Rozgrywany pod koniec lipca międzynarodowy turniej (sponsorowany również przez Orange) był niewątpliwie najwyższej rangi wydarzeniem sportowym w Polsce. Ściągał do Sopotu śmietankę polskich VIP-ów - polityków, biznesmenów, artystów. Dla wielu był swoistym dorocznym świętem tenisa.

Reklama

Ale dla znacznie większej liczby ludzi był wylęgarnią oligarcho-politycznych kontaktów. Spotkania, jakie się tam odbywały, były zwykle początkiem najpoważniejszych transakcji biznesowych. Rękojmią tych transakcji były uzewnętrzniane naocznie i namacalnie bliskie kontakty biznesmenów z najważniejszymi politykami w kraju.

To w czasie turnieju Lew Rywin dał prezydentowi Aleksandrowi Kwaśniewskiemu słynny list, w którym przedstawił korzystną dla siebie wersję rozmowy z Adamem Michnikiem dotyczącej jego korupcyjnej propozycji, jaką złożył Agorze.

"Były tam zawsze tłumy polityków" - mówi DZIENNIKOWI jeden z najbardziej znanych polityków wywodzący się z opozycji demokratycznej, a dziś publicysta polityczny Aleksander Hall. "Łatwiej byłoby mi wyliczyć polityków, którzy nie pojawili się nigdy w Sopocie, niż tych, którzy tam bywali" - dodaje Krzysztof Materna, który wspólnie z Wojciechem Mannem przez wiele lat dbał o oprawę turnieju oraz imprez towarzyszących zawodom.

Reklama

Wśród gości turnieju poprzestanę tylko na kilku najbardziej znanych postaciach świata polityki, biznesu i kultury - Aleksander Kwaśniewski, premierzy: Jerzy Buzek, Jan Krzysztof Bielecki, biznesmeni: Mariusz Walter i Zygmunt Solorz- Żak, ludzie kultury: Janusz Głowacki i Jerzy Gruza. Do stałych bywalców należał też słynny gdański duchowny ks. Hanryk Jankowski. Bywał też obecny prezydent Lech Kaczyński.

W przerwach między meczami zwykle był wyraźny ruch na małej loży VIP-owskiej liczącej ok. 100 miejsc. Jedni schodzili rzędami w dół, drudzy szli na samą górę w kierunku loży rządowej, gdzie siedział zawsze Aleksander Kwaśniewski wraz z małżonką Jolantą. Umawiano się wtedy na nocne spotkania w pokojach hotelowych lub restauracjach. W czasie tych nocnych spotkań, bo mecze często przeciągały się do późnych godzin wieczornych, biznesmeni bratali się z politykami. Ludzie interesu zaś podejmowali wstępne decyzje w sprawie przyszłych umów biznesowych.

W wielu przypadkach trudno było rozdzielić funkcje biznesowe od politycznych, ponieważ niektórzy niedawno byli wpływowymi politykami, a w Sopocie zjawiali się już jako biznesmeni. Jeszcze inni łączyli rolę twórców mediów z czystym interesem, gdzie w grę wchodziły operacje bądź umowy sponsorskie na dziesiątki milionów złotych. Słynne też były bankiety przy okazji turnieju. Często organizowano je na świeżym powietrzu. Wtedy potrafiło być na nich nawet ok. 2 tys. ludzi.

Reklama

Wieloletni poseł Ryszard Kalisz wspomina, że był często zapraszany na turniej do Sopotu, ale udało mu się tam być tylko dwukrotnie - w 1996 i 2000 r. Przyznaje, że było mnóstwo polityków i że właściwie większość obecnych tam ludzi znał z mediów, ale jeszcze więcej osobiście. "Byłem też raz na bankiecie" - opowiada Kalisz. "Ale, jak pan wie, odkąd przestałem być adwokatem, a zostałem posłem, żadnych biznesów już nie załatwiam. Przyznaję, że obydwa pobyty na Prokom Open spędziłem z przyjemnością. Przecież sam też uwielbiam grać w tenisa" - dodaje.

Czego nie chciał powiedzieć Ryszard Kalisz, ujawnia nam jeden ze stałych gości zawodów i bankietów poturniejowych, działacz samorządowy Wybrzeża. Opowiada, że wielu jego znajomych nigdy nie ukrywało, że próbują i często udaje im się załatwić jakieś sprawy w czasie turnieju. Jedni atrakcyjną finansowo pracę dla swoich bliskich czy krewnych, drudzy wkupywali się w łaski polityczne VIP-ów warszawskich, jeszcze inni pośredniczyli w kontaktach między swoimi znajomymi prowadzącymi jakieś interesy a obecnymi tam biznesmenami.

