Polska Agencja Prasowa: Świętujemy 102. rocznicę Bitwy Warszawskiej, którą uznaje się za jedną z przełomowych batalii w historii świata…
Prof. Andrzej Chwalba: W leksykonach anglosaskich Bitwa Warszawska niejednokrotnie pojawia się wśród stu najważniejszych bitew świata. Potwierdzają one niejako to, co napisał w swojej książce lord Edgar Vincent D’Abernon, uznając właśnie Bitwę Warszawską za osiemnastą decydującą batalię w historii świata. Warto również zaznaczyć, że w tych leksykonach pojawiają się najczęściej tylko trzy bitwy z polskim udziałem. Obok Bitwy Warszawskiej jest bitwa pod Grunwaldem oraz odsiecz wiedeńska.
Nasza historia tak się potoczyła, że między bitwą wiedeńską a Bitwą Warszawską nie mieliśmy większego sukcesu militarnego, lecz częściej niepowodzenia. Jeśli już były sukcesy – takie jak w Powstaniu Listopadowym – to nie przesądzały o ostatecznym wyniku, a konsekwencje przegranych bitew były dla powstańców bolesne, ponieważ nastąpiła likwidacja niezawisłości Królestwa Polskiego.
Od kilku pokoleń wyczekiwano wielkiego zwycięskiego dnia. W polskich wspomnieniach, korespondencji, dziennikach, zwłaszcza z początku XX w. mogliśmy często odnaleźć takie myśli.
W sierpniu 1920 r. na Bitwie Warszawskiej skupiła się nasza nadzieja wzięcia udziału w tworzeniu Wielkiej Historii. To stąd wyniknęło tak intensywne przeżywanie dni sierpniowych. Psychika Polaków bardzo potrzebowała sukcesu.
Kiedy jednak przyjrzymy się reakcjom polityków zachodnich oraz historiografii światowej wobec zwycięstwa, to wygląda to już nieco inaczej.
PAP: Jak zatem tę bitwę postrzegają zachodni historycy?
Prof. Andrzej Chwalba: W historiografii światowej odnoszącej się do XX w. Bitwa Warszawska pojawia się w kontekście zmagań, do jakich doszło podczas konfliktów powojennych. Historycy koncentrowali swoją uwagę na Wielkiej Wojnie, a nie na konfliktach powojennych. Dlatego też wielu z nich nie traktowało wojny polsko-bolszewickiej jako wydarzenia niezwykle istotnego w dziejach świata XX w. Natomiast podkreślali, że co prawda wojska polskie powstrzymały wojska bolszewickie, ale tylko dzięki wsparciu ze strony oficerów alianckich, głównie francuskich.
Taką opinię mieli także zachodni politycy, w tym premierzy, i wojskowi w 1920 r., którzy po zakończeniu Bitwy Warszawskiej „zapomnieli” złożyć gratulacje Naczelnikowi Państwa Józefowi Piłsudskiemu. Złożyli je natomiast gen. Maximowi Weygandowi, który został oddelegowany przez rząd francuski, aby doradzać polskim sztabowcom, jak pokonać bolszewików. To jego po powrocie do Paryża witano jako zwycięzcę.
Dzięki badaniom polskich historyków dzisiaj już wiemy, że rola Weyganda była mniej niż skromna, a jego pomysł powstrzymania bolszewickich wojsk w konwencji doświadczeń Wielkiej Wojny nie był możliwy do wykonania. Natomiast autorem znakomitego projektu powstrzymania i pokonania Armii Czerwonej był tandem gen. Tadeusz Rozwadowski-Józef Piłsudski. Skoro jednak w historiografii światowej nazwisko Piłsudskiego nieczęsto się pojawia przy okazji Bitwy Warszawskiej, to tym bardziej nie mogło się pojawiać nazwisko gen. Rozwadowskiego, który był wówczas szefem sztabu.
PAP: W Polsce właściwie do dziś trwa spór o to, kto jest w większym stopniu autorem tego zwycięstwa: Piłsudski czy Rozwadowski…
Prof. Andrzej Chwalba: Ten spór zapewne będzie dalej trwać, aczkolwiek z innych powodów niż przed II wojną światową. Skoro zwycięstwo było wielkie, to problem, kto był jego ojcem, też jest wielki.
Rozwadowski jest kojarzony z opcją narodową, przeciwstawną opcji Piłsudskiego. W okresie powojennym jego nazwisko znalazło się na sztandarach opozycji skupionej wokół polskich narodowców i ludowców Witosa. Z powodów politycznych polscy narodowcy, ale także część ludowców, bardzo mocno podkreślali wagę prac sztabowych Rozwadowskiego, w ich przekonaniu głównego architekta sukcesu. W ten sposób chcieli pozbawić Piłsudskiego prawa do owoców zwycięstwa.
Z kolei w przekonaniu Marszałka Bitwa Warszawska, która była jego kreacją strategiczną, miała potwierdzić prawa do sprawowania rządu dusz w Polsce. Dlatego też po zamachu majowym obóz sanacyjny silnie eksploatował geniusz i wielkość strategiczną Piłsudskiego, który nigdy się nie myli i zawsze ma rację.
PAP: Z czego wynikała ta niechęć do Piłsudskiego?
Prof. Andrzej Chwalba: Piłsudski, który wywodził się z obozu polskiej lewicy niepodległościowej, a ponadto był konwertytą, gdyż zmieniał wyznanie, nie był osobą mile widzianą przez obóz narodowy, ale również Kościół. Czyli w cieniu bitwy trwała rywalizacja o władzę w Polsce między obozem lewicy niepodległościowej a obozem narodowym.
PAP: Bardzo często o Bitwie Warszawskiej mówi się, jako o „Cudzie nad Wisłą”…
Prof. Andrzej Chwalba: Przypomnijmy o okolicznościach, w jakich zaczęto mówić o „Cudzie nad Wisłą”. Mianowicie w pierwszych dnia sierpnia 1920 r. wśród Polaków przeważały nastroje minorowe, sceptycyzm co do szans zwycięstwa, a stany depresyjne udzieliły się nawet naczelnemu wodzowi. Ulatniała się wiara w zwycięstwo. Stolicę opuszczali dyplomaci, zamożni mieszkańcy, a banki wywoziły złoto i waluty obce. To wszystko świadczyło o tym, że zwycięstwo stało pod dużym znakiem zapytania. A tu nagle jest zwycięstwo. Nie tylko kapłani, ale i liczni wierni twierdzili, że bez boskiej interwencji nie byłoby możliwe. Tym samym nawiązywano do „Cudu nad Marną” z września 1914 r., kiedy to popularna stała się opinia, że wojska francuskie powstrzymały te niemieckie dzięki pomocy Matki Boskiej.
W sierpniu 1920 r. mimo kiepskich nastrojów Polska się mobilizowała do ostatecznego boju. Tysiące ochotników zgłaszały się do Armii Hallera. Jednocześnie Polska się modliła, prosząc Najświętszą Panienkę o pomoc. W kościołach miejskich i wiejskich kapłani organizowali nadzwyczajnie nabożeństwa. Tysiące pielgrzymów modliły się na Jasnej Górze. Praktycznie od rana do wieczora odprawiano nabożeństwa intencjonalne. Modlitwy milionów wiernych musiały być zauważane – przekonywali kapłani.
Dodajmy, że również tradycyjni Żydzi modlili się w synagogach i bożnicach o zwycięstwo nad bolszewikami. Olbrzymia większość Żydów była zaniepokojona antyżydowskimi posunięciami bolszewickich władz skierowanymi przeciwko religii mojżeszowej.
Nie bez znaczenia dla „Cudu nad Wisłą” jest także wybór dnia uznanego za zwycięski w bitwie trwającej dwa tygodnie. Dlaczego nie wybrano innego dnia, a przede wszystkim 16 sierpnia, kiedy rozpoczęła się kontrofensywa Piłsudskiego znad Wieprza, która przesądziła o zwycięstwie? W powszechnym przekonaniu kulminacyjny moment Bitwy Warszawskiej nastąpił 15 sierpnia, czyli w uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, kiedy tłumy pielgrzymów przez wieki maszerowały na Jasną Górę. To zdanie o cudzie wydawało się w pełni potwierdzone przez reakcję tysięcy wiernych, a to przekonanie umacniał już manifestacyjny pogrzeb poległego pod Ossowem dzielnego księdza Ignacego Skorupki. Dlatego tak trudno było później piłsudczykom walczyć z opowieścią o „cudzie nad Wisłą”.
PAP: Jakie było emocjonalne znaczenie Bitwy Warszawskiej?
Prof. Andrzej Chwalba: Wraz z Bitwą Warszawską nadszedł w końcu ten wymodlony moment i wyczekiwane od dwóch ponad stuleci zwycięstwo. Poprawiły się nastroje. Powrócił optymizm i nadzieje na budowę wolnej i suwerennej Polski, której Rosja bolszewicka nie będzie już zagrażać, ani Europie. Cieszono się, że udało się powstrzymać nadciągającą ze Wschodu armię bolszewicką, która chciała zniszczyć naszą kulturę, państwowość i odebrać tysiącom życie. To nie była przecież tylko armia nieprzyjacielska, ale to była armia, która niosła zapowiedź wielkiego kulturowego i cywilizacyjnego przewrotu. Polskie społeczeństwo, niezależnie od poglądów politycznych, tej wielkiej zmiany sobie nie życzyło.
Rozmawiała Anna Kruszyńska
akr/ skp/