– Pierwszemu sporo młodego elektoratu uciekło, a drugi nie potrafił go przejąć. Bo młodzi woleli wybierać w wyrazistych kandydatach: Grzegorzu Napieralskim i Januszu Korwin-Mikkem – mówi Andrzej Olszewski, prezes zarządu TNS OBOP.

Reklama

W tym roku do urn wyborczych poszło, według danych TNS OBOP, 53,7 proc. wyborców w wieku 18 – 22 lata. Pięć lat temu frekwencja w tym elektoracie wynosiła zaledwie 47 proc. W poprzednich latach było podobnie: 43 – 48 proc.

Za tegoroczną mobilizacją, jak zresztą za całą wyższą, niż przewidywano, frekwencją, stoją według ekspertów społeczne nastroje po katastrofie smoleńskiej. – W ludziach ewidentnie obudziły się silniejsze nastroje patriotyczne, a właściwie obywatelskie i więcej z nich poczuło potrzebę zagłosowania w wyborach prezydenckich – tłumaczy Olszewski.

Zadziałało to także na najmłodszych wyborców, którzy tradycyjnie w Polsce przejawiają sporą niechęć do polityki. Po roku 1989 roku młodzież konsekwentnie nie angażuje się w życie społeczne. W ostatnich dwóch dekadach tylko 1 proc. młodych wyrażał chęć wpływania na sytuację ekonomiczną i polityczną kraju.

Jednak, jak się okazuje, wbrew temu, na co liczyło PiS, po katastrofie młodzi wcale nie przenieśli swoich sympatii z PO na PiS. To Grzegorzowi Napieralskiemu i Januszowi Korwin-Mikkemu przybyło najwięcej nowych, młodych wyborców. Według badania exit poll TNS OBOP dla TVP Napieralski zdobył co piąty głos w tej grupie wiekowej. Korwin-Mikkego poparła zaś aż jedna dziesiąta najmłodszych wyborców. I to o te głosy będzie w najbliższych dniach trwała walka między PO i PiS.

– Wynik Janusza Korwin-Mikkego to jedno z największych zaskoczeń tych wyborów – przyznaje Olszewski. On od lat funkcjonuje na obrzeżach sceny politycznej, niezmiennie jednak zdobywa sporą popularność we wszelakiej maści sondażach internetowych. Kilka dni temu w prawyborach zorganizowanych na portalu Facebook zdobył aż ponad 20 procent z ponad 110 tysięcy głosów internautów. Zajął drugie miejsce po Komorowskim. – Takie bardziej wyraziste czy wręcz kontrowersyjne wybory są charakterystyczne dla internetu, ale bardzo rzadko przekładają się na realne wyniki – tłumaczy socjolog nowych mediów prof. Kazimierz Krzysztofek. I dodaje, że tym razem zaskakująco preferencje internetowe znalazły swoje odbicie w rzeczywistości.

W efekcie z jednej strony jest grupa młodych niewykształconych z mniejszych miast o przekonaniach socjalnych, którzy stali się bazą Napieralskiego. Z drugiej lepiej wykształconych liberalnych z dużych miast, którzy poparli Korwin-Mikkego. – Dla nich wybór między Kaczyńskim i Komorowskim nie był realnym wyborem, bo obaj politycy są nazbyt do siebie podobni – tłumaczy Olszewski. Przewiduje, że te wyraźne podziały światopoglądowe mogą zaowocować w przyszłości wykształceniem się dwóch skrajnych i całkiem sporych grup wyborców.