Jako miejscowy stały bywalec Prokom Open informuje mnie, że wśród gości zawsze była cała elita Wybrzeża ze wszystkich dziedzin. Druga część to VIP-y warszawskie. I wreszcie trzecia grupa, ważna z punktu widzenia Ryszarda Krauzego, to szefowie firm – klientów holdingu Prokom.

"Przy kawiorze, whisky i wędzonych węgorzach dochodziło do pierwszych uzgodnień między politykami a biznesmenami" - mówi DZIENNIKOWI jedna z popularnych aktorek prosząca o zachowanie anonimowości. "Było to akurat wtedy, nie pamiętam roku, kiedy Lew Rywin, który zwykle był duszą towarzystwa, stronił od wszystkich i nawet nie podszedł do mnie, choć dobrze znamy się od lat. Tak, to był 2002 r." - przytakuje, kiedy podaję jej datę. Dopiero rok później wyszło na jaw, że dał Kwaśniewskiemu ważny list, a ten go skrycie trzymał.

Od 11 lat firma Krzysztofa Materny i Wojciecha Manna MM Communications obsługiwała niemal w całości Prokom Open. Począwszy od przygotowywania zaproszeń, szaty graficznej, scenografii, imprez i koncertów z okazji turnieju. Zwykle we dwójkę prowadzili finał oraz uroczystość rozdania nagród. W rozmowie z DZIENNIKIEM Materna przyznaje, że była to zawsze świetnie robiona impreza sportowa, niezależnie od opinii mediów, że tam ma miejsce największy styk polityki i biznesu.

Dowodem jakości tego turnieju jest choćby otrzymanie nagrody od międzynarodowej organizacji tenisa za najlepiej zorganizowany turniej w 2007 r. Inny rozmówca związany pośrednio z Prokomem pyta mnie, czy znam inne imprezy sportowe w Polsce, na których bywają przedstawiciele kierownictwa dużych firm paliwowych, np. Shell czy BP, albo banków szwajcarskich czy londyńskich.

Cóż, pewnie nie bywają. Ale swoim pytaniem potwierdza, że Prokom Open zawsze był też interesem.

Większość VIP-ów nie interesowała się tenisem, przyjeżdżali, żeby się pokazać

JERZY JACHOWICZ: Czemu zawdzięczasz to, że byłeś zapraszany na Prokom Open?JANUSZ ZAORSKI: Chyba temu, że trenowałem tenis w Legii w latach 60. Nawet miałem jakieś drobne sukcesy. W latach 90. brałem udział w różnych turniejach amatorskich. Bawię się też w organizację meczów aktorów z pracownikami radia i telewizji. Miałem również dużo znajomych w środowisku.

To w takim razie twoim dobrym znajomym jest Lew Rywin.
No... niezbyt go znam.

Ale przecież był szefem Polskiego Związku Tenisa.
Nie miałem z nim żadnych kontaktów. Nie robiłem z nim żadnego filmu, nie składałem mu żadnych propozycji.

A on tobie?
(śmiech)

Jak poznałeś Ryszarda Krauzego?
Chyba odwiedzając korty w Sopocie.

Ile razy byłeś gościem Prokom Open? Bo nie pamiętam, żebyś startował w głównym turnieju.
(śmiech) Chyba z pięć razy. Często w czasie wakacji robiłem filmy i wtedy nie mogłem przyjechać.

Ale kiedy byłeś, zawsze czekało na ciebie ciepłe miejsce w loży dla VIP-ów?
Tak. Aliści po aferze Rywina nie miałem zaproszeń na górę, gdzie siedzą najważniejsi. Później dostawałem już miejsca na dole.

Naprawdę?
Poważnie mówię. Ale z tymi lożami to mógł być przypadek. Po prostu coraz więcej ludzi było. Pamiętam, raz kazano nam zająć te miejsca najbliżej kortu, bo na górę mnóstwo VIP-ów przyjechało. To były VIP-y polityczne.

Kogo z nich pamiętasz?
Kwaśniewskiego widziałem na pewno... A i Michała Kleibera, ministra nauki w poprzednim rządzie, kiedyś świetnego tenisistę.

A z tych VIP-ów, to kto podchodził do ciebie i ściskał ci rękę?
(cisza)

Pytam całkiem serio.
Kleiber, bo się znamy. I ze swoimi innymi znajomymi się witałem, np. Januszem Głowackim. No i sporą grupą aktorów.

Rozumiem, że byłeś zapraszany na koszt organizatorów.
Przez ostatnie lata przyjeżdżaliśmy z bratem Andrzejem i sami wynajmowaliśmy hotel. Mieliśmy tylko bezpłatne wejście na korty. Po zawodach zmykaliśmy na kolację i do hotelu.

Czyli z politykami miałeś stosunkowo niewielki kontakt.
Tak, ja nie palę się do tego. Raz - nie jestem osobą która gra aż tak dobrze, żeby każdy się bił o mecz ze mną, dwa - nie mam żadnych ambicji politycznych.

Wyobrażałem sobie, że jako reżyser myślałeś tak: a może przez tego polityka załatwię sobie jakieś wejście do Zarządu Kinematografii i ktoś sypnie groszem na mój wymarzony film o białym Otello...
(śmiech) A skądże. Nigdy takich rzeczy nie robię.

To z kim się kolegowałeś przez te trzy, cztery dni w Sopocie?
Najpierw się gra rano, a potem ogląda innych. Były nawet mecze przy nocnym świetle. Niektóre kończyły się o północy.

A kiedy kończyły się wcześniej?
Szło się na jakąś kolację albo na molo.

Jako reżyser masz dobre oko, dobre ucho. Powiedz jak widziałeś polityczno-biznesowe związki tego środowiska?
Myślę, że oni tak samo chcą przyjść na jakąś ważną premierę w kinie czy teatrze tylko po to, żeby się pokazać. Dlatego na finały zjeżdżali. I najważniejsze: usiąść w pierwszym rzędzie, żeby kamery ich złapały.

Uważali, że to dla nich rodzaj promocji?
Absolutnie tak. Większość nawet niespecjalnie interesowała się tenisem, ale chciała być, bo to jest rodzaj czerwonego dywanu sportowego.

A jakieś interesy polityczne czy biznesowe mogły być przy tej okazji załatwiane? Oczywiście, że mogły. Jeśli Rywin dał tam Kwaśniewskiemu ważną notkę, to znaczy, że takie rzeczy mogły się odbywać.

Pamiętasz coś ciekawego z tych bankietów, na których bywałeś?
Bankiety odbywały się w plenerze, np. na wzgórzach pod Trójmiastem, bawiło się nawet dwa tysiące ludzi, więc siłą rzeczy były tam różne światy... Ludzie się integrowali. To było bardzo sympatyczne.

Czy Ryszard Krauze zyskiwał na tym, że grał rolę pierwszego gospodarza?
Tak, ale robił to taktownie. Nigdy nie widziałem niczego niewłaściwego, nachalnego czy chamskiego. Zawsze wszystko na poziomie. Sam zobacz - jeśli się prosi Manna czy Maternę, żeby prowadzili turniej tenisowy dla VIP-ów amatorów, to świadczy to o jakiejś klasie takiej imprezy.

Nie odpowiedziałeś na pytanie. Czy Krauze zyskiwał na tym jako wielki biznesmen?
Nie wiem. Możliwe. Ale zwróć uwagę, że on sponsorował też koszykówkę. Tenis zaczął od tego, że jego córka zaczęła grać całkiem nieźle. I wtedy zaczął też sponsorować zdolnych graczy.

Czy wiesz, dlaczego rozmawiamy? On zrezygnował właśnie z finansowania Prokom Open
Bardzo mnie to boli. Bo to było wydarzenie sportowe. Jedno z największych w Polsce.

*Janusz Zaorski, scenarzysta, reżyser, producent filmowy

Oto nazwiska niektórych bywalców Prokom Open

Najbardziej eksponowanym gościem od początku turnieju był Aleksander Kwaśniewski. Każde jego pojawienie się w loży rządowej było przyjmowane brawami przez zgromadzoną publiczność.

Zwykle towarzyszyła mu jego żona Jolanta. Były prezydent jest fanatykiem tenisa. Uwielbia grać amatorsko, ale sam uważa się za półzawodowca. Toczy zacięte boje z byłą szefową kancelarii prezydenta Jolantą Szymanek-Deresz. "We dwójkę stanowią całkiem groźną parę" - ujawnia w tajemnicy poseł Ryszard Kalisz. Często staje na kortach na przeciwko prezydenta lub jego mikstowej partnerki.

Zwykle z nimi przegrywa. Ale szybko wyjaśnia, że głównym powodem jego porażek jest to, że jemu przyjemność sprawia sama gra bez względu na wynik, podczas gdy jego przeciwnicy źle znoszą porażki. "Wiele z zaciętych spotkań odbyło się na kortach w prezydenckim ośrodku wypoczynkowym w Juracie. Pasja wygrywania przez Kwaśniewskiego nawet tam nie dopuszczała do głosu zasad gościnności" - opowiada niezrażony porażkami do tenisa Ryszard Kalisz.

Jerzy Buzek, premier rządu w latach 1997 – 2001

Jan Krzysztof Bielecki, premier rządu w 1991 r., od 2003 r. prezes zarządu banku PKO SA

Lech Kaczyński, minister sprawiedliwości, prezydent Warszawy, teraz prezydent Polski

Aleksander Hall, minister ds. współpracy z organizacjami społecznymi i stowarzyszeniami w latach 1989 – 1990, mąż obecnej minister edukacji Katarzyny Hall

Jacek Karnowski, prezydent Sopotu

Donald Tusk (na bankiecie w 1999 r.), szef Platformy Obywatelskiej, teraz premier rządu

Jolanta Szymanek-Deresz, szef kancelarii prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego w latach 2000 – 2005

Ryszard Kalisz, szef Kancelarii Prezydenta RP w latach 1998 – 2000, polityk lewicy, obecnie poseł LiD

Paweł Adamowicz, prezydent Gdańska

Roman Giertych, były minister edukacji, były szef Ligi Polskich Rodzin

Wiesław Kaczmarek, były wieloletni poseł, był dwukrotnie ministrem w rządach SLD: gospodarki, później skarbu

gen. Gromosław Czempiński, były szef Urzędu Ochrony Państwa

gen. Marek Dukaczewski, były szef Wojskowych Służb Informacyjnych

Zbigniew Niemczycki, biznesmen, jeden z najbogatszych Polaków, na 25. miejscu w rankingu tygodnika „Wprost” w 2006 r.

Henryka Bochniarz, minister przemysłu i handlu w 1991 r., teraz szefowa Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych

Jan Kulczyk, biznesmen, w 2006 r. na 1. miejscu w rankingu najbogatszych Polaków

Zygmunt Solorz-Żak, biznesmen, właściciel telewizji Polsat

Mariusz Walter, biznesmen, współwłaściciel koncernu ITI

Artyści

Janusz Głowacki, pisarz

Jerzy Gruza, reżyser teatralny i filmowy

Janusz Zaorski, reżyser, scenarzysta, producent filmowy

Piotr Gąsowski, aktor, piosenkarz

Robert Rozmus, aktor, piosenkarz

Krzysztof Kolberger, aktor, reżyser teatralny

Joanna Liszowska, aktorka, ostatnio także piosenkarka, zwyciężczyni II edycji programu „Jak oni śpiewają”

Ewa Kasprzyk, aktorka teatralna i telewizyjna

Jerzy Englert, aktor, reżyser, wykładowca w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej w Warszawie

Edyta Jungowska, aktorka

Stan Borys, piosenkarz, kompozytor

Rafał Bryndal, satyryk, dziennikarz radiowy, w Radiu ZET prowadzi program „Rozmowy rolowane”

Tadeusz Drozda, satyryk

Urszula Dudziak, piosenkarka jazzowa

Karol Strasburger, aktor teatralny i filmowy

Jacek Żakowski, dziennikarz prasowy i telewizyjny, obecnie publicysta tygodnika „Polityka”

Tomasz Stockinger, aktor teatralny i telewizyjny

Anna Mucha, aktorka

Paweł Wilczak, aktor

Alicja Bachleda-Curuś, aktorka, obecnie próbuje swoich sił w USA

Marian Opania, aktor teatralny i filmowy

Wiktor Zborowski, aktor

Piotr Cyrwus, aktor

Cezary Harasimowicz, pisarz

Grażyna Wolszczak, aktorka

Dorota Naruszewicz, aktorka

Sportowcy:

Dariusz Michalczewski obok Andrzeja Gołoty najsłynniejszy pięściarz, wielokrotny mistrz świata w wadze półciężkiej

Mariusz Czerkawski, najsłynniejszy polski hokeista, obecnie gra w zespole szwajcarskim