorzeniem często cierpią również na osteoporozę. Niższa gęstość kości to z kolei częstsze urazy, a gigantka miała złamaną lewą kość piszczelową i prawą ramieniową. Można także stwierdzić, że cierpiała na zmiany zwyrodnieniowe stawów, zapalenie płuc oraz że była okresowo niedożywiona. Badania wykazały u niej obecność kamienia nazębnego, próchnicę, oraz łagodny nowotwór, kostniak, umiejscowiony na lewej kości udowej. Prawdopodobnie nie miał on jednak większego wpływu na komfort życia olbrzymki z Ostrowa Lednickiego.
Niesamowite, że to wszystko można wyczytać ze szkieletu...
Nie wszystkie choroby zostawiają takie ślady. Jesteśmy w stanie zaobserwować tylko pozostałości patologiczne po chorobach przewlekłych, ciągnących się latami. Choroby ostre w tym zakaźne, na które zwykle umierano w średniowieczu, nie odciskały się na kościach. Na podstawie współczesnych badań porównawczych możemy jednak założyć z dużą dozą prawdopodobieństwa, że interesująca nas kobieta mogła cierpieć na jakąś chorobę umysłową, jakiegoś rodzaju zaburzenia psychiczne, które są częściej diagnozowane właśnie u osób cierpiących na gigantyzm. Co ciekawe, stwierdzane są także częściej u kobiet-gigantów. Niewykluczone więc, że wyróżniała się nie tylko wyglądem, wzrostem, ale również dziwnym z punktu widzenia ówczesnej społeczności zachowaniem.
Pani udało się ustalić, że społeczność jednak nie odrzuciła gigantki.
Tak, to bardzo ciekawe, ponieważ pomimo charakterystycznego wzrostu i problemów ze zdrowiem kobieta ta była w stanie funkcjonować w swoim otoczeniu. Możemy nawet założyć z dużą dozą prawdopodobieństwa, że była tam na swój sposób potrzebna – być może opiekowała się dziećmi, zajmowała tkactwem, gotowała. Tak dokładnych szczegółów oczywiście nie znamy, ale badając szkielet gigantki, można stwierdzić, że otaczano ją opieką w czasie złamań kości piszczelowej i ramieniowej oraz w czasie zapalenia płuc.
Dlaczego więc została pochowana w tak niecodzienny sposób? Badania archeologiczne pokazały, że ułożono ją w grobie w zupełnie innej pozycji niż innych jej współczesnych zmarłych.
Trudno znaleźć jednoznaczną odpowiedź. Dawniej uważano, że niektóre choroby były karą zsyłaną przez bogów, czy to pogańskich, czy to Boga chrześcijańskiego. Niewykluczone, że ówczesna społeczność uznawała, iż wygląd gigantki i jej ogólny stan zdrowia był efektem czegoś w rodzaju boskiej niełaski. Być może w złożeniu jej do grobu według innego niż przyjęty zwyczaj chodziło o zaakcentowanie tego spostrzeżenia. Mógł to być również jakiś przeżytek pogański. Tego nie wiemy. Faktem jest, że wszystkie osoby pochowane wokół gigantki ułożone zostały w osi wschód-zachód, w zgodzie z ówczesnymi wierzeniami, tak aby po zmartwychwstaniu podniosły się z grobów zwrócone twarzami ku Jerozolimie. Natomiast ona została złożona do grobu z głową skierowaną na zachód, a twarzą na południe. Trudno ocenić, dlaczego.
W średniowieczu grzebano ludzi w pozycji wyprostowanej, na plecach, z rękami wzdłuż ciała, czasem z dłońmi spoczywającymi na miednicy. Natomiast pochówek gigantki cechuje zagadkowa niedbałość – ułożenie na boku, zgięta w kolanie lewa noga, zgięte w łokciach kończyny górne, lewa dłoń ułożona przy głowie. Co ważne, archeolodzy zaobserwowali również, że szkielet nie był ułożony na równej powierzchni.
Czy to znaczy, że „nie na równej powierzchni”?
Świadczy to o tym, że jej ciało mogło spoczywać na jakimś materiale organicznym, który z czasem uległ rozkładowi. To też zagadka, na którą odpowiedzi jeszcze nie znamy. Nie wiemy również, dlaczego w jej grobie nie znaleziono żadnych ozdób czy drobnych przedmiotów, z którymi chowano zmarłych w średniowieczu. Być może dlatego, że pochodziła z niższych warstw społecznych i po prostu była biedna.
Wspomniała Pani, że gigantka leżała na boku. Może uważano ją za kogoś w rodzaju wampira? Takie osoby chowano przecież na brzuchu, odwrócone.
Faktycznie, „wampiry” grzebano twarzą w dół, aby gryzły ziemię i nie mogły znaleźć wyjścia z grobu po obudzeniu. Niektórym również odcinano głowę i układano obok stóp, by nie mogły po nią sięgnąć. Myślę jednak, że w przypadku kobiety z Ostrowa Lednickiego wampiryzm to za daleko posunięta interpretacja. Prowadziłam badania na temat wczesnośredniowiecznych pochówków antywampirycznych w Kałdusie niedaleko Chełmna. Tamtejsze stanowiska archeologiczne badane są już od XIX wieku, a przez ostatnich ponad 25 lat zajmują się tym archeolodzy z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu pod kierunkiem prof. Wojciecha Chudziaka.
Na kałduskich cmentarzyskach można znaleźć 14 takich grobów antywampirycznych. Szukałam przyczyn, dla których ówczesne społeczności uznawały kogoś za wampira. Według jednej z koncepcji mogły się do tego przyczyniać pewne choroby, na przykład gruźlica, anemia czy szkorbut. Ich charakterystyczne objawy – krwawiące dziąsła, bladość twarzy, kaszel połączony z pluciem krwią – ludzie pozbawieni podstaw wiedzy medycznej mogli uznać za przejaw wampiryzmu. Jednak nic nie wskazuje na to, że kobieta z Ostrowa Lednickiego była uznana za wampira, choć z powodu gigantyzmu mogła być nawet niepełnosprawna – psychicznie. Warto podkreślić, że jej szczątki przetrwały ponad pół tysiąca lat w nienaruszonym stanie. Nikt nie odciął gigantce głowy ani nawet nie skrępował dłoni czy stóp, by w ten sposób powstrzymywać ją przed wstawaniem z grobu i atakowaniem żywych.
Skoro tak, to trzeba przyznać, że miała także wiele szczęścia, skoro pozwolono jej w spokoju dożyć swych dni.
To, że była niepełnosprawna, wcale nie oznaczało, że musiała zostać wykluczona ze swojej społeczności. Może nam się od razu kojarzyć starożytna Sparta, gdzie niepełnosprawne noworodki zrzucano z urwiska, ponieważ tamtejsza społeczność uznawała je za nieprzydatne. Jednak w średniowieczu niepełnosprawność nie stanowiła przyczyny dyskryminacji. Badania cmentarzysk w Kałdusie pokazały, że pochowani tam niepełnosprawni wywodzili się z różnych grup społecznych i wcale nie marginalizowano ich dlatego, że cierpieli na jakieś fizyczne przypadłości. Na przykład kobieta chora na zaawansowane stadium trądu – chorobę prowadzącą do niepełnosprawności – była pochowana w otoczeniu innych osób w grobie z przedmiotami (nożem i pierścionkiem), co może wskazywać na jej dość dobry status społeczny. Jeśli we wczesnym średniowieczu traktowano takie osoby przyzwoicie, to dlaczego gigantka w XII czy XIII wieku miałaby być traktowana inaczej? Na to pytanie znamy odpowiedź. Ale jeszcze wiele tajemnic kobiety z Ostrowa Lednickiego czeka na wyjaśnienie.