Wraz z narodzinami nowych metod badawczych lingwiści powracają do pytania o początki języka. Jeszcze bowiem do niedawna zajmowanie się tym zagadnieniem uważano za nienaukowe, mimo że od starożytności zastanawiano się, jak narodził się język i który z języków jest najstarszy.

Reklama

Jak podaje Herodot, jeden z faraonów przeprowadził nawet makabryczny eksperyment. Kazał odizolować dwójkę niemowląt i słuchać, czy same zaczną mówić. Język, którym by się posługiwały, miał być tym najstarszym. Kiedy po pewnym czasie jedno z dzieci wydukało nieartykułowane słowo, uznano, że pochodzi ono z języka fenickiego i że ten język jest najstarszą mową ludzkości.

Quentin Atkinson z Uniwersytetu w Auckland na Nowej Zelandii podszedł do zagadnienia narodzin języka bardziej systematycznie. Przyjrzał się 504 językom, korzystając z internetowej bazy danych The World Atlas of Language Structures, pod kątem liczby występujących w nich fonemów, czyli najmniejszych "klocków" dźwiękowych, które budują słowo.

Wiadomo, że największą różnorodność fonemów wykazują języki z południowego wschodu kontynentu afrykańskiego. Zdaniem badacza ta różnorodność spada wraz z oddalaniem się od Afryki i jest najmniejsza w Ameryce Południowej i na wyspach Pacyfiku, a tam ludzkie migracje dotarły najpóźniej.

Reklama

Oznacza to, że im dalej od korzeni, tym więcej fonemów języki tracą. Jak wskazuje Atkinson, ten wzorzec podobny jest do utraty różnorodności genetycznej. Jeżeli jakaś grupa odłącza się od całej populacji i migruje, wówczas "zabiera" ze sobą określoną pulę genów, która jest mniej różnorodna od puli genetycznej całej populacji. Jeżeli od grupy, która wyemigrowała, odłączy się następna, jej różnorodność znowu będzie mniejsza.

Model Atkinsona zgodny jest teorią, że człowiek wyewoluował w Afryce, a dopiero później ją opuścił. Konkurencyjna teoria głosi, że było kilka odrębnych centrów ewolucji poza Afryką.