Głównym wątkiem jego przemówienia była współzależność rozumu i religii, światów świeckiego racjonalizmu i religijnej wiary, które wzajemnie się potrzebują i muszą być ze sobą w ciągłym dialogu.

Reklama

W drugim dniu wizyty w Wielkiej Brytanii papież przemawiał w najstarszej części parlamentu do ok. 2 tys. osób, w tym czworga byłych premierów, ministrów rządu Davida Camerona, posłów Izby Gmin, członków Izby Lordów, społeczników i duchownych.

Benedykt XVI wyraził zaniepokojenie mnożącymi się przejawami marginalizowania religii, zwłaszcza chrześcijańskiej, nawet w państwach szczycących się tradycją tolerancji, uwypuklając konieczność wolności wyznania i prawo do życia chrześcijan zgodnie z nakazami wiary.

"Są ludzie, którzy argumentują, iż w imię usunięcia dyskryminacji od chrześcijan pełniących funkcje publiczne można wymagać, by paradoksalnie działali wbrew własnemu sumieniu. Jest to niepokojący objaw niezdolności do zrozumienia nie tylko prawa chrześcijan do wolności sumienia i wyznania, ale także zasadnej roli religii w życiu publicznym" - mówił papież.

Benedykt XVI zrobił w ten sposób aluzję do brytyjskiego ustawodawstwa (tzw. equality agenda), które przyznało gejom nie tylko prawo do ślubów (tzw. cywilnych związków partnerskich), ale także prawo adopcji dzieci na równi z parami heteroseksualnymi. Zmusiło to sierocińce prowadzone pod auspicjami Kościoła do wycofania się z pośrednictwa w adopcji dzieci.

Inny aspekt ustawodawstwa w sprawie równości przygotowywanego przez poprzedni rząd Partii Pracy, które nie weszło w życie, przewidywał, że stanowiska kościelne nie wymagające święceń będą traktowane jak każde inne miejsce pracy, co oznaczałoby, że Kościół decydując o ich obsadzie nie mógłby wykluczać np. ateistów ani gejów.

"Tak samo, jak każda decyzja ekonomiczna ma swoje moralne konsekwencje, tak samo w życiu politycznym etyczny wymiar decyzji politycznych ma dalekosiężne konsekwencje, których żaden rząd nie może zlekceważyć" - podkreślił papież.

Reklama



"Do wypaczeń religii dochodzi wówczas, gdy zbyt małą wagę przywiązuje się do oczyszczającej i porządkującej roli rozumu w religii. Z kolei bez korekcyjnej roli religii rozum podatny jest na wypaczenia, daje się manipulować ideologii lub nie traktuje godności osoby ludzkiej jak najwyższego dobra" - mówił.

Nadużycia rozumu znalazły wyraz m.in. w totalitarnych ideologiach XX w., a wcześniej w handlu niewolnikami z Czarnej Afryki - zaznaczył. Dlatego dla dobra cywilizacji wiara i rozum nie powinny wzbraniać się przed głębokim i ciągłym dialogiem.

W ocenie Clifforda Langleya z katolickiego tygodnika "Tablet", "papież chce, by religia była mocnym elementem życia publicznego, a nie, by w imię politycznej poprawności i relatywizmu była relegowana do sfery prywatnych praktyk, jednej z wielu opinii lub problemu do rozwiązania". Zdaniem Langleya, papież nie chce konfrontacji ze świeckim społeczeństwem, lecz dialogu z nim.

Komentatorzy zwracają też uwagę na symbolikę papieskiego przemówienia wygłoszonego w miejscu, w którym w 1535 r. skazano na śmierć Thomasa More'a, ponieważ nie chciał uznać Henryka VIII za najwyższego zwierzchnika narodowego Kościoła Anglii i upaństwowienia go. Thomas More jest świętym Kościoła katolickiego i uznawany jest także przez anglikanów.

W przemówieniu Benedykt XVI wskazał, że podstawowy dylemat z czasów Thomasa More'a: co należne władzy świeckiej, a co boskiej, choć zmienił układ odniesienia, jest wciąż aktualny.

"Każde pokolenie szukając odpowiedzi, czym jest wspólne dobro, musi od nowa pytać: jakie wymogi może rząd nałożyć na swych obywateli, by mieściły się w granicach rozsądku i w jakim zakresie? Czyja władza może rozwiązać wynikające stąd dylematy? Są to kwestie odnoszące się wprost do etycznych podstaw obywatelskiego dialogu" - wyjaśnił.