Po światowym kryzysie finansowym i obecnym kryzysie greckim perspektywa wejścia Polski do strefy euro oddaliła się co najmniej do 2015 roku. Takie są zresztą zapowiedzi rządu. Jednak aby to umożliwić, decyzje dotyczące zmiany prawa - łącznie z konstytucją - muszą zapaść w czasie kadencji nowego prezydenta. Kandydat Platformy Obywatelskiej w wywiadzie dla "DGP" ujawnił, że ma na ten temat inne zdanie. Na pytanie, kiedy Polska powinna wejść do strefy euro, odpowiedział: "Wówczas, gdy gospodarka europejska będzie się rozwijała szybciej od polskiej, bo wtedy członkostwo w tym klubie będzie niosło nas w górę. A dziś, gdy mamy szybsze tempo rozwoju, jest odwrotnie - to my byśmy ciągnęli gospodarkę europejską".
>>> Czytaj rozmowę z Bronislawem Komorowskim
Do euro w 2050 roku
Ekonomiści są tą wypowiedzią kompletnie zaskoczeni. "To najdalej idąca eurosceptyczna wypowiedź przedstawiciela koalicji rządowej do tej pory" - mówi dr Jakub Borowski, główny analityk Invest-Banku.
"Szok i rozbawienie. Takie poglądy do tej pory były głoszone przez przeciwników euro i ostro krytykowane przez PO. To tak, jakby powiedzieć, że przez kilkadziesiąt lat nie wejdziemy do strefy euro" - dodaje prezydencki członek Rady Polityki Pieniężnej, Adam Glapiński.
Bo, jak argumentują ekonomiści, Polska jako kraj słabiej rozwinięty od strefy euro ma większe rezerwy i musi rozwijać się szybciej, co potwierdzają i teoria, i praktyka ekonomi. "Jeśli mamy wejść do obszaru, który rozwija się szybciej niż my, to dołączmy do Chin. Przyszły prezydent powinien zaakceptować fakt, że kraje, takie jak USA czy czołówka strefy euro będą rozwijać się w tempie 2 proc., a my, jako kraj doganiający, szybciej" - mówi prof. Stanisław Gomułka.
czytaj dalej >>>
Nasi rozmówcy wyliczają, że gdyby brać serio stwierdzenie marszałka, to powinniśmy oczekiwać wejścia do strefy euro za dwadzieścia, a nawet piędziesiąt lat. "Mam nadzieję, że moment, gdy będziemy rozwijali się słabiej od strefy euro, nie zdarzy się w ciągu 20 lat" - dodaje Adam Glapiński.
Euro wzmacnia wzrost
Słowa Bronisława Komorowskiego wywołały zaskoczenie także z tego powodu, że samo wejście do strefy euro powinno napędzić Polsce dodatkowo wzrost gospodarczy. Niesie bowiem ze sobą wiele zjawisk korzystnych dla gospodarki: niskie stopy procentowe, wzrost wymiany handlowej, wyeliminowanie ryzyka kursowgo, wzrost inwestycji bezpośrednich. "Z raportu NBP wynika, że wejście do strefy euro przyspieszy wzrost gospodarczy o 0,7 PKB" - podkreśla prof. Stanisław Gomułka.
Eksperci obawiają się, że gdyby wypowiedź Komorowskiego potwierdziły kolejne deklaracje, światowe rynki mogą to potraktować jako zapowiedź zmian priorytetów Polski w sprawie euro i chęć odejścia od reformy finansów publicznych. "Wówczas wzrosłyby koszty obsługi długu publicznego, a wzrost gospodarczy byłby wolniejszy" - ocenia Jakub Borowski.
Jednak resort finansów zapewnia, że nic się nie zmieniło: "Chcemy wejść do strefy euro najszybciej, jak to jest możliwe, po spełnieniu kryteriów" - mówi Szymon Milczanowski z MF. Bo już samo ich spełnienie pomoże naszej gospodarce: łatwiej będzie gonić Unię, jeśli mamy zdrowe finanse.