Szczegóły porwania pozostają niejasne, ale miejscowi urzędnicy twierdzą, że misjonarze zostali porwani z autobusu jadącego na lotnisko, skąd niektórzy z nich mieli kontynuować podróż do innego miejsca na Haiti- informuje NYT.

Rzecznik Departamentu Stanu nie skomentował uprowadzenia na Haiti w sobotni wieczór.

Reklama

Powszechne bezprawie na Haiti

Haiti od lat znajduje się w stanie politycznych wstrząsów, a porwania zarówno bogatych, jak i biednych są niepokojąco powszechne. Ale nawet w kraju przyzwyczajonym do powszechnego bezprawia porwanie tak dużej grupy Amerykanów zaszokowało urzędników swoją bezczelnością - pisze NYT.

Zdaniem gazety w stolicy Port-au-Prince narasta przemoc. Według niektórych szacunków gangi kontrolują obecnie mniej więcej połowę miasta. W poniedziałek gangi ostrzelały autobus szkolny w Port-au-Prince, raniąc co najmniej pięć osób, w tym studentów, a inny autobus został porwany przez gang.

Bezpieczeństwo załamało się wraz z rozpadem polityki kraju. Demonstranci rozwścieczeni powszechną korupcją domagali się obalenia prezydentaJovenela Moïse dwa lata temu, co skutecznie sparaliżowało kraj. Konflikt uniemożliwił chorym leczenie w szpitalach, dzieciom uczęszczanie do szkoły, pracownikom chodzenie do pozostałych niewielu miejsc pracy, a nawet uniemożliwił dopływ prądu w niektórych częściach kraju.

Od tego czasu gangi stały się tylko bardziej asertywne. Działają bez ograniczeń, porywając dzieci w drodze do szkoły i pastorów w trakcie posługi.

Reklama

Zabójstwo prezydenta

Polityczne zamieszanie w kraju nasiliło się jeszcze bardziej po tym, jak Moïse w lipcu został zamordowany w swoim domu. Zabójstwo nadal pozostaje niewyjaśnione. Nieliczni pozostali w kraju urzędnicy wkrótce zaczęli walczyć o kontrolę nad rządem, frakcyjność trwa od miesięcy, a urzędnicy oskarżają się nawzajem o udział w spisku mającym na celu zabicie prezydenta.

Porwanie amerykańskich misjonarzy miało miejsce zaledwie dzień po tym, jak Rada Bezpieczeństwa ONZ przedłużyła swoją misję na Haiti o dziewięć miesięcy w jednomyślnym głosowaniu w piątek. Wielu Haitańczyków wzywa Stany Zjednoczone do wysłania wojsk w celu ustabilizowania sytuacji, ale administracja Bidena patrzy na to niechętnie.

Niektóre części stolicy Haiti, w tym miejsca, w których doszło do porwań, są tak niebezpieczne, że wielu mieszkańców uciekło, pozostawiając tętniące życiem ulice prawie opuszczone. Wiele ulic zostało przekazanych gangom, a niewielu mieszkańców wychodzi na zewnątrz nawet w ciągu dnia.

Gangi porywają nawet biednych sprzedawców ulicznych, a kiedy nic nie znajdują w ich portfelach lub niewiele, czasami żądają, aby sprzedali przedmioty w swoich domach, takie jak radia i lodówki. Na początku tego roku klasa uczniów skrzyknęła się, aby zebrać pieniądze na zapłacenie okupu za kolegę - pisze NYT.