Powołując się na przedstawicieli resortu obrony, gazeta opisuje wewnętrzny dokument sporządzony przez wojskowych dotyczący wydarzeń z 29 sierpnia, kiedy siły USA przeprowadziły atak przeciwko domniemanemu terroryście Państwa Islamskiego w drodze na lotnisko w Kabulu.

Reklama

Choć przedstawiciele Pentagonu twierdzili, że w ten sposób udaremnili kolejny zamach terrorystyczny na lotnisko w czasie ewakuacji z Kabulu, dokument wskazuje, że nie ma co do tego całkowitej pewności. Poziom prawdopodobieństwa obecności materiałów wybuchowych oceniony jest "od możliwego do prawdopodobnego".

"Silne dowody poszlakowe"

Dokument ma również wskazywać, że na możliwość zamachu wskazywały "bardzo silne dowody poszlakowe", gromadzone przez osiem godzin, bazujące na ruchach wykonywanych przez podejrzany pojazd i podsłuchane rozmowy podejrzanych organizatorów zamachu.

"Z każdą godziną amerykańscy analitycy patrzyli z przerażeniem na to, jak kolejne części planu skomplikowanego zamachu zdawały się układać w jedną całość" - pisze "NYT", powołując się na osobę wtajemniczoną w śledztwo.

Wojskowi, którzy już wcześniej otrzymali informację o planowanym na niedzielę zamachu, przez godziny mieli śledzić białego sedana, który w niedzielę rano wyjechał spod budynku podejrzewanego o bycie kryjówką IS-Ch. Około 16 czasu miejscowego pojazd zatrzymał się w nieznajomym służbom miejscu, a grupa mężczyzn załadowała do niego ostrożnie nieznany ładunek. 15 minut później samochód znów zatrzymał się na podwórku na osiedlu niecałe 3 kilometry od lotniska, gdzie kierowca przywitał się z innym mężczyzną. Wtedy właśnie, po kilkusekundowym sprawdzeniu, czy w okolicy nie ma osób postronnych, dowódca miał podjąć decyzję o wystrzeleniu z drona MQ-9 Reaper rakiety hellfire z 9-kilogramowym ładunkiem wybuchowym.

"W momencie wydania rozkazu na widoku nie było żadnych osób postronnych"

Reklama

Choć w momencie wydania rozkazu na widoku nie było żadnych osób postronnych, miały pojawić się one kilka sekund później, kiedy rakieta była już w drodze. Na miejscu miało dojść do dwóch eksplozji, z kilkusekundową przerwą. Analitycy wojskowi ocenili jako "możliwe lub prawdopodobne", że wybuch wtórny był efektem eksplozji ładunków wybuchowych, a nie paliwa.

Dokument mówi o co najmniej trzech zabitych cywilach, choć według doniesień rodziny poszkodowanych, zginęło 10 osób, w tym siedmioro dzieci.

Kierowcą pojazdu miał być Zemari Ahmadi, pracownik amerykańskiej organizacji charytatywnej zarejestrowanej w Kalifornii. Wojskowi przyznali, że nie mieli na jego temat wielu informacji, jednak uznali go za współpracownika IS-Ch na podstawie jego działań tego dnia. Tuż po uderzeniu, kanały komunikacyjne IS-Ch miały zamilknąć na kilka dni.

Oficjalnie Pentagon nie podał szczegółów uderzenia z 29 sierpnia. Rzecznik resortu John Kirby powiedział dzień po zamachu, że uderzenie powstrzymało "rzeczywisty, konkretny i nadchodzący" zamach przeciwko siłom koalicji i cywilom na lotnisku.

- To było dynamiczne, mobilne, szybkie zagrożenie, bo tak działa IS-Ch, więc my staramy się działać tak samo. Mieliśmy bezpośrednie zagrożenie, wzięliśmy wszystkie te czynniki pod uwagę i podjęliśmy działania, w momencie, który uważaliśmy za najlepszy - powiedział Kirby. Pentagon poinformował, że w sprawie nadal trwa dochodzenie.