W roku 1985 Terry Gilliam – jeden z moich ulubionych reżyserów współczesnego kina – nakręcił „Brazil”, pastiszową, dystopijną tragikomedię o tym, jak wyglądałby totalitaryzm, gdyby stał się udziałem Anglików z ich tradycjonalizmem, dystansem, klasowością, biurokratyzmem i nadmierną skłonnością do eufemizmów. "Brazil” jest ewidentną wariacją na tematy Orwellowskie. Niemniej zapytany po latach o tę inspirację, Gilliam odparł: Nie czytałem wtedy jeszcze "1984". I tak wszyscy wiedzieliśmy, co tam jest w środku.
Orwellowskie neologizmy
Przebija z tej wypowiedzi szczera prawda – "Folwark zwierzęcy” i "1984” stały się składnikiem masowej wyobraźni, a Orwellowskie neologizmy w rodzaju "nowomowy”, "myślozbrodni” czy "dwójmyślenia” weszły globalnie do mowy potocznej. Totalitarny świat odziany przez Orwella w powieściową fabułę dostarczył kulturze Zachodu schematów myślenia o politycznym zniewoleniu – niewykluczone, że "1984” była najbardziej wpływową książką epoki zimnej wojny, choć również dziś publicyści lubią rozszyfrowywać aktualny stan rzeczy z pomocą Orwella: lewica oskarża prawicę o seanse nienawiści wobec mniejszości, pokusę inwigilacji całych społeczeństw i nader luźny stosunek do prawdy, prawica z kolei punktuje lewicową słabość do poprawnościowego języka, który wycina z pola widzenia całe połacie rzeczywistości.