"Wstrząs, który przeżyliśmy zmienił życie naszych rodzin" - podkreśliła wdowa po sekretarzu Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, który zginął pod Smoleńskiem.
"Dziś pragniemy tylko żyć w spokoju, godnie, to chyba dobry plan na przyszłość. W naszych domach zostanie jednak już na zawsze puste miejsce przy stole, a na cmentarzu grób z zapalonym światełkiem i słowa modlitwy wypowiadane w cichości serca" - mówiła Przewoźnik.
"Coraz więcej też w nas przeszłości i coraz więcej wspomnień, czasami z trudem przebijają się przez pokłady bólu" - powiedziała wdowa. "Powraca obraz naszych bliskich, ich pełne blasku spojrzenie, ciepło uśmiechu i czułość wyciągniętej dłoni" - dodała.
Przewoźnik podkreśliła, że przyszłość i przeszłość nie jest utrwalona niczym przywołująca wspomnienia fotografia. "Przeszłość nie jest też złotą sztabą, którą możemy zakopać w ziemi i nietkniętą wydobyć po latach" - zauważyła.
Jak zaznaczyła przeszłość jest obecna tylko o tyle, o ile żyje w teraźniejszości i trwa w naszej pamięci. "Czy ślady naszych bliskich zapiszą się w pamięci żyjących, czy będą je potrafiły odczytać przyszłe pokolenia?" - pytała.
Przewoźnik podkreśliła, że rodziny ofiar katastrofy w tym strasznym dniu nie były same. "Chcę podziękować wszystkim za to poczucie wspólnoty od pierwszych chwil po katastrofie, za wyrazy jedności, które dawały nam siłę. Dziękuję za wszystkie te słowa i gesty, które pozwalały nam przetrwać ból i odzyskać wiarę w sens życia" - mówiła.