Wiceprezes organizacji Marek Hojda tłumaczy, że twórcy chcą nałożyć opłatę na tablety i smartfony jako potencjalne nośniki dzieł. Uważa, że gdyby miały służyć one jedynie do komunikacji, to pewnie dalej używalibyśmy starych telefonów.
Z związku z tym, że dają one możliwość odtwarzania utworów czy filmów, zdaniem artystów producenci tych sprzętów powinni w związku z tym się z nimi podzielić zyskami.
ZAiKS postuluje wprowadzenia opłaty reprograficznej w wysokości 1,5% od ceny smartfona i 2% od ceny tabletu. Jak wylicza, w przypadku tabletu z dyskiem 8 GB kosztującego w sklepie 300 złotych, jego cena wzrosłaby o 6 złotych. Cena smartfona, który normalnie kosztuje tysiąc złotych byłaby większa o 15 złotych.
Stowarzyszenie dodaje, że w Polsce są już nałożone opłaty na inne nośniki danych, które są doliczone do ich ceny i nie przekraczają one 3 procent. Są to czyste płyty CD, karty pamięci czy twarde dyski.
Odnosząc się do kwestii pałaców, to ZAiKS potwierdza, że majątek ten to: siedziba organizacji w dawnej Bibliotece Załuskich, nabyty ostatnio za prawie 5 milionów złotych pałac w Janowicach oraz kilka domów pracy twórczej. Te nieruchomości zostały zakupione z pieniędzy, które Związek zarobił w czasie prawie stuletniej działalności. Dyrektor ZAiKS-u Krzysztof Lewandowski przypomina, że są to miejsca, w których mogą pracować artyści. Wymienia, że do tych miejsc jeździli między innymi Wisława Szymborska, Sławomir Mrożek.
Organizatorzy akcji "Nie płacę za pałace" przekonują, że popierają wypłacanie godziwych pieniędzy artystom. Są przeciwni wprowadzeniu opłat od tabletów i smartfonów. Chcą też zniesienia opłat za słuchanie muzyki w lokalach usługowych takich jak zakłady fryzjerskie, szewskie czy kosmetyczne.
Ich fanpage na Facebooku obserwuje 10 tysięcy użytkowników serwisu.