W swoim oświadczeniu Steinbach przypomniała, że traktat z 17 czerwca 1991 roku zawarto, by spełnić wyrażane przez narody pragnienie pojednania i przyczynić się do utrzymania pokoju w Europie.
"W tym procesie ważne i nieodzowne zadania przypadają niewielkim niemieckim grupom narodowościowym pozostającym w dzisiejszej Polsce oraz wypędzonym z Prus Wschodnich i Zachodnich, Gdańszczanom, Pomorzanom, wschodnim Brandenburczykom oraz Ślązakom, jak również niemieckim wypędzonym z Polski w okresie międzywojennym. Te sześć milionów wypędzonych z dzisiejszego obszaru Polski to naturalny pomost pomiędzy Niemcami a Polską" - oświadczyła przewodnicząca BdV.
Podkreśliła, że środowiska niemieckich wypędzonych od wielu lat nawiązują kontakty z obecnymi mieszkańcami swych dawnych stron ojczystych, a na płaszczyźnie komunalnej coraz częściej władze polskich miast bez żadnych obaw wspierają tę współpracę. "Im wszystkim należy za to podziękować" - napisała szefowa BDV.
"Niestety obok pozytywnego bilansu nadal są deficyty, które nie powinny i nie mogą zostać przemilczane. Niemal we wszystkich krajach, z których wypędzono Niemców po zakończeniu II wojny światowej, rządy zainteresowane są pielęgnacją dobrych kontaktów z wypędzonymi i wyrażają ubolewanie za wyrządzoną im niesprawiedliwość. I to dzieje się na szczeblu rządowym" - wskazała Steinbach.
"Oficjalna Polska jest niestety bardzo daleka od takiej postawy i takich dodających otuchy gestów. Również Warszawa już dawno powinna była okazać współczucie i wyciągnąć dłonie w celu pojednania" - oświadczyła szefowa BdV.
"To, aby znaleźć do siebie drogę na tym polu, leży we wspólnym interesie i powinno byś wspólnym celem" - oceniła Steinbach